Wiosenna edycja Akcji Bałtyckiej

Włącz się do akcji! Grupa ornitologów co roku obrączkuje i bada ptaki wędrowne nad Bałtykiem. Dzięki temu więcej o nich wiemy. Kto chce, może w tym pomóc. Jak? Opowiada dr Jarosław K. Nowakowski, współorganizator Akcji Bałtyckiej.
Można się do was przyłączyć?
Oczywiście! Żeby zostać wolontariuszem, wystarczy się zgłosić. I wcale nie trzeba znać się na ptakach, wszystkiego nauczymy na miejscu. Za to trzeba lubić przyrodę i być przygotowanym na trudne czasem warunki pogodowe. Nasi wolontariusze chłoną wiedzę jak gąbka i często stają się później wybitnymi specjalistami.
A co taki zielony wolontariusz może robić?
Trzy rzeczy. Po pierwsze, co godzinę sprawdzać sieci, delikatnie wyjmować z nich ptaki i przynosić do obozu. Po drugie, zapisywać wyniki badań. I po trzecie, gotować, robić zakupy – tym zresztą zajmujemy się wszyscy na zmianę. A jak nie ma nalotu, czyli nie łapie się tysiąca ptaków dziennie, tylko koło setki, można w czasie wolnym pospacerować sobie po plaży. Albo pograć w piłkę. Mamy też oficjalne zezwolenie na palenie ognisk w lesie, a to zakazana na co dzień przyjemność. Wieczorami przy ognisku można się nasłuchać fascynujących opowieści, bo na akcję przyjeżdża wielu wybitnych ornitologów, botaników, a nawet astronomów. No i jeszcze to zasypianie w rytm szumu morskich fal… Warto przyjechać choćby na tydzień. Dla przyrody, ale też dla wspaniałej atmosfery!
Jakie były początki Akcji i jak to wygląda dzisiaj?
Na pierwszy obóz w 1960 roku pojechały dwie osoby, wówczas studenci UW, dziś profesorowie – Przemysław Busse i Maciej Gromadzki. Dotelepali się pociągiem, rozstawili 5 siatek na mierzei pod Gdańskiem. Ale ptaków łapało się tyle, że szybko zadzwonili po posiłki. Dziś w akcji bierze udział łącznie ok. 250 osób rocznie. Mamy 3 czynne stacje, działamy mniej więcej przez 2 miesiące wiosną i 3 jesienią.
Co się zmieniło przez te 56 lat?
Wciąż mieszkamy w namiotach. Ale to luksusy w porównaniu z tym, co było! Podstawowe metody badań też się nie zmieniły od 1963 roku. I dobrze, bo w ten sposób wyniki są bardziej miarodajne. Nikt nie ma takiej bazy danych jak my! Śmieję się, że łapiemy ewolucję na gorącym uczynku, obserwując na przykład, jak zmienia się kształt skrzydła pod wpływem globalnego ocieplenia. Ale są i nowinki techniczne, jasna sprawa. Ostatnio na przykład geolokatory dla małych ptaków. To urządzenia, które na bieżąco notują informacje o położeniu ptaka: ile leciał, gdzie usiadł, żeby odpocząć, na jak długo. Dużym gatunkom podobne urządzenia zakładano już 20 lat temu, ale takie dla dziesięciogramowego piecuszka to absolutna nowość. Wreszcie dowiemy się, co te maluchy robią na przykład na Saharze. Nowością jest też Fundacja Akcja Bałtycka, która wspiera nas i prowadzi działalność edukacyjną.
Czy to najdłużej działająca akcja tego typu na świecie?
Chyba tak. Inne miały przerwy albo działały tylko po kilka, kilkanaście lat. Ale na pewno nasza nie jest najstarsza, bo ptaki obrączkuje się od 5 czerwca 1899 roku. Wtedy właśnie Hans Christian Mortensen, duński nauczyciel przyrody, po 10 latach kombinowania, jak to zrobić, zaobrączkował pierwszego ptaka w historii. I wymyślone przez niego zasady nie zmieniły się 
do dziś – na obrączce umieszcza się adres i numer przypisany do konkretnego ptaka. Pierwsza stacja obrączkowania powstała w 1903 roku, a potem to już poszło lawinowo. Ale my jesteśmy najwytrwalsi! 
Trwa wiosenna edycja akcji Bałtyckiej, która potrwa od 22 marca do 30 maja.
Informacje i zgłoszenia: akbalt.ug.edu.pl
Tekst: Weronika Kowalkowska  
Zdjęcia: Katarzyna Stępniewska/Akcja Bałtycka

Zobacz również