drewniane siedlisko nad jeziorem

Slow life po polsku: siedlisko nad najgłębszym jeziorem w Polsce

Domy w Polsce

Tu żurawie pukają do okien. Kiedy Joanna przyjechała w te okolice, była oczarowana krajobrazem.

– Teren jest pofalowany jak karpatka i usiany głazami – opowiada. To taka polska Toskania, tylko bardziej dziewicza, niezadeptana.
Joanna jest z Warszawy. Przed poznaniem swojego męża Gerarda, pochodzącego z Suwałk, nigdy wcześniej nie dotarła na Suwalszczyznę.
Gdy jej ówczesny jeszcze narzeczony przywiózł ją w rodzinne strony po raz pierwszy, oniemiała z zachwytu.
Nie mogła się nacieszyć sielskimi krajobrazami i mnóstwem jezior. 

reklama

Kto tu mieszka?

Joanna z mężem Gerardem i trójką dzieci. Dom jest też wynajmowany turystom na slowhop.com @siedlisko_hancza

drewniany dom

Architektura w stylu rustykalnym i serce Suwalszczyzny

Dlatego na swojej trzyhektarowej działce ze stu metrami linii brzegowej musieli stworzyć wyjątkowe miejsce.
Marzyli o drewnianym siedlisku, projekt zlecili więc suwalskiej architektce Jowicie Pietraszkiewicz, która specjalizuje się w takich tematach.

– Nie wyobrażaliśmy sobie nic nowoczesnego. W całej Polsce powstają stodoły i gubi się duch regionu – mówi Joanna.
Dzięki temu na wzgórzu, w sercu Suwalskiego Parku Krajobrazowego, nad samym brzegiem Hańczy, najgłębszego jeziora w Polsce, stanął dom z bala świerkowego.
Ściany mają urocze pęknięcia, a trzyletni już budynek cały czas trzaska.
Okna są tak duże, jak to tylko możliwe, więc siedząc na kanapie w salonie, można podziwiać jezioro i las.

Joanna marzyła o zielonych oknach, które pięknie zagrałyby z ciemną elewacją, jednak mąż się nie odważył.
Chciał, aby było elegancko. Wynegocjowała więc przynajmniej zielone drzwi; to wspomnienie uliczki w Dublinie, przy której każda z kamieniczek ma innego koloru stolarkę.

Zobacz też: Dom w środku lasu: bez prądu, ale za to z duszą

Któregoś dnia zauważyli, że szybki w drzwiach są dziwnie porysowane.

– Kiedy nikogo nie ma w domu, włączamy kamerę i pewnego razu mąż powiedział: „Słuchaj, nad ranem na ganku stał żuraw. Przyglądał się swojemu odbiciu i sobie skrobał”.
Żurawi u nas więcej niż bocianów – dodaje.

drewniany dom

Rustykalne meble z duszą

Joanna twierdzi, że dom nie był trudny do urządzenia. Kiedy są białe mury, to się dopiero trzeba napracować.
– Miejsce piękne, mnóstwo drewna, wiedziałam, że nie wstawię tu łóżek z paździerza – mówi.

Wysłała więc zapytanie do kilku firm. Dostała pięć ofert.
Zaczarował ją pan Wojtek z Regalii, dlatego firma zrobiła wszystkie meble i drzwi z wiekowego drewna z odzysku, z dosłownie wyrytą na nich historią.
– Noga od stolika kawowego ma na przykład wyciosane rzymskie cyfry, dzięki temu wiemy, że kiedyś była ważną belką stropową – opowiada.

Zobacz też: Dom jak z baśni urządzony w stylu prowansalskim zachwyca haftowanymi tkaninami i wyjątkowymi przedmiotami z duszą

drewniany dom

Slow life w łazience i na tarasie

Łazienki zaplanowali luksusowe i wygodne. Najbardziej jest dumna z tej z wolno stojącą wanną, która ma ładny kształt i nie jest za duża.
Zanim ją kupiła, weszła do środka i sprawdziła, czy jest wygodna. Kamienne umywalki pochodzą z Indonezji.

Joanna i Gerard budowali ten dom dla siebie, więc dopracowali wszystkie szczegóły. Z czasem pomyśleli, żeby zapraszać gości.
Chcieli, aby komfortowo czuła się tutaj grupa znajomych albo kilka rodzin.
Gospodarze mają trójkę dzieci i wiedzą, jak trudno znaleźć miejsce, gdzie można wyjechać z rodziną czy przyjaciółmi, by było odpowiednie nawet dla kilkunastu osób.

Zobacz też: Rajskie życie w domu pod lasem. Piękne wnętrza w bieli i beżach

 

Kajaki, sauna i balia – relaks po suwalsku

Poza tym Joanna chciała opowiedzieć o tych terenach szerszemu gronu Polaków. Teraz z Warszawy można tu dojechać w niecałe trzy godziny komfortową dwupasmową trasą – nie każdy o tym wie, że to już nie jest „koniec świata”. Teren na zewnątrz urządzali nie tylko dla siebie, ale też dla gości. – Zastanawialiśmy się, czego ludzie szukają – opowiada Joanna. – Niektórzy chcą miło odpocząć, dlatego zrobiliśmy jacuzzi na tarasie – dodaje. To przemyślane miejsce. Część gości może siedzieć w wodzie, część na leżakach. Jest też sauna na osiem osób, którą sprowadzili z Kowna. – Nic w tym dziwnego, w tej okolicy ludzie saunują. Potem można się schłodzić w Hańczy. Tak, brzmi to hardcorowo, ale warto spróbować. Na tarasie stoją wielkie ławy zrobione przez lokalnego cieślę, usiądzie przy nich nawet 20 osób. Czas można spędzać na pomoście albo pływając po jeziorze kajakami. Nie byle jakimi. Joanna śmieje się, że zrobiła z tej dziedziny doktorat. Dzwoniła po całej Polsce w poszukiwaniu producenta, aż dowiedziała się, że 20 kilometrów od nich jest jedna z najnowocześniejszych fabryk. Wybrała model sit-on-top z krzesełkami z regulowanym oparciem. Zdarza się, że ich kajaki są jedyne na jeziorze. Niełatwo znaleźć taką ciszę i spokój.

ZDJĘCIA: igor dziedzicki  stylizacja: edyta kwiatkowska  TEKST: Beata Woźniak

Zobacz również