Dopiero nad jeziorem wśród starych jabłoni Linda i Mattias poczuli się szczęśliwi.
Dodatki kupione na pchlim targu
Trzeba sobie to powiedzieć jasno – jesteśmy zbieraczami, zwłaszcza ja – mówi Linda. – Niby mamy już w domu wszystko, co nam się podobało, bo wprowadziliśmy się parę lat temu, ale moja druga natura zawsze prędzej czy później daje o sobie znać, a wtedy nie mogę się powstrzymać i ruszam na pchle targi. Czy szukam czegoś konkretnego? Rzadko. Lubię po prostu starocie z drewna, cynowe konewki, dawną porcelanę, ręcznie plecione koszyki, emaliowane dzbany, w których pięknie wyglądają kwiaty na tarasie. Czy o czymś zapomniałam? – śmieje się. Po chwili zastanowienia dodaje: – Przepraszam, jest jeszcze jedna rzecz, obok której nie przejdę obojętnie. Stara drewniana drabina. To szalenie dekoracyjny mebel, nadaje się na półki, wieszaki, do kuchni, łazienki, salonu. Dziś w sklepach można kupić tylko metalowe, zupełnie pozbawione wdzięku.
Białe wnętrza pełne wiejkich antyków
Ozdoby w korytarzu natychmiast wskazują, że rodzina, która tu mieszka, jest nie tylko zainteresowana designem, ale też że ktoś ma lekką rękę do mieszania przedmiotów nowoczesnych ze starymi, najlepiej z wiejskimi antykami. Choć trofeów pani domu jest wszędzie sporo, od progu ogarnia nas poczucie spokoju i harmonii. Rzeczy, choć z różnych miejsc i czasów, wyglądają bardzo spójnie i szykownie. – To dzięki wszechogarniającej bieli. Gdyby nie to, że sama maluję swoje zdobycze – przeważnie właśnie na rozmaite odcienie bieli – w domu panowałby pewnie straszny chaos – opowiada. – Na szczęście dyscyplina nie jest mi obca.
A piękno antyków, moim zdaniem, najlepiej podkreślają biele i szarości. Oba te kolory są doskonałym tłem, a jednocześnie łagodnie łączą odległe nawet epoki. Żeby od nadmiaru śnieżnych odcieni nie było zbyt monotonnie, Linda bawi się fakturami i wzorami: – W domu mojej babci były koronkowe poszwy na poduchy i pledy na łóżkach. Gdy byłam mała, wymyślałam sobie, że to mapy bajkowych krain. Teraz, gdy znalazłam podobne u antykwariusza, nie wahałam się ani chwili. Rewelacyjnie wyglądają rozłożone na surowym lnie.
Wkrótce na świat przyjdzie pierwsze dziecko Lindy i Mattiasa. Z myślą o córeczce przygotowali już starą kołyskę w sypialni. Mama pomalowała ją oczywiście na biało i powiesiła nad nią siateczkowy baldachim. Para zbieraczy ma jednak problem – musi ukryć część skarbów w trosce o raczkującego szkraba. – Sekret tkwi w inteligentnym chowaniu – mówi Linda. – Uwielbiam kosze i skrzynki po jabłkach. Idealnie nadają się do przechowywania koców, pledów, poduszek. Do sypialni wybraliśmy szklaną szafkę – pojemną, a nierzucającą się w oczy. Mnóstwo rzeczy powiesiliśmy na wieszakach.
Szwedzki domek wśród starych jabłoni
Mieszkali kiedyś pod Sztokholmem, ale prawdziwą ciszę znaleźli w malutkiej miejscowości Merlänna w głębi interioru. Codziennie chodzą na długie spacery po lasach ze swoim psem Gizmo, pływają łódkami po jeziorach, uprawiają w ogródku jarmuż, buraki, rabarbar. Mają sad z jabłoniami, Mattias marzy o własnym sklepie rolniczym, w którym byłyby nasiona, sadzonki i narzędzia. – A ja zadbam o to, żeby można było kupić także wiejskie malowane na biało meble – dodaje Linda.
Tekst: Joanna Halena, Christina Gossmann
Zdjęcia Cecilia Möller/Living4media/Free