
Sielskie życie za miastem - dom urządzony między shabby chic a klasyką angielską
Domy w PolsceOd czego się to wszystko zaczęło? Chyba od „Ani z Zielonego Wzgórza” – śmieje się Monika.
Ukochana książka z dzieciństwa działała na wyobraźnię.
Przygody dziewczyny były ciekawe, ale fascynowała ją też cała otoczka: spokojne życie na prowincji w domku z zielonym szczytem dachu, który na ścianach ma kwieciste tapety i drewniane boazerie, a w oknach zazdrostki.
Nostalgiczna estetyka sprzed stu lat.
Kto tu mieszka?
Monika z Kamilem, synem Karolem i córkami: Wiktorą oraz Emilią.
Inspiracje z dzieciństwa, które zostają na zawsze - skąd wziął się pomysł na dom w stylu retro?
Monika wiedziała, że jeśli kiedyś będzie miała własny dom, to urządzi go właśnie w takim dworkowo angielskim stylu retro. Nic to, że w Anglii nigdy nie była, a akcja „Ani z Zielonego Wzgórza” dzieje się akurat w Kanadzie. Po prostu to było to. Marzyła o dużym domu z kuchnią z fajerkami i kaflowymi piecami, a Kamil, jej mąż, delikatnie próbował ściągać ją na ziemię.
W końcu jednak obydwoje podjęli decyzję, że chcą mieć dom na wsi. Całe życie mieszkali w niewielkiej Sobótce u stóp góry Ślęży. W sumie nie było tu od czego uciekać, po prostu wiedli zwykłe życie w bloku w małym mieście. Ale marzenia to marzenia. Zaczęli rozglądać się za ziemią do kupienia. Wiadomo było, że dom postawią sami,
bo Kamil to budowlaniec.
Zobacz też: Na skraju puszczy: prowansalskie wnętrza niebieskiego domu



Wnętrza w stylu shabby chic – krok po kroku
– Mój tata kupił parę lat temu działkę, na której stała niegdyś cegielnia, i w końcu to tam postanowiliśmy się pobudować – opowiada Monika.
Teren był duży, ona chciała mieć duży dom, prawdziwy dworek. Kamil wolał coś mniejszego.
Spotkali się w pół drogi: kupili gotowy projekt niewielkiej willi i nieco go rozbudowali. Powiększyli wejście i dobudowali werandę w angielskim stylu.
Większy zrobili także salon i otworzyli go na kuchnię. Garaż przerobili na pokój dla dzieci.
Dom jest parterowy, z użytkowym poddaszem, ale góry już postanowili nie urządzać.
Wystrój wnętrza powstawał stopniowo. Monika szukała inspiracji w czasopismach, potem w coraz lepiej
rozwiniętym wnętrzarskim internecie. Podobały jej się wnętrza w stylu shabby chic i prowansalskie.
No i oczywiście te klasycznie angielskie. Chciała, by jej dom wyglądał, jakby ktoś zamieszkał w nim przed stu laty.
Jeździła na targi staroci, przywoziła do domu znaleziska.

Stylowe DIY we wnętrzach
– Doszłam do wniosku, że aby to wszystko się udało i do siebie pasowało, muszę nauczyć się renowacji mebli – opowiada. Tak też zrobiła.
Z niektórymi rzeczami pomagał jej Kamil – szczególnie przy rekonstruowaniu sprzętów. Ale malowaniem, przecieraniem, odświeżaniem zajmowała się sama.
Dom zapełniał się meblami stopniowo, wypierając stare, „zwykłe” sprzęty. Już na samym początku udało się im zdobyć dębowe deski z rozbiórki starej stodoły.
Zrobili z nich ozdobne przejście między kuchnią a jadalnią, a jedną deskę ułożyli nad ceglanym kominkiem.
– Cieszę się, że tak wcześnie zaczęłam zbierać meble do domu, bo dziś coraz trudniej o fajne przedmioty, takie z duszą – zauważa właścicielka.
Dobrali do nich kilka nowych rzeczy: fotel i kanapę, a także zabudowę w kuchni z Ikea. Tę jednak Monika szybko przemalowała z oryginalnego brązowego koloru.
Gospodarze zrobili też pasujący do klimatu wnętrza okap kuchenny, a Kamil stworzył własnoręcznie wyspę.

Lawenda, pelargonie i życie w rytmie slow
Do swoich znalezisk podchodzili kreatywnie: ciężką szafę Kamil rozdzielił na dwie części.
Z dołu powstała szafka pod telewizor, z góry, po przeszkleniu, witryna na porcelanę i szkło.
Styl wnętrza Monika podkreśliła kolorem – złamaną bielą w odcieniu bawełny. T
apety w kwietne wzory sprowadzone są ze Szwecji, dopasowała do nich kolorowe, falbaniaste firanki. Kamil sam zrobił drewnianą boazerię.
Obrazy, które wiszą na ścianach, kupili jeszcze rodzice Moniki.
Z jadalni można wyjść bezpośrednio do ogrodu. Teren jest duży, rośnie tu także sad. Kamil hodował swego czasu kozy i owce, sam przygotowywał sery.
Potem mieli stadko kur i gęsi. Monika zajęła się pielęgnowaniem rabat. Wkoło domu wysadziła mnóstwo lawendy.
Czuła, że to typowo wiejskie kwiaty i będą tu idealnie pasować. W domu z kolei królowały pelargonie: wystawiła doniczki w niemal każdym pomieszczeniu.
Potem zastanawiali się całą rodziną, jaką nazwę dać swojemu miejscu: „dom w pelargoniach” czy może „dom na lawendowym wzgórzu”.
Bo wzgórza są wszędzie wkoło, no i tak ładnie się kojarzy z książką Lucy Maud Montgomery.
TEKST: STANISŁAW GIEŻYŃSKI
ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZICKI
stylizacja: JOANNA KOWALCZYK
instagram bohaterów reportażu: @domowa_nostalgia