drewniana chata

Bieszczadzkie siedlisko z łemkowskich chyży: dzika przyroda i autorska kuchnia

Pensjonaty

Żeby naprawdę dobrze gotować, nie wystarczy odtworzyć przepisu. Trzeba to kochać, a poza tym mieć to coś, co sprawia, że intuicyjnie wiesz, jakie składniki warto połączyć, by efekt oszołomił podniebienia. I Maciej to ma. Gotowania uczył się na Wyspach Brytyjskich, gdzie żyli z Ewą 12 lat.

reklama

Wege agroturystyka w Bieszczadach

– Najpierw pracowałem w restauracji libańskiej – to lekka, świeża kuchnia. Potem w klasycznym brytyjskim gastropubie, a w końcu zostałem suos-chefem (czyli najważniejszym po szefie kucharzem) w dużej restauracji w prestiżowej dzielnicy Mayfair. Pod okiem najlepszych eksperymentowałem z nowoczesną kuchnią europejską. To była świetna szkoła i tego się trzymam.

Ale w swojej kuchni, w bieszczadzkim siedlisku Maciejewka, które z Ewą prowadzą, we dwoje wymyślają przepisy, a ich podstawą są lokalne składniki. Gości częstują pstrągiem z pobliskiej hodowli, z ziemniakami od lokalnego rolnika i czosnkiem niedźwiedzim albo purée z groszku od sąsiada. Z mąki z tutejszego młyna Ewa piecze chleby, a Maciek robi domowe makarony i ravioli z sianoporem (krojony cieniutko por na chrupko). Wszystko (poza rybami) w wersji wege.

– 16 lat temu Ewa przestała jeść mięso. Dołączyłem do niej parę lat później, ale tylko w domu – opowiada Maciej. – W pracy wciąż po nie sięgałem, bo trzeba było próbować steków i innych dań. Ale kiedy przenieśliśmy się w Bieszczady, klamka zapadła. Tu mamy obok na łące krowy i kury, pod płot podchodzą sarny. Traktujemy je jak sąsiadów, a tych się przecież nie zjada. I dużo satysfakcji daje nam, że gościom tak smakuje to, co gotujemy, że po wizycie w Maciejewce często jedzenie mięsa ograniczają.

Ewa i Maciej z psami z adopcji Albertem i Miśkiem. W domu mieszka też kot Myszka, a pod płot podchodzą sarny, jelenie, zające i żubry.
Ewa i Maciej z psami z adopcji Albertem i Miśkiem. W domu mieszka też kot Myszka, a pod płot podchodzą sarny, jelenie, zające i żubry.
Większość ceramiki zrobił specjalnie dla Maciejewki łódzki artysta Jurek Witek. Kute krzesła, karnisze, lampy i żelazne ozdoby to dzieło lokalnych kowali z Kuźni Skarbów.
Większość ceramiki zrobił specjalnie dla Maciejewki łódzki artysta Jurek Witek. Kute krzesła, karnisze, lampy i żelazne ozdoby to dzieło lokalnych kowali z Kuźni Skarbów.

Dokąd w Bieszczady po slow life?

Ale najwięcej radości Ewa i Maciek mają, gdy patrzą, jak zmieniają się ludzie, którzy przyjeżdżają do ich siedliska, szczególnie ci z dużych miast. W końcu po to zakładali agroturystykę – to sposób na życie i pracę, gdzie ma się kontakt z fajnymi ludźmi.

– Widzimy, jak się otwierają, uśmiechają z każdym dniem coraz bardziej, wyjeżdżają zrelaksowani i w świetnych humorach – opowiada gospodarz – a potem wracają. Zresztą doświadczyliśmy, jak to działa na własnej skórze. Po kilkunastu latach w głośnym i szybkim Londynie wreszcie mogliśmy zwolnić. Bieszczady bardzo temu sprzyjają – są dzikie, uduchowione, po prostu chce się tu być. A czas płynie inaczej – żyje się wolniej i blisko natury.

Gdy myśleli już o powrocie do Polski, zaczęli szukać spokojnego miejsca, gdzie mogliby osiąść. Ewa jest spod Poznania, a Maciej ze Słupska, objeżdżali więc w poszukiwaniu działki tereny nadmorskie i Bory Tucholskie. Ale wszędzie czegoś im brakowało. Aż kolega z Sanoka zaproponował długi weekend w Bieszczadach.

Nazwa Maciejewka to połączenie imion gospodarzy. Wpadł na nią Maciek podczas prac w obejściu, a Ewie od razu się spodobała.
Nazwa Maciejewka to połączenie imion gospodarzy. Wpadł na nią Maciek podczas prac w obejściu, a Ewie od razu się spodobała.
Obrazki z aniołami, podobnie jak kwiaty na ścianach klatki  schodowej, malowała lokalna artystka Justyna Kurkarewicz.
Obrazki z aniołami, podobnie jak kwiaty na ścianach klatki schodowej, malowała lokalna artystka Justyna Kurkarewicz.
maciejewka agroturystyka zahoczewie bieszczady

Przyjechali w czwartek i od razu byli jak urzeczeni – przyrodą, przestrzenią. A w piątek w Zahoczewiu, na końcu drogi pod lasem, zobaczyli swoje przyszłe siedlisko. Dwie chaty – nowe, ale zbudowane z dech z odzysku z łemkowskich chyży.

– Jakby do nas wołały: kupcie nas i żyjcie tutaj – opowiada Maciek. – Posłuchaliśmy ich. Po nocy przemyśleń zapadła decyzja, że w to idziemy. Jedną chatę wystarczyło urządzić. Druga była do wykończenia. Żeby to zrobić, dokupiliśmy jeszcze dwie rozebrane chyże, bo takie stare deski mają duszę. Taras zbudowaliśmy z rzecznych kamieni. I tak nasz długi weekend tu trwa już pięć lat. 

Więcej zdjęć łemkowskiej chaty obejrzysz w galerii.
Kontakt do właścicieli: Maciejewka.pl

Spróbuj przepisów z Maciejewki:
Tatar ze śledzia z kaparami
Orkiszowe ravioli z grzybami i szpinakiem
Beza z coulis truskawkowym i bitą śmietaną

TEKST: AGNIESZKA Wójcińska, STYLIZACJA: Karolina Migurska, ZDJĘCIA: Karolina Migurska i Mariusz Purta

Zobacz także:
Modry Ganek – slow life na Wzgórzach Dylewskich

Zobacz również