Wyskoczyć jak filip z konopi. Jak doszło do tego, że imię Filip kojarzy nam się z konopiami? I czemu wyskakiwanie z nich jest synonimem robienia głupstw lub mówienia niedorzeczności? Legenda obarcza winą pewnego szlachcica, Filipa rzecz jasna, który w XVII wieku przez bite cztery dekady wojował z Tatarami i innymi wrogami Rzeczypospolitej. Wreszcie osiadł w swoim majątku o wdzięcznej nazwie Konopie. A niedługo potem, jak na szlachcica przystało, udał się na sejmik.
Jednakże imć Filip bardziej nawykł do machania szabelką niż pokojowych obrad – gdy oddano mu głos, zaczął mówić nie na temat, budząc powszechną wesołość. Historyjka o Filipie z Konopi zrobiła furorę w całej Rzeczypospolitej. Ale samo przysłowie jest o wiele starsze. Wywodzi się z gwary myśliwskiej – na Rusi filipem nazywano zająca, który kryjówki chętnie szukał we wszechobecnych niegdyś krzewach konopnych. Zające, zamiast przeczekać nagonkę, wyskakiwały z konopi, demaskując się przed myśliwymi. I właśnie to niedorzeczne zachowanie przekuto na przysłowie.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: Naturepl/Be&W, Stockfood/Free, East News, shutterstock.com