Wita nas gospodyni z jamniczką. Od zawsze otaczała się zwierzakami, w dzieciństwie miała przezwisko Koko, bo ganiała za kurami sąsiadów.
Dom wśród świątków i lawendy
Do Leńcz jeździliśmy zawsze na Wszystkich Świętych, kiedy jest ciemno i szaro – wspomina Kinga Chromy. Więc ta miejscowość, w której wychował się jej ojciec, znany rzeźbiarz Bronisław Chromy, w dzieciństwie nie kojarzyła się jej zbyt radośnie. Wiele lat później, kiedy szukała miejsca, gdzie chciałaby postawić swój dom, zobaczyła Leńcze w lecie. – To była, jak ją nazywam, złota godzina. Zielone zboża upstrzone kolorami maków i chabrów oświetlało nisko wiszące słońce.
Wówczas zrozumiała, że to właśnie tu chce zamieszkać. Powiedziała o tym tacie, a on, zadowolony, odparł: – Dzwoń do Ryśka. Rysiek to kuzyn, który mieszka w okolicy i potrafi doradzić, w którą działkę warto zainwestować. I wtedy wszystko się zaczęło. Gdy już zakupili ziemię, wynajęli ekipę budowlaną poleconą przez znajomych, która sprawnie uwinęła się ze wszystkim – od wykopania fundamentów po powieszenie lamp w wykończonych wnętrzach. Ale dla Kingi to był dopiero początek przygody. Urządzanie domu to, jak mówi, niekończąca się radość.
Wówczas zrozumiała, że to właśnie tu chce zamieszkać. Powiedziała o tym tacie, a on, zadowolony, odparł: – Dzwoń do Ryśka. Rysiek to kuzyn, który mieszka w okolicy i potrafi doradzić, w którą działkę warto zainwestować. I wtedy wszystko się zaczęło. Gdy już zakupili ziemię, wynajęli ekipę budowlaną poleconą przez znajomych, która sprawnie uwinęła się ze wszystkim – od wykopania fundamentów po powieszenie lamp w wykończonych wnętrzach. Ale dla Kingi to był dopiero początek przygody. Urządzanie domu to, jak mówi, niekończąca się radość.
Jak prawdziwa wiejska chata
– Ze mnie jest straszliwa sroka – śmieje się gospodyni. – Jak coś wypatrzę na starociach, to od razu kupuję. I potem wracam do domu z krakowskiego bazaru pod Halą Targową z bagażnikiem pełnym buteleczek, starych kadzi, naczyń, a ostatnio kupiłam nawet koła od wozu. Te koła to do powieszenia nad stołem jako świeczniki. A jak w sklepie koło kościoła kupuje mleko, kefir czy śmietanę w szklanych buteleczkach z aluminiowym wieczkiem (takim jak dawniej), od razu uprzedza sprzedawczynię, że niestety ich nie odda. Świetnie nadają się na dekoracje kuchni albo na wazoniki.
Nie tylko dodatki są tu pomysłowe. Choć dom stanął kilka lat temu, wygląda jak prawdziwa wiejska chata. To dlatego, że wybudowany jest z naturalnych materiałów, a we wnętrzach każdy najmniejszy szczegół ma swoją historię. Nawet zmywarka jest tu zabudowana drzwiami od starego kredensu, a lodówka i zamrażarka już niedługo będą sprytnie schowane pod kuchennym blatem.
Na półkach i szafach widać sporo religijnych figurek, a ściany zdobią oleodruki. Kinga ma sentyment do takiej sztuki. Ratuje zaniedbane świątki i zbiera pamiątki po tacie. – Ta Madonna mruga do mnie oczkiem, bo jedno jej odpadło – Kinga wskazuje ikonę na kominku i dodaje, że ojciec uratował ją z zawalonej kapliczki w Bieszczadach. – A ten Jezus stał u niego w pracowni. Bardzo się go bałyśmy z siostrą i nazywałyśmy Panem. Powinien mieć krzyż, bo widać, że pod nim upada, ale ja wolę mówić, że wącha łąkę.
Na półkach i szafach widać sporo religijnych figurek, a ściany zdobią oleodruki. Kinga ma sentyment do takiej sztuki. Ratuje zaniedbane świątki i zbiera pamiątki po tacie. – Ta Madonna mruga do mnie oczkiem, bo jedno jej odpadło – Kinga wskazuje ikonę na kominku i dodaje, że ojciec uratował ją z zawalonej kapliczki w Bieszczadach. – A ten Jezus stał u niego w pracowni. Bardzo się go bałyśmy z siostrą i nazywałyśmy Panem. Powinien mieć krzyż, bo widać, że pod nim upada, ale ja wolę mówić, że wącha łąkę.
Dom pod aniołami otwarty na gości
Państwo Chromowie ciągle mieli gości. Kinga wspomina, że mama wciąż piekła dla nich serniki, a tato uradowany wyłaniał się z pracowni, by opowiadać o swojej sztuce. Ona sama też uwielbia być gospodarzem. I choć w Leńczach mieszka sama, to wciąż jest wśród ludzi. Kiedyś wynajmowała cały dom, dziś, gdy tu zamieszkała, planuje udostępnić turystom piętro.
Ma też dużo innych pomysłów. Jest malarką, ale ostatnio bardziej pociągają ją natura i rękodzieło. Organizuje więc kursy robienia naturalnych kosmetyków, chce zająć się florystyką i uczyć dzieciaki wypiekania tradycyjnych pierników. Marzy jej się zbudowanie prawdziwej chatki Baby Jagi, takiej na kurzej stopce, gdzie będzie prowadzić warsztaty. Jako córka rzeźbiarza potrafi wystrugać w drewnie piernikowe formy, np. słynne toruńskie.
Cieszy się też na zaplanowane na wiosnę wiejskie potańcówki dla mieszczuchów. W Krakowie są przecież tylko głośne kluby, dyskoteka we wsi to także nie jej klimat. A tutaj będzie można potańczyć w rytm przebojów z lat 70. czy 80., zjeść coś dobrego, napić się domowego wina. A hałas nie będzie zagłuszał rozmów, bo one są najważniejsze.
Agroturystyka Dom pod Aniołami
dompodaniolami.pl
Kontakt do właścicielki: kingachromy@autograf.pl
Tekst: Joanna Zaguła
Stylizacja: Agata Jaworska
Zdjęcia: Igor Dziedzicki