Staw prawie naturalny
W gładkiej tafli odbija się niebo, pod liśćmi lilii wodnych przemykają oswojone karasie. W odwiedziny wpadają żaby, jeże, ptaki, motyle. Woda w ogrodzie cudownie koi nerwy.
W naturze dzikie stawy radzą sobie same. Ryby pływają szczęśliwe, bez pomocy zdobywają jedzenie w gęstwinie roślin. Z dziesiątkami malutkich ryb, które się co roku wylęgają, nie ma problemu. Część z nich przetrwa, reszta nie… jak to w przyrodzie. Ryby bez wyrąbania przerębli i sztucznych zabiegów dzielnie przeżywają zimę. Wystarczy wiosną usunąć suche łodygi roślin, co i tak jest sporą pracą, a jesienią wyławiać liście. Resztę zostawmy naturze. Tak jest najlepiej i najpiękniej.
Planujemy i kopiemy
Zanim zaczniemy budować staw, narysujmy plan, a nawet zróbmy prostą makietę działki. Można przenieść altankę, rabatę, przesadzić mniejsze drzewa, ale domu (bo stoi) oraz stawu (bo wykopany) przesunąć się nie da. Wszystko więc omówmy z rodziną kilka razy. Pamiętajmy, że słońce powinno docierać do oczka przynajmniej przez 5–6 godzin dziennie (zbyt mocne nasłonecznienie źle wpływa jednak na małe zwierzęta i ryby). Drzewa zostawmy w odległości co najmniej kilku metrów od brzegu, ponieważ spadające jesienią liście niepotrzebnie zanieczyszczają wodę. Warto mieć w pobliżu bieżącą wodę i prąd (żeby podłączyć pompę na przykład do fontanny).
Czym wyłożyć dno? Szczęśliwcami są ci, którzy wystarczy, że wykopią dół, a natychmiast pojawia się woda. Wtedy staw jest całkowicie naturalny. Większość z nas musi jednak czymś dno uszczelnić. Zanim kupimy folię, rysujemy lub wyznaczamy palikami i sznurkiem zarys stawu. Teraz nareszcie kopiemy. Można koparką, ale przy małych i średnich stawach doradzam kopanie ręczne. Tylko wtedy precyzyjnie zbierzemy warstwę urodzajnej próchnicznej ziemi, zwanej humusem, niezwykle cennej dla ogrodu. To właśnie z niej rośliny czerpią pokarm. Nie mieszajmy jej z jałową warstwą znajdującą się pod spodem ani nie odwracajmy ziemi do góry nogami. Humus rozpoznamy po kolorze – to ciemniejszy pas grubości 10–30 cm, wyraźnie różniący się od jaśniejszego podglebia.
Jak głębokie powinno być oczko? Najlepiej, jeśli ma półtora metra, żeby mogły w nim spokojnie zimować ryby. Górną warstwę już zdjęliśmy. Teraz koniecznie sprawdźmy, czy teren jest równy. Potrzebna będzie poziomnica i długa prosta łata, którą opieramy na brzegach wykopu. Gdy teren jest pochyły, brzeg z jednej strony musi być wyższy, żeby woda się nie wylewała.
Zaproszenie do kąpieli
Formowanie ścian zaczynamy od brzegu. Chociaż z jednej strony powinien schodzić łagodnie do wody, by ptaki i drobne zwierzątka albo nasz pies czy kot mogły napić się wody. Może to być rodzaj piaszczystej lub żwirowej plaży, z której chętnie skorzystają żaby czy jaszczurki. Kopiąc, od razu formujemy wewnętrzne półki, na których później ustawimy rośliny w koszach. Pierwszą półkę, dla roślin przybrzeżnych, planujemy na głębokości 15–20 cm, następną na 30–40 cm. Muszą być gładkie, ubite i szerokie.
