Kto tu mieszka? Pia Petersson z mężem Andersem. Czasem pomieszkuje z nimi syn Fredrik. Mają trzy psy, pięć koni, kota i kury.
Dopiero co ułożyli sobie nowe życie na wsi, gdy wpadło im w ręce ogłoszenie o starej farmie na sprzedaż. Na szczęście Pia lubi zaczynać wszystko od początku.
Spokojnie, to tylko awaria – powiedziała sobie Pia, kiedy na głowę zaczął jej lecieć tynk.
– Okazało się, że ściany naszego świeżo wyremontowanego domu są tak zawilgocone, że musimy zacząć remont od nowa – dziś wspomina ze śmiechem. Wtedy strzepnęła z siebie resztki białego pyłu i niewzruszona skończyła obiad. Gdy kupuje się dom z 1925 roku, takie niespodzianki nikogo nie dziwią.
– Najbardziej nie mogę uwierzyć, że w ogóle tu trafiłam. Dopiero co wprowadziliśmy się na farmę w Bönnarp. Wszystko było już prawie gotowe, zaczynaliśmy nowe życie. Ale przy niedzielnej kawie, przeglądając gazetę, trafiłam na ogłoszenie: „Stara farma trzydzieści kilometrów od centrum Malmö” – opowiada Pia. Trolleberg leży tylko kawałeczek od lotniska pod miastem i niecałą godzinę drogi od portu w Ystad, gdzie codziennie wpływają promy ze Świnoujścia i Bornholmu. – Po co ja w ogóle to czytam? – przeszło jej przez myśl.
Ale ciekawość była silniejsza
Postanowili z mężem, że wybiorą się tam po prostuna miłą niedzielną wycieczkę, nic więcej. Kiedy stanęli na podwórzu, byli pewni, że tu zostaną. Następnego dnia lecieli na długo planowany urlop do Grecji. Pia zamiast cieszyć się wakacjami, siedziała w hotelu z uchem przy słuchawce i negocjowała cenę.
Po powrocie od razu pojechali na farmę. Na miejscu czekali pośrednik i inni zainteresowani kupnem klienci. – Nie mogłam uwierzyć. To byli nasi dobrzy znajomi! Gdy zobaczyli, jak bardzo nam zależy, od razu odpuścili – dodaje.
Pia uważa się za szczęściarę
Dom otaczają pola i bukowy las, a na podwórku rośnie łubin i pachnący bez. Bernardyn Bertil śpi w najlepsze i chrapie tak, że aż ziemia drży. Buster i Nisse, dwa labradory, ganiają po podwórzu. Pia jak co rano wypuszcza na padok piątkę koni. Przygotowuje się do lokalnych zawodów jeździeckich.
– W klasie amatorskiej – od razu dodaje. Na profesjonalną jazdę nie miałaby czasu. Jeszcze tylko zajrzy do kur i zajmie się pracą. Jest graficzką. Razem z Andersem prowadzą agencję reklamową. Szybko zdecydowali, że zamiast dojeżdżać do Malmö, przeniosą biuro na wieś.
– Tu zawsze jest co robić – dodaje Pia.
Na początku dom wyglądał jak drewniana skrzynka
Obniżane sufity, niebieskie ściany, które pamiętały lata 70., i małe okna. – Wyburzyliśmy część ścian działowych
na parterze, odsłoniliśmy oryginalne belki stropowe i pomalowaliśmy dom na biało – wylicza. Gdy na głowę zaczął lecieć im tynk, wykorzystała okazję i dobudowała werandę. Wychodzi się na nią z kuchni, prosto na ogród.
Pia uważa, że dom jest za duży dla niej i Andersa
Ich syn Fredrik jest już dorosły i tylko czasem wpada na kilka dni, jej rodzice z kolei są za starzy na przeprowadzkę na wieś, dlatego pięć lat temu postanowiła, że otworzy pensjonat. Następnego dnia po tym, jak wystawiła ogłoszenie, mieli już pierwszych chętnych. I to aż z RPA! Tak się zaprzyjaźnili, że przyjeżdżają tam co roku. – Bo dla nas pensjonat nie jest sposobem na zarabianie, tylko na poznawanie ciekawych ludzi – kończy swoją opowieść Pia.
Kontakt do właścicieli www.trolleberg.se
Tekst: Pia Mattsson/house of pictures
Opracowanie Magdalena Burkiewicz