rustykalna chata na roztoczu

Rustykalna chata na Roztoczu - ciepłe drewniane wnętrza, niebieskie dodatki i sielski klimat.

Domy w Polsce

Kiedy remontowali chatkę, niewątpliwie wzbudzali zainteresowanie. Często na dachu auta jechały meble, z tyłu na hakach rowery. Gdyby ktoś otworzył bagażnik, zobaczyłby piłę, kosiarkę, nieraz farby czy kwiaty w donicach. Cudem mieściła się jeszcze rodzina – Anita z mężem, trzy córki i pies! W pełnym załadunku szczęśliwie przejeżdżali z Bielska aż pod ukraińską granicę. Było to trzy lata temu i od tego czasu wielokrotnie jeszcze przemierzali tę trasę.

reklama

Kiedy Anita z Jackiem pierwszy raz zobaczyli Roztocze, z miejsca się zakochali. – Jest takie nieskażone, prawdziwe, spokojne – mówią. – A sąsiedzi to wspaniali ludzie.

 

Kto tu mieszka? 
Anita z mężem Jackiem i dziećmi Marysia (najstarsza), Emilką i Natalką (najmłodsza). 
 

rustykalna chata na roztoczu

Niezwykła podróż po wymarzony dom – jak Anita i Jacek znaleźli swoją chatkę na Roztoczu

Kiedy remontowali chatkę, niewątpliwie wzbudzali zainteresowanie. Często na dachu auta jechały meble, z tyłu na hakach rowery. Gdyby ktoś otworzył bagażnik, zobaczyłby piłę, kosiarkę, nieraz farby czy kwiaty w donicach. Cudem mieściła się jeszcze rodzina – Anita z mężem, trzy córki i pies! W pełnym załadunku szczęśliwie przejeżdżali z Bielska aż pod ukraińską granicę. Było to trzy lata temu i od tego czasu wielokrotnie jeszcze przemierzali tę trasę.

Na Roztocze trafili w wakacje. – Byliśmy zaskoczeni, jak wygląda wschód Polski – opowiada Anita. – Jest taki prawdziwy i nieskażony. Tyle tam drewnianych chałup, które od zawsze nam się bardzo podobały. Marzyliśmy nawet, aby kiedyś zrobić remont takiego domu – dodaje. Zawsze z mężem coś tworzyli, a to dłubali w drewnie, a to przemalowywali, zajmowali się nawet spawaniem... Po powrocie do domu bili się z myślami i już po kilku dniach zdradzili przyjaciołom, że jadą szukać domu.

Na pytanie: „Kiedy?” padła odpowiedź: „Za tydzień”. Znajomi postanowili im towarzyszyć i służyć radą. Wydrukowali ogłoszenia i zdecydowali się rozwieszać je, gdzie się da.
Jadąc do cerkwi w Kniaziach, na tle malowniczych łąk zobaczyli przy drodze tablicę ogłoszeń. Powiesili na niej swoje.
– Zastanawialiśmy się, kto do nas zadzwoni, skoro widzieliśmy tylko dwa domy w okolicy – śmieje się Anita.

Okazało się, że jeszcze sześć kryło się wśród drzew. Jeden z nich był na sprzedaż. Umowę wstępną podpisali już następnego dnia.

Zobacz też: Wymarzony dom na wsi z sielskim ogrodem i kolekcją thonetów

rustykalna chata na roztoczu

Od ruin do rustykalnego piękna – jak odkrycie bali zmieniło plany remontowe starej chaty na Roztoczu