Dopiero teraz możemy wymierzyć oczko i obliczyć, ile potrzebujemy folii. Opuszczamy sznurek wzdłuż ścian do dna, mierząc długość i szerokość. Dodajemy po mniej więcej 40 cm na brzegi. Gdy wykop jest gotowy, przygotowujemy podkład – pokrywamy dno 2–5-centymetrową warstwą piasku lub całość wykładamy miękką geowłókniną. Specjalną folię do oczek wodnych (polecam czarny syntetyczny kauczuk, zwany EPDM, elastyczny i rozciągliwy nawet w niskich temperaturach) kupimy w centrach ogrodniczych. Sprzedawana jest w rolach o różnej szerokości od 2 do 16 m i długości do 26 m. Dużo waży i nie zmieści się do samochodu osobowego. Folią najlepiej wykładać dno, gdy jest już ciepło.
Możemy łączyć ją na wymiar w ogrodzie, korzystając z kleju, taśm albo zgrzewarki. Ale jest też możliwość zamówienia w fabryce gotowej płachty, na którą czeka się około dwóch tygodni. U mnie fachowiec zgrzewał na miejscu pasy folii, dopasowując je do dołu. Teraz w akcji bardzo pomocni będą przyjaciele i sąsiedzi. Folii nie należy napinać, aby się nie obsunęła. Potem do oczka wlewamy trochę wody i zabieramy się za kształtowanie brzegów. Warto położyć na nie geowłókninę, gdy chcemy, aby staw był pokryty kamieniami lub żwirem (nie będą się obsuwały). Wykończenie brzegu jest niezwykle ważne. Trzeba zrobić to tak, żeby gleba otaczająca sadzawkę nie zasysała z niej wody. Pozostawiony brzeg folii wywijamy więc i pionowo wkopujemy. Maskujemy go żwirem lub kamieniami.
Patrzą żabim oczkiem
Niezapominajki, kosaćce, pałki wodne, nenufary, jaskry, kaczeńce. Klimat naszego jeziorka stworzą rośliny. Bez nich staw wygląda jak kałuża. To właśnie one umożliwią zachowanie równowagi biologicznej. Wybierzmy się po nie nad okoliczne dzikie jeziorka. Wykopmy sadzonki, patrząc, w jakim miejscu rosły – w strefie przybrzeżnej czy wody głębokiej. Najłatwiej posadzić rośliny podwodne: wywłócznika, jaskra wodnego, rogatka sztywnego i moczarkę kanadyjską. Wystarczy odłamać lub wyłowić kilka łodyg i wetknąć ich pęczki w swoim stawie – szybko się ukorzenią. Nie będziemy mieć raczej problemu ze znalezieniem babki wodnej, sitów, kosaćca żółtego i pałek. Wybierajmy młode samosiejki, gdyż z wykopaniem kłącza dojrzałej pałki mogą być problemy (waży kilkanaście kilogramów). Warto też rozejrzeć się za niezapominajką błotną, jeżogłówką, tojeścią rozesłaną, strzałką wodną i kaczeńcem. Dlaczego powinny być sadzone w pojemnikach? Bo gatunki wodne wypuszczone na wolność szybko zarastają jeziorko. W sklepach ogrodniczych można kupić zarówno rośliny, jak i ażurowe kosze. Przed napełnieniem kosza podłożem należy wyłożyć go jutą (chroni przed podmywaniem). Dopiero teraz przychodzi czas na zalanie oczka.
Rybka zje komara
Wielu z nas chciałoby mieć ryby. Dwa–trzy tygodnie po nalaniu wody kupmy kilka, na przykład czerwonych karasi, żeby wyjadały larwy komarów, które nieuchronnie złożą jaja na powierzchni stojącej wody. Z komarami rozprawiają się też żaby. Na początku ryby dokarmiamy, a gdy nasz staw zacznie przypominać naturalny zbiornik, nie musimy się o to troszczyć, bo znajdą w wodzie sporo jedzenia (rośliny, owady, drobne żyjątka). Gdy przywieziemy ryby, nie wpuszczajmy ich od razu do stawu! Najpierw zamknięty worek, w którym były przewożone, połóżmy na powierzchni wody na 15–20 minut, by temperatura w worku zrównała się z temperaturą w oczku wodnym, a ryby nie doznały szoku.
