Duża jak kot, zwinna jak wiewiórka, przechodzi nawet przez mysie dziurki. Śliczna i ciekawska, a przy tym bardzo inteligentna. Kuna – to trudny sąsiad. Co więc zrobić, jeśli zamieszka pod twoim dachem?
To właśnie kuny domowe są duchami buszującymi po strychach i poddaszach, z piekielnym łoskotem zjeżdżającymi nocą w rynnach. Jednak do tych hałasów można się przyzwyczaić, gorzej, że zwierzątka drążą korytarze w wełnie mineralnej ocieplającej dachy, robią w niej gniazda i nieprzyjemnie pachnące ubikacje, przegryzają izolację. Potrafią nawet przeciąć kable lub przewody hamulcowe w samochodzie. Do swych gniazd znoszą nam szczątki upolowanych zwierząt. Są dostatecznie duże i silne, by zabić królika, ale zwykle wystarczają im szczury, myszy i ptaki. Uwielbiają jajka i owoce, zwłaszcza wiśnie i czereśnie.
Ich leśne kuzynki nie garną się do ludzkich siedlisk – wolą spać w dziuplach i harcować w koronach drzew. Jedne od drugich najłatwiej odróżnicie po łatce na piersiach: leśne mają żółtawą, a domowe śnieżnobiałą i rozdwajającą się nad przednimi łapkami.
Jeśli wprowadziły się pod wasz dach, macie poważny problem. I dwa wyjścia. Albo pogodzić się z losem i cieszyć z tego, że wytępią przy okazji gryzonie, albo wojować z nimi, czasem do upadłego. Na blogach i forach internetowych znajdziecie tysiące skarg na tych małych myśliwych i niewiele godnych polecenia metod walki. Przed wojną w gospodarstwach hodowano borsuki, które pilnowały kurników przed napadami łasicowatych, w tym kun, oraz lisów. W naturze ten zwierzak jest groźnym wrogiem kuny, bo niszczy norki, w których wychowują się młode. Niestety, w Polsce wybijano borsuki, bo na wsiach wierzono w cudowne właściwości lecznicze ich sadła. Kuny bardzo się więc rozmnożyły przy domach. Walczono z nimi tyleż brutalnie, co mało skutecznie. Otóż na krokwiach dachowych rozsmarowywano wilczy lub lisi smalec. To odstraszało kuny przynajmniej na jakiś czas. Podobnie jak odchody dużych drapieżników, na przykład wilka albo niedźwiedzia!
Zanim przystąpicie do działania, przypominamy, że kuny są pod ochroną. Nie wolno ich truć (jeśli nie z powodów prawnych, to choćby dlatego, żeby – rozkładając trutki – nie uśmiercić własnego psa; poza tym jeśli zwierzątko padnie zakopane w wełnie po dachem, zasmrodzi dom niemal na zawsze) ani w żaden inny sposób mordować. Można za to przeganiać.
NAJBARDZIEJ EKOLOGICZNE SPOSOBY PRZEPĘDZANIA KUNY
- Na początek warto wiedzieć, że kuny mają doskonały węch, więc standardowe pułapki z jajkiem, choć za jajkami przepadają, ominą z daleka. Są tak bystre, że potrafią wyjeść przynętę z klasycznej pułapki na myszy czy szczury.
- Wszędzie wlezą, ale nie lubią ostrych krawędzi ani szpikulców. Można więc zabezpieczyć otwory w dachu i pod dachówkami (zwierzątko najbardziej lubi faliste, bo najłatwiej pod nimi buszować) oraz rynny ciernistymi gałęziami, na przykład akacjowymi.
- Na okna dachowe warto zakładać siatki, na ściany pod dachem zapory z blach.
- Również na rynny nakładamy siatki tzw. przeciwszpakowe oraz obrączki z nastroszonych drucików. Ale uwaga, kuny wdrapują się do góry po wszystkim oprócz szkła i to na duże wysokości, skaczą w pionie na trzy metry, a w poziomie nawet na pięć, więc jeśli macie w pobliżu domu drzewo, i tak wejdą na dach.
- W wydrążonych korytarzach i na kunich ścieżkach można rozłożyć sierść psa (ponoć działa odstraszająco, jak przedwojenny wilczy smalec).
- W pełni naturalną metodą jest hodowanie hałaśliwych terierów lub łownych kotów. Drapieżnik potrafi jednak zadrzeć z domowymi zwierzakami i dotkliwie je poranić.
- Niektórym udaje się złapać kunę w tzw. pułapkę żywołowną (można taką kupić na Allegro za 100–200 zł) i wywieźć do lasu, najlepiej jak najdalej od domu. Przywiązana do bezpiecznego siedliska potrafi jednak wrócić.
- Jeśli wszystko zawodzi, można wezwać ekipę z elektronicznymi odstraszaczami, które wydają nieprzyjemne dźwięki (rewelacyjne urządzenie skonstruował ponoć Antoni Przychodzień, inżynier z Bielska-Białej, e-mail: pai@o2.pl). Możecie się jednak spodziewać, że na początek spece każą wam wyciąć drzewa i krzewy spod domu, bo takie otoczenie bardzo sprzyja kunom. Koniecznie trzeba też usunąć z najbliższej okolicy śmietnik. No i zrobić porządki na strychu – im więcej gratów wyniesiecie, tym mniej będzie się tam podobało kunie.
Kuna domowa to drapieżnik zżyty z ludźmi, nawet w miastach. Lubi stodoły, stajnie, dobrze ocieplone wełną dachy. Na łowy rusza nocą. Ma szarobrązowe ostre futerko, ponad pół metra długości, krótkie nóżki i 30-centymetrowy ogon. Wiosną, w marcu lub kwietniu, rodzą się maluchy – zwykle trójka (po czerwcowo-sierpniowych godach). Matka karmi je mlekiem. Gdy po 38 dniach otworzą ślepka, zaczynają wraz z nią harcować.
Tekst: Monika Grzybowska
Fotografie: Biosphoto/Mak Media, EK Pictures, Forum