W marcu jak w garncu
Zgodnie z ludowym porzekadłem pogoda szaleje – raz przygrzewa słońce, dając nadzieję na rychłe ocieplenie, a za chwilę może sypnąć gradem. Ciśnienie i temperatura skaczą, doprowadzając meteopatów do rozpaczy. Nie ma jednak co marudzić, bo trzeci miesiąc roku ma także zalety.
Przede wszystkim zima, chociaż niechętnie, jednak ustępuje. Dni są coraz dłuższe, pojawiają się zawilce, przebiśniegi, krokusy, kwitnie leszczyna i dereń, a na wierzbowych gałązkach pokazują się bazie. Wraca kolor i… dźwięk. Z zimowej emigracji przylatują ptaki i rozpoczynają godowe trele. Brzozy, zanim wypuszczą liście, wypełniają się sokiem, tak zwaną oskołą. Dawniej zbierano go właśnie w marcu, który zwano wówczas brzezieniem, na cześć brzozy.
Natura się odradza, a my wraz z nią. Zbliżają się święta Wielkiej Nocy i kończy się wyczerpujący Wielki Post. Mimo że pogoda wciąż daje nam w kość, to każdą komórką
ciała czujemy, że wiosna jest tuż-tuż, za rogiem. Od razu serce rośnie!