Stare siedlisko z sadem, lasem i jeziorkiem oddam w dobre ręce – takie ogłoszenie znaleźć chciałby każdy. Niestety, prawdziwe okazje trafiają się rzadko. Jeśli chcecie uciec z miasta – zacznijcie szukać swojego miejsca już teraz.
Zima to najlepszy czas na kupowanie ziemi. Zwłaszcza jeśli padają banki, a każdy dzień przynosi informacje o kolejnych krachach na światowych giełdach. Eksperci finansowi zgodnie radzą, że w tak niepewnych czasach warto inwestować w dzieła sztuki, złoto i ziemię, także grunty rolne, które za kilka lat będzie można przekształcić.
Daleka okazja
Moda na wiejskie siedliska w Szczecinie dopiero się zaczyna. Ponieważ jednak coraz częściej wolimy inwestować w ziemię, niż trzymać oszczędności w bankach, na terenach podmiejskich pojawia się coraz więcej uciekinierów z blokowisk. – Sporo osób szuka, rozgląda się – mówi Aneta Remisiewicz z Agencji Nieruchomości „Akces”. – Nie jest to może boom, ale bardzo czytelny sygnał. Modnymi kierunkami są Bobolin, Kołbaskowo oraz graniczące z miastem Bezrzecze i Pilchowo. Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszą się oferty z tzw. lewobrzeża (Dobre Szczecińskie, Wołczkowo, Dołuje) niż prawobrzeża. Wabikiem, jak zawsze, są lepsze drogi, no i przychylne nastawienie lokalnych samorządów do nowych osadników. W promieniu 50 kilometrów od Szczecina dobrze sprzedaje się ziemia rolna. Ludzie kupują działki o powierzchni 3000-3500 metrów. Poniemieckie domy i młyny nad Drawą czy Iną, leśniczówki na obrzeżu Puszczy Bukowej lub Goleniowskiej – to w tej okolicy miejsca w zasięgu ręki. – Prawdziwych okazji trzeba jednak szukać 50-70 km od miasta – radzi pani Aneta. Agencja ma teraz działki siedliskowe nad jeziorem w okolicach Goleniowa, gdzie za ponad 3 tysiące metrów trzeba zapłacić zaledwie 70 tysięcy złotych. W coraz modniejszym Trzcińsku-Zdroju działki rekreacyjne wyceniono na zaledwie 25-30 złotych za metr.
– W promieniu 20 kilometrów od Gdańska próżno szukać tanich działek, o okazjach można zapomnieć – mówi Joanna Bień z agencji „Apeks”. Niegdyś modne Żuławy ustąpiły miejsca okolicom Rębiechowa, Żukowa, Banina. Dociera tam komunikacja miejska i prywatna, gminy są dobrze zarządzane, czyste, mają piękne tereny. Wszystko to przyciąga kupujących. Ceny działek idą w setki tysięcy złotych. Tak zwane okazje często zawierają w sobie jakiś haczyk – na przykład nieuregulowany status prawny, skłóconych spadkobierców. Podobnego zdania jest Grażyna Licke z wrocławskiego biura LG „Nieruchomości”. Jej zdaniem sprzedający domy i grunty przestali się spieszyć. Zamiast obniżyć cenę, wolą poczekać. – Tyle że grunty tanieją nawet w samym Wrocławiu. W ciągu ostatniego roku na peryferiach miasta ceny spadły z poziomu 500-600 złotych do 400-450 złotych. Dalej od miasta działki można kupić już za 150-180 złotych za metr, a w promieniu 30 kilometrów nawet za 80 złotych – wylicza.
Najbardziej pożądane tereny leżą przy szosie wylotowej na Kudowę-Zdrój, w gminie Święta Katarzyna, na trasie do Kątów Wrocławskich. Modne są Tyniec, Żurawina, Czernica, Jelcz i Oleśnica. Dalsze miejscowości nie są wśród wrocławian tak popularne, bo fatalne drogi utrudniają dojazd do pracy. Szkoda, bo w okolicy urokliwych uzdrowisk Świeradowa czy Szczawna można spotkać cudowne stare domy na sprzedaż. Osiedlają się w nich często artyści, którzy nie muszą codziennie gnać do pracy.