EM-y w stawie
Staw ma różne fazy rozwoju. Najpierw jest młody, potem ma wspaniały okres dojrzałości, w końcu zaczyna się starzeć. Rośliny nadmiernie się rozrastają, pojawiają się glony, rozkładające się pokłady osadu dennego wydzielają niezdrowy dla ryb metan, amoniak i nieprzyjemnie pachnący siarkowodór, w wodzie jest przez to coraz mniej tlenu. Do niedawna każdego właściciela jeziorka czekało co parę lat wypuszczanie wody, usuwanie mułu, chemiczna walka z glonami. Od kilku lat wszelkie problemy rozwiązują Efektywne Mikroorganizmy, w skrócie znane jako EM. To kompozycja pożytecznych bakterii, między innymi kwasu mlekowego oraz drożdży. Można je kupić na przykład w firmie Greenland. Bakterie się nie przemieszczają, więc musimy dotrzeć jak najbliżej do mułu. Wykorzystajmy opryskiwacz plecakowy i długą sztycą wprowadźmy roztwór preparatu na dno. To jedyna trudność. Teraz odniesiemy już same sukcesy. Osad zostanie rozłożony do prostych składników mineralnych, znikną glony, woda stanie się przejrzysta, ryby będą zdrowsze, a my unikniemy ciężkiej pracy. Czy to nie brzmi zachęcająco?
LILIE WODNE
Nenufary, a po polsku grzybienie, są bez wątpienia królowymi ogrodów wodnych. Kwiaty mają białe, żółte i różowe, pomarańczowe, czerwone. U wielu odmian piękne są też liście: w łatki, plamki, cętki, a nawet marmurkowy bordowo-brązowy wzorek. Wybierając odmianę, zwróćmy uwagę na głębokość zanurzenia (od 10 do 150 cm). Nie kupujmy też zbyt wielu roślin, bo być może w naszym oczku mamy tylko miejsce na jeden lub dwa okazy. Minimalna powierzchnia lustra wody dla miniaturowych odmian to 30 x 30 cm i około 2 x 2 m dla największych (sadzimy je najgłębiej). Lilie nie mogą zasłonić całego lustra wody, bo będzie to niekorzystne dla ryb i innych mieszkańców wody. Grzybienie kochają słońce. Najlepiej sadzić je wiosną (zanim wypuszczą liście) do ażurowych koszy. Jako podłoża można użyć mieszanki ziemi z ogrodu z domieszką gliny i piasku.
Na wierzchu kosza powinna być warstwa przepłukanego piasku i kamyki, które zapobiegną wykopywaniu rośliny przez ryby i zabrudzeniu wody. Mocujemy też drutem kłącze do pojemnika, ponieważ nieukorzenione mają tendencję do wypływania na powierzchnię wody. Młode sadzonki początkowo ustawiamy w koszu na głębokości dopasowanej do długości ich łodyg, żeby liście utrzymywały się na powierzchni. Gdy lilie podrosną, można je opuścić. Na zimę zostawiamy je w wodzie. Dobrze jest znaleźć specjalistyczną szkółkę lub sprzedawców zajmujących się roślinami wodnymi.
FENG SHUI: OCZKO JAK NERKA
Wszystkie elementy na Ziemi połączone są strumieniami energii. Przede wszystkim są to żywioły: woda, ziemia, drewno, metal, ogień. Odpowiadają one stronom świata, roślinom i przedmiotom. Kiedy energia przepływa między nimi w sposób prawidłowy, następuje rozwój, jeżeli zakłócamy jej obieg – powodujemy destrukcję. Najlepszymi miejscami dla wody na działce są części: południowo-wschodnia, wschodnia, ewentualnie południowa.
Kształt oczka wodnego powinien przypominać nerkę skierowaną rogami w kierunku domu, koło lub elipsę, ale nigdy jego brzegi nie mogą przebiegać po liniach prostych. Oczko blisko tyłu domu i na wprost wejścia nie jest korzystne, bo może wpływać na gorszą sytuację materialną właścicieli.
Tekst: Anna Słomczyńska
Fotografie: Anna Słomczyńska, Gap/Flora Press, Gap Photos