Przez lata Caroline Murray remontowała stare wiejskie domy i sprzedawała je bez żalu. Gdy zobaczyła Larcombe Farm, wiedziała, że chce zamieszkać tu na stałe.
Caroline mówi o sobie, że jest zwykłą dziewczyną z hrabstwa Devon. Nigdy nie myślała o architekturze czy dekoracji wnętrz. Wszystko uległo zmianie, gdy odziedziczyła mały, zniszczony, zagubiony pośród pól domek. Wtedy odkryła swoje prawdziwe powołanie: restaurowanie starych wiejskich posiadłości. Gdy skończyła remont odziedziczonego domku, szybko go sprzedała i kupiła kolejny obiekt: farmę. By mieć środki na utrzymanie, materiały i zatrudnienie choć jednego robotnika na stałe, najpierw urządziła w części domu niewielki apartament, który wynajmowała turystom. Odrestaurowanie całości zajęło 7 lat. – To była twarda szkoła – przyznaje – ale warta tego wysiłku. Farma oczywiście znalazła nowego właściciela, a Caroline ruszyła na poszukiwanie nowego wyzwania. Tak trafiła na Larcombe Farm.
– Od razu wiedziałam, że chcę tu zostać na stałe – wspomina. I choć właściciel sprzedawał posiadłość z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli stadem owiec i psem pasterskim, Caroline nie wahała się ani chwili. Jak twierdzi, przy owcach praca jest przez cały rok, a ona nie lubi siedzieć bezczynnie. Tak oto została właścicielką rozpadającego się domu, stodółki i dużej stodoły. Ta ostatnia okazała się szczególnie inspirująca. Z początku Caroline żyła na farmie w przyczepie kempingowej. W tym czasie doprowadziła do porządku dom na tyle, by móc w nim zamieszkać. Potem zabrała się za stodołę. – Była dla mnie jak wielkie puste płótno, gotowe do zamalowania – wspomina dziś z sentymentem.
Pierwszym zadaniem było wpuszczenie do wnętrza więcej światła. Potem, z myślą o zimie, wstawiła na ogromne poddasze solidny kominek. Aby miejsce było przytulne i rustykalne, pokryła podłogę deskami i zamówiła drzwi, które miały wyglądać, jakby były tu od setek lat. Miejscowy cieśla niechętnie przyjął zlecenie. – Uległ moim namowom, ale zastrzegł, by nikomu nie mówić, że to „badziewie” jest jego dziełem – śmieje się Caroline. Potem mogła już spokojnie zająć się wypełnianiem ogromnej przestrzeni poddasza. Dzisiaj pełni ona rolę jadalni, bawialni oraz otwartej kuchni. Na parterze zaś Caroline urządziła cztery sypialnie. Każdą w innym stylu i kolorze. Nie bała się odważnych połączeń: część mebli to antyki, część wykonano współcześnie. Ale uważa, że z rustykalnym stylem nie można przesadzać.
W sezonie Caroline wynajmuje swoją stodołę turystom, sama zaś szykuje się do poważnego remontu domu. Oczywiście cały czas opiekuje się stadem owiec. W końcu jest „zwykłą dziewczyną z hrabstwa Devon”.
Tekst: Amanda Harling/East News
Tłumaczenie: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Andreas von Einsiedel/East News