Żyją u nas ryby większe od ludzi, sowy o zdeformowanych czaszkach i lwy polujące na mrówki. Polska przyroda kryje wiele stworów, które mogą przerażać. Kto miewa senne koszmary, niech dalej nie czyta!
W nadrzecznych kałużach zwykle pokazuję znajomym przekopnice – liścionogi będące reliktem ostatniego zlodowacenia. Mogą przetrwać w suchej glebie wiele lat w postaci mikroskopijnych jaj, by z pierwszą mokrą wiosną wykluć się w milionowe ławice malutkich skorupiaków. Zjadają larwy komarów, więc je lubię, a ich zdolność przetrwania wciąż mi imponuje.
Wodne potwory
Woda kryje jeszcze wiele dziwniejszych stworzeń. Brodząc w jeziorze, możemy na przykład zobaczyć pływającego skorpiona. To płoszczyca, na szczęście groźna tylko dla kijanek. O wiele straszniejsza jest larwa ważki, a larwa pływaka żółtobrzeżka to już istny potwór. Zanim przeobrazi się w dorosłego osobnika, zwanego imago, przez kilka lat czai się wśród wodnych roślin, by zbliżającą się rybkę lub kijankę chwycić wielkimi kleszczami i, nie zmniejszając żelaznego uścisku, przez rurki w tych kleszczach wpuścić do ciała ofiary soki trawienne. Będą trawiły nieszczęśnika od środka powoli i boleśnie, aby na koniec larwa mogła wyssać koktajl z nadtrawionych tkanek swej ofiary. I zaczaić się na następną.
Im głębiej w wodę, tym większe potwory. Wiecie, że sum może mieć dwa metry długości? Taki olbrzym poluje nawet na kaczki! Szczupak, tylko trochę mniejszy, woli ryby, nawet tak duże jak połowa jego długości. Sum poluje nocą, więc nie zagraża nam podczas kąpieli, ale gdybyśmy podpłynęli do jego gniazda z ikrą lub larwami, może nas pogonić. Nic przyjemnego. Na szczęście jest bardzo płochliwy i swe straszne zęby szczerzy gdzieś w ukryciu.
Potwory z lasu
Wycieczka do lasu też może obfitować w spotkania stworzeń dziwnych i strasznych. Na nasłonecznionych piaszczystych polanach rozglądajcie się za skupiskami lejków w piasku. Na dnie każdego ukrywa się paskudna larwa mrówkolwa, która wygląda jak szary worek z kleszczami. Chwyta nimi owada, najchętniej mrówkę, i wpuszcza mu od środka soki trawienne. Wyssany pancerzyk po mrówce odrzuci później jak śmieć.
W lesie również nie brakuje gigantów. Żubry, które można spotkać już w każdym większym leśnym kompleksie, to największe lądowe ssaki Europy. Gdy się takiego zobaczy, trzeba mu zejść z drogi i nie zaczepiać. Tak samo z niedźwiedziami brunatnymi. To nie są misie! Te największe drapieżniki Europy potrafią zabić rączego jelenia jednym ciosem potężnej łapy.
Jeśli go spotkacie, może stanąć na tylnych łapach – to znaczy, że chce wam pokazać, jaki jest wielki. My też przecież stoimy na tylnych łapach i jego zdaniem mu grozimy. Oddalcie się w miarę głośno, by słyszał, że odchodzicie. Szybko, ale spokojnie – nie biegiem i nie cichcem.
Wiosną przysmakiem niedźwiedzi jest rosnące wtedy i ukrwione poroże samców jeleni. One też kryją w sobie jakąś tajemnicę. Poroże rośnie w tempie zadziwiającym, a przecież to kość. Gdyby ludzie zrozumieli, jak to się dzieje, gojenie złamań z pewnością byłoby o wiele łatwiejsze. Ludy syberyjskie z takich poroży robią leki na wszelkie dolegliwości. Niedźwiedź też coś musi o tym wiedzieć, bo zjada je na pierwsze danie z upolowanego jelenia.
Straszydła wokół nas
Ale najwięcej dziwnych stworzeń zobaczymy w ciepły wieczór na własnym tarasie, kiedy do lampy zaczną się zlatywać owady. Co jeden to ciekawszy. Przyda się lupa i aparat fotograficzny. Mogą pojawić się: modliszka (tak, u nas też są), zmierzchnica trupia główka (to, co ma na grzbiecie, rzeczywiście wygląda jak ludzka czaszka), piękne i wielobarwne ćmy, a jeżeli w pobliżu jest rzeka, mamy szansę przeżyć nalot jętek.
Miliony kręcą się w szaleńczym tańcu godowym, by przed świtem opaść z sił i stracić życie. Jedzą je ryby, ptaki, żaby i ropuchy, traszki, jaszczurki i liczne bezkręgowce. Godowy taniec jętek to istna manna z nieba.
A gdy wieczorem odezwie się sowa, to może będzie to płomykówka. Ta mieszkanka strychów i starych dzwonnic ma asymetryczną czaszkę, która wygląda jak zdeformowana. Włochatka, mała leśna sowa, też ma taką. To przystosowanie do nasłuchiwania gryzoni. Klucz do stereofonii.
Wracamy do wody, w końcu mamy lato. Podczas wakacji nad morzem przyjrzyjcie się świeżej płastudze, storni lub gładzicy – płaskim rybom ukrytym w piasku morskiego dna. Leżą na boku. Ten ukryty mają biały, a drugi ubarwiony jak morskie dno. I na nim parę oczu, bo jedno oko w procesie ewolucji przesunęło się koło drugiego.
Nad morzem najłatwiej też wykryć gatunki zwierząt nie z naszego świata. Kraby wełnistorękie z Azji, babki bycze z Morza Czarnego i racicznice z Morza Kaspijskiego. Inwazja obcych to jednak inna historia. Kiedyś ją opowiem.
dr Andrzej G. Kruszewicz
Lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego ZOO.
zdjęcia be&w, getty images, shutterstock