Z zewnątrz dom nie wyglądał dobrze, więc uznali, że nadaje się tylko do rozbiórki. Nadzieje pokładali w kamiennej oborze, którą planowali wyremontować, podobnie jak stodołę.
Plany się zmieniły, kiedy Jacek kupił książkę „Drewniane budownictwo Roztocza”. Dowiedzieli się wtedy, jak chałupy były budowane.
Zły stan desek na zewnątrz, tzw. obiciówki, nie oddawał tego, co mogło być pod spodem.
– A może tam są bale? – zadali sobie pytanie. Najchętniej sprawdziliby to od razu, niestety, rozwiązania zagadki trzeba było szukać 400 kilometrów na wschód.
Kiedy w weekend dotarli na miejsce, okazało się, że mieli rację. Pierwsze wizyty na Roztoczu przebiegały pod hasłem porządków w domu i licznych przybudówkach, gdzie znaleźli mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Stropy zostały ocieplone starymi ubraniami, które zmieścili w… siedemdziesięciu worach. Anita wzięła się za przemalowywanie ścian, położyła tapetę i zaczęła zwozić meble. Korzystali wtedy z wychodka za stodołą. Byli szczęśliwi, że w domu jest woda, bo po tylu latach niełatwo było ją uruchomić. Po pół roku jeżdżenia w tę i we w tę usiedli kiedyś z Jackiem pod orzechem. 
– Dotarło do nas, że sami wszystkiego nie zrobimy, że dach wymaga remontu. Ku naszemu zaskoczeniu sąsiad okazał się budowlańcem. Potem ktoś mi polecił mieszkającego dwie wsie dalej genialnego stolarza Zbyszka – mówi. 
 

 

– Jak robić remont przez telefon? Trzeba nadawać na tych samych falach i kochać drewno. Jedno wysyłało inspiracje, drugie realizowało pomysł. Im bardziej był szalony, tym bardziej Zbyszkowi się podobał – śmieje się Anita. Mówiła na przykład: „Zrobimy sufit ze starych dech”, a on już szukał odpowiednich. Szczytem szaleństwa okazała się wymiana obiciówki domu na starszą. U sąsiada była wiekowa, waląca się chałupa, za to z piękną obiciówką, wypaloną przez słońce. Pozostało tylko pytanie do Zbyszka: „Da się zrobić?”. Odpowiedział: „Jasne, że się da”.

 

rustykalna chata na roztoczu

Polowanie na antyki i praca w warsztacie – jak meble z targów staroci zyskały nowe życie w rustykalnej chatce

Śląsk to zagłębie antyków, odwiedzali więc targ staroci w Bytomiu. Anita spędziła też godziny na OLX. – Nieraz było tak, że Jacek wracał z pracy, jadł obiad, a ja do niego: „Nie pojechałbyś po szafę pod Częstochowę?” – opowiada. Musieli się tylko pilnować, aby kupowane meble były węższe niż 110 centymetrów, bo większe nie weszłyby do auta. Przed domem, tym w Bielsku, urządzili warsztat, gdzie przedmioty do chatki nabierały sznytu. Zwozili nawet drzwi i okna do czyszczenia, a potem z powrotem transportowali na Roztocze. Czasem trafiała się pomoc. Tak było z przyjaciółką, która chciała pojechać z Anitą do chatki, aby odpocząć. Skończyło się na ploteczkach przy szlifowaniu i opalaniu drewna. 

 

rustykalna chata na roztoczu

Oaza spokoju na Roztoczu – życie bez zasięgu, zabawa w stodole i kajakowe przygody. 

Sentymentem darzą niebieskoszarą szafkę w sypialni, pamiątkę z Anglii, gdzie mieszkali przez cztery lata. Pomysł na meble kuchenne wziął się od dołu od kredensu.
Potem Zbyszek dorobił w tym samym klimacie szafkę pod piekarnik i wiszące półki. Teraz mieszka się bardzo wygodnie. Jeżdżą tam, kiedy tylko mogą, dom wynajmują też gościom.

Ależ to jest miejsce! W chatce nie ma zasięgu, można go złapać jedynie pod orzechem. – Odkładamy więc komórki i mamy czas dla siebie. Często spędzamy go w stodole.
Otwieramy wrota na przestrzał, żeby patrzeć na pola i lasy. Powiesiliśmy w niej huśtawkę, z której można skoczyć w siano, są rzutki, dużo gier, szarfa do jogi – wylicza.
A jeśli ciągnie ich do świata, wybierają się na plażę nad Tanew albo na rybkę do pobliskich restauracji. Nieraz sobie robią spływ kajakami dziką Sołokiją albo włóczą się po okolicy na rowerach. To wszystko bez tłumów, w ciszy i spokoju. Czas spędzony na Roztoczu płynie zupełnie inaczej.

ZDJĘCIA: Michał Skorupski  stylizacja: Agnieszka Wrodarczyk/HAPPY PLACE  TEKST: Beata Woźniak. Kontakt: chatkaroztocze.pl

Zobacz również