Nie jestem krawcową mówi Zuzia Górska. W zasadzie jestem nauczycielką wf i muzykiem, bo szkołę muzyczną też skończyłam. Ale szycie, wyczarowywanie z kolorowych skrawków materiału drobiazgów, które cieszą oczy to mnie naprawdę wciąga!
Pasja szycia połączona z prowadzeniem bardzo chętnie czytanego bloga przyniosła Zuzi popularność. Była gościem TVN-u, prowadzi warsztaty szycia, piszą o niej kobiece miesięczniki. Skąd to zainteresowanie mediów? Zuzia zastanawia się chwilę nad odpowiedzią. Może jestem dowodem na to, że nie miejsce decyduje o powodzeniu jakiegoś pomysłu. Można żyć w lesie, w starym domu, a i tak robić to, co się chce. I to z powodzeniem! No właśnie, stary dom na wsi... To on był w jakiś sposób przyczyną tego wszystkiego.
Wszystko zaczęło się od rolet na werandę. Nigdzie nie mogłam znaleźć takich, jakie bym chciała mówi Zuzia, bujając na kolanie małą Krystynę. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce. Kupiłam materiał, usiadłam i w ciągu jednego wieczoru zrobiłam rolety. Wyszły niezłe, więc pomyślałam: „hmmm, co by tu jeszcze?”. I poszło! Zuzia zaczęła szyć torby, torebeczki, kapcie, buciki dla małej Krysi i mnóstwo innych rzeczy. Bo szycie wciąga!
Ale remont też potrafi wciągnąć bez reszty stwierdzają zgodnie Zuzia i Bartek, zmarznięty małżonek, który właśnie wrócił do domu po pracowitym poranku spędzonym na deskowaniu dobudowanego do chaty ganku. Bo remont ponad 120-letniego domu to nie lada wyzwanie. Gdy pierwszy raz weszliśmy do środka, Bartek musiał głowę schylać, bo powała była tak niska wspomina Zuzia. Dom był połączony z pomieszczeniem dla zwierząt. Wejście było jedno, a potem... ludzie na prawo, inwentarz na lewo. Okienka malutkie tak na wysokości kolan. I wszystko zniszczone przez upływający czas. Ale duszę dom miał piękną i stał w pięknym miejscu.
Od razu wiedzieli, że stanie się ich ostoją. Decyzja do trudnych nie należała, bo po sąsiedzku mieszkają rodzice Zuzi przyznają ze śmiechem. I tak Zuzia i Bartek zamieszkali w słynnym za sprawą mistrza Fredry Odrzykoniu. Parę lat trwało, nim dom nabrał obecnych kształtów. Bartek z tatą Zuzi zajmowali się robotami murarsko-ciesielskimi, a Zuzia wzięła na siebie wystrój wnętrz. Własnoręcznie odnawiała stare meble i szyła wszystkie dodatki z tkanin.
Oboje kochają swoje miejsce na ziemi. Mały domek na wzgórzu i Beskidy. Góry dzikie i niezdeptane przez rzesze turystów. Bartek, pasjonat narciarstwa, został członkiem GOPR-u (razem z teściem zresztą), wspólnie prowadzą też szkółkę narciarską. Ale życie w górach czasami bywa trudne mówią zgodnie. Zimą nieraz nas zawieje i zasypie. Tak, że do wsi inaczej niż na nartach dojechać się nie da. Spike, zwany „Szpaku”, bokser Zuzi i Bartka, zdecydowanie woli wtedy siedzieć w domu. Jednak nawet największe mrozy i śniegi nie są straszne, gdy ma się przy sobie rodzinę. Bo tutaj nasze życie weszło na normalne tory. Mamy czas, by wspólnie usiąść do stołu.
Na razie mała Krystyna, zwana przez całą rodzinę Żukiem, lubi obserwować mamę przy pracy. Nie mam teraz wiele czasu na szycie mówi Zuzia. Gdyby nie mąż, który mocniej stąpa po ziemi niż ja, byłoby pewnie ciężko. Zazwyczaj to on odwozi starszego syna, Michała, do szkoły (zimą skuterem śnieżnym), a ja zostaję z Krysią i próbuję nie zmarnować ani sekundy. To niełatwe, ale konieczne, jeśli chce się mieć posprzątany dom, ugotowany obiad, szczęśliwe dzieci i jeszcze czas na szycie. Najlepiej szyje mi się w nocy. Gdy dom już śpi i mogę bez przeszkód puścić wodze fantazji. Wtedy właśnie wymyślam nowe wzory i fasony. Najczęściej też nocą piszę bloga. Coś na podsumowanie? Może to, że chociaż przysiółek, na którym stoi nasz dom, Piekłem się nazywa dla nas tu jest niebo totalne. Nasze Niebo.
Tekst: Joanna Włodarska
Fotografie: Rafał Lipski
Blog Zuzi: http://szyciejestpiekne.blogspot.com/