Marzyliście kiedyś o miejscu, w którym wiatr pachnie jeziorem, a łąki i pola się nie kończą? Ja też marzyłem.
Poszukiwanie wymarzonego domu
Któregoś dnia przejeżdżałem przez Warmię, patrzę, w oddali stare siedlisko, a na dachu wielkie gniazdo – opowiada Zbyszek Nadrasik. – Od dawna już myślałem, by rzucić miasto. Po latach podróżowania i uprawiania sportu chciałem odpocząć. A jak zamieszkać na wsi, to tylko w domu z bocianim gniazdem, pomyślałem. Skręciłem w polną drogę i... już wiedziałem, że to będzie mój kawałek świata.
Przeprowadzka bocianów
Przeprowadzka czekała nie tylko mnie, ale również bociana. Dach budynku, na którym znajdowało się gniazdo, wymagał generalnego remontu i trzeba było je przenieść w inne miejsce. Z wioski Żywkowo, gdzie na dziesięć gospodarstw jest aż 65 bocianich gniazd, sprowadziłem specjalistę, żeby ocenił, czy ptaki zaakceptują nowy adres. Przyjechał, popatrzył i krzyknął: „Przenosić!”. Przy stawianiu gniazda pomagało aż ośmiu sąsiadów z traktorami. Pracowaliśmy dwa dni. Bocianom nowy dom przypadł do gustu, bo wracają do niego co rok.
Ekologiczna agroturystyka na Warmii
Tak samo jak wracają do mnie goście, bo z niewielkiego siedliska zrobiłem ekologiczną agroturystykę. Ważne miejsce wśród nich zajmują znajomi ze Szwajcarii i Hiszpanii. Mamy taką tradycję, że raz do roku wymieniamy się miejscami – oni odwiedzają mnie zimą i zachwycają się trzaskającym na jeziorze lodem, a w tym samym czasie ja odpoczywam w St. Moritz, oglądam polo na lodzie i zajadam się rösti (plackami ziemniaczanymi) z ostrygami.
Marzy mi się stworzenie w pobliżu miniwioski dla ludzi ceniących slow life. Z siedliskami podobnymi do mojego i sąsiadami lubiącymi spokój, ciszę i sport. Jest jezioro, pomost, grill. Wkrótce powstanie kort tenisowy i małe zoo. Chciałbym zaszczepić w swoich gościach miłość do sportu: do tenisa, który z sukcesami uprawiałem przez lata (byłem zawodnikiem kadry polskiej w tenisie ziemnym), oraz do joggingu, który w tak malowniczym otoczeniu jest czystą przyjemnością. Cieszy mnie, że w jednym miejscu udało się połączyć naturę, sztukę i kolejną moją miłość – dobrą kuchnię.
Kulinarne eksperymenty
Tę ostatnią zawdzięczam Annie Marii, autorce bloga Kucharnia, na który trafiłem kiedyś w internecie. Spodobał mi się sposób, w jaki Anna pisze o jedzeniu. Wpadliśmy na pomysł, by urządzać w Siedlisku warsztaty kulinarne. Trwają cztery dni. Anna Maria proponuje dania proste, ale odważnie łączące smaki, przygotowane z tego, co akurat znajdziemy w ogrodzie, czyli sezonowych warzyw i owoców (czasem goście kursu muszą coś zdobyć sami, jak choćby jeżyny w pobliskim lesie). To przepyszne kulinarne eksperymenty.
Zupa-krem z pieczonych buraków i malin, lawendowa panna cotta z pieczonymi morelami i tymiankiem czy pizza z kozim serem, miodem, miętą i borówkami. Takimi właśnie specjałami częstowało mnie osiem uroczych pań, które przyjechały latem na pierwsze warsztaty. Na samo wspomnienie czuję się jak w raju.
Żurawie uczą się latać
W Siedlisku zachwyca mnie spokój i sielankowy urok niezmienionej od dziesiątków lat okolicy, w której nie ma hałaśliwych turystów, za to można podglądać, jak małe żurawie uczą się latać.
To mój drugi dom, który zwykle opuszczam jesienią i zimą. Choć może zabrzmi to zaskakująco, ale życie tutaj budzi we mnie od czasu do czasu potrzebę wyjazdu do miasta i do zgiełku, gdzie szukam pomysłów, inspiracji i nowej energii dla gości.
Co robię w Siedlisku? Mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób: spełniam moje marzenia i mam nadzieję, że również moich gości.
Tekst: Zbyszek Nadrasik
Stylizacja: Agnieszka Turosieńska
Zdjęcia: Jolanta Skóra
Kontakt do siedliska: www.siedliskoblanki.com
Blog kulinarny: www.kucharnia.blogspot.com