Rustykalne wnętrze jak urządzić

Dom w środku lasu: bez prądu, ale za to z duszą

Domy w Polsce

To dom, w którym jest kompletna cisza, nie słychać nawet lodówki, bo nie ma tu prądu. Harmider robią jedynie kuny szalejące na dachu albo jelenie urządzające rykowisko na podwórku.

reklama
dom w stylu rustykalnym
Wokół domu rosną brzozy, klony i lipa, które chronią przed wiatrem w tym sosnowym lesie. Gdy przebarwia się winobluszcz, robi się bajkowo

 

Ostatnio zastanawiałam się, czy nie zapytać w gminie o podłączenie prądu do domu – opowiada Barbara. – Ostatecznie jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Boję się, że czar by prysł.

DOM W SOSNOWYM LESIE

Trzydzieści lat temu na wakacjach Barbara i Wojciech znaleźli opuszczony dom. Był smutny, taki niczyj. Okazało się, że od kilku lat jest na sprzedaż. Chętnych brakowało, bo nie było w nim prądu ani szans, by go dociągnąć. Jednak szaleńcom ze stolicy to nie przeszkadzało. Mieli tu przecież wpadać od czasu do czasu. Na początku rozbudowali piętro. Przybył duży pokój tuż nad wejściem, obłożony niemalowanym drewnem, które teraz pięknie zszarzało.

 

Rozciągnęli też w domu kable – tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś jednak prąd się pojawił. Kupili generator. Włączają go w sytuacjach wyjątkowych. Wtedy, gdy trzeba wypompować wodę ze studni i napełnić zbiorniki na strychu. Z tych zbiorników potem, dzięki grawitacji, woda leci z kranu w kuchni i w łazience. Albo kiedy muszą popracować na komputerze czy zapomną naładować gdzieś komórkę. Bo w domu bez prądu trzeba myśleć o wielu sprawach.

Pranie na przykład robią u przyjaciół, którzy mieszkają siedem kilometrów dalej. – Odwiedzamy ich raz, dwa razy w tygodniu, a przy okazji mamy pretekst, żeby się spotkać i porozmawiać – tłumaczy Barbara. Komórki czy powerbanki ładują w miasteczku, kiedy wybiorą się na zakupy. Dają też radę bez lodówki! Zimą mają oczywiście łatwiej, latem w piwnicy jest 15 stopni, a w takiej temperaturze nie wszystko da się przechować. – Kupujemy więc tyle jedzenia, ile nam potrzeba, sporo rzeczy wekujemy. Poza tym suszymy, solimy, zawijamy w liście pokrzywy, kisimy... Jak w dawnych czasach – śmieje się Barbara. – Na szczęście nie jesteśmy zbyt prasujący i tylko na wielkie wyjście włączamy agregat, który zasila żelazko.

 

HISTORIA Z PRZESZŁOŚCI

O historii domu wiedzą niewiele. Przed wojną stał na wzgórzu na... łące. W internecie znaleźli nawet zdjęcie właściciela z dwójką dzieci siedzących na koniu, takim ciężkim, pociągowym. Przez lata nowi właściciele myśleli, że może ich ktoś odwiedzi albo pojawią się dorosłe już dzieci, ale nic takiego się nie stało. Podobno po wojnie w tej głuszy ukrywał się polski oficer, który pewnego dnia zniknął. Nie wiadomo tylko czy uciekł, czy go złapano. Potem była tu gajówka, ale najwyraźniej leśniczy nie wytrzymał ciężkich warunków. A może braku sąsiadów? Potem gmina wystawiła dom na sprzedaż. Był w niezłym stanie, choć zbudowano go z glinianych cegieł suszonych na słońcu. Mają więc przedwojenne drewniane podłogi, oryginalne belkowania na strychu i stare drzwi.

 

kuchnia w stylu wiejskim
Na kaflowej kuchni najlepiej gotuje się w starodawnych naczyniach.

 

 

KLIMATYCZNIE I RUSTYKLANIE – WNĘTRZA Z DUSZĄ 

Brak prądu wyznacza rytm dnia. – Dzień się bardzo skraca i udaje się zrobić o wiele mniej rzeczy – wyznaje Barbara. Dlatego żyją wśród świec i zużywają ich z tysiąc rocznie. To prawdziwe światło, nie służy do robienia nastroju czy dekoracji. Teraz, jesienią, Barbara właśnie zaczyna pieczenie i wielkie gotowanie. Latem rzadziej korzysta z kuchni, która automatycznie podgrzewa wodę w kaloryferach, więc robi się za gorąco. Najbardziej cenią sobie spokój. Nie mają telewizora ani radia. Ciszę przerywają najczęściej szalejące na dachu kuny. – Trudno o nich mówić serdecznie – śmieje się Barbara. – Czasem słychać sarny, raz jelenie miały rykowisko. A ostatnio po podwórku spacerował ryś.

 

Zobacz całą sesję w galerii zdjęć.

TEKST: BEATA WOŹNIAK
ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZICKI
STYLIZACJA: AGATA JAWORSKA

Zobacz również