Gdzie bliżej szukać ciekawych ofert? Na przykład w Długołęce za działkę budowlaną wystarczy zapłacić już po 100-120 zł, w Kobierzycach, gdzie siedliskową działkę wyceniono po 74 złote, lub w Miękini (50 zł za m2).
Tanio na wschodzie
Lubelszczyzna jest bardziej przyjazna portfelom. Tutaj ziemia w promieniu 15 kilometrów od stolicy regionu kosztuje średnio 50-60 złotych za metr. Miłośnicy starych chałup często znajdują tu prawdziwe perełki. Większość z nich ma jednak zasadniczy feler – działki są wąskie i długie. Okazją są więc dwie sąsiadujące ze sobą działki, które można scalić i podzielić tak, żeby zmieścił się parterowy domek. Jeszcze taniej jest pod Rzeszowem – popularne miejscowości to Krasne, Łańcut, Tyczyn, Boguchwała. Okazji nikt nie szuka w agencjach; trzeba po prostu wsiąść do samochodu i jeździć po okolicy. – Wycieczki bywają opłacalne, bo można kupić ar ziemi za 1000-2000 złotych, ale trzeba sprawdzić, czy działka ma dojazd i szansę podłączenia do mediów – radzi właściciel agencji nieruchomości Lech Filipak. Im dalej od Rzeszowa, tym taniej. Spadło nawet zainteresowanie Bieszczadami, gdzie na sprzedaż wystawiono bardzo dużo działek. Kupują je głównie mieszkańcy centralnej Polski.
Ruchliwi warszawiacy
Agenci z Krakowa zaobserwowali, że ostatnio starsi wyprowadzają się z miasta na daleką wieś, a młodzi budują jak najbliżej, nie dalej niż 15 km od granic miasta. Małgorzata Setlak z Centrum Nieruchomości mówi, że sporo osób wynosi się na zachodnie peryferia, do Liszek, Brodła, i na południe, do Sułkowic, Dobczyc, Trąbek. Jednych i drugich przyciągają dobre drogi i autostrada lub obietnica modernizacji zakopianki. – Okazje? To rzadkość. Jeśli ar wyceniony jest na 10 tysięcy złotych, to sprzedaje się na pniu – ocenia pani Małgorzata. Największy ruch panuje pod Warszawą. – Jeśli ktoś musi wydać 650 tysięcy złotych na 80-metrowe mieszkanie, to za podobne pieniądze będzie miał większy dom. A jeżeli zdecyduje się na kupno działki i budowę, to zostanie mu jeszcze na meble – uważa Zbigniew Ziółkowski z Agencji Nieruchomości „Nasza”.
Po prawej stronie Wisły jest jak zwykle taniej. Więcej także ofert, bo przez lata mało tu inwestowano. Teraz, dzięki unijnym dotacjom, widać zmiany. Powstają kanalizacje, wodociągi, drogi. Wraz z nimi rosną ceny działek – w ciągu ostatnich trzech, czterech lat podskoczyły już kilka razy i sięgają 500, a nawet 700 złotych za metr 12-15 kilometrów od stolicy. Dalej można jeszcze kupić ziemię po 200-300 złotych za metr. Sporo osób wyprowadza się do Marek i Ząbek. Jeszcze kilka lat temu po łąkach ganiały tu zające i sarny, teraz jednak Warszawa zaczyna wchłaniać te przedmieścia. Ładne działki z lasem i wodą można znaleźć dalej, w okolicy Halinowa, Dobrego, Radzymina, Wyszkowa na wschodzie, Legionowa, Nowego Dworu Mazowieckiego czy Serocka na północy, a także Tarczyna. – Prawdziwą okazją jest kupienie domu z działką za mniej niż 400 tysięcy – dodaje Zbigniew Ziółkowski. – Nie można wykluczyć, że światowy kryzys finansowy spowoduje obniżenie wyśrubowanych cen domów, ale raczej nie cen samych gruntów.
Tekst: Krzysztof Mich
Fotografie: Forum, Archiwum