Tyłem zmyka tylko wtedy, gdy czuje zagrożenie. I nie jest wcale czerwony, lecz ceglasty albo błękitnawy.
Raz w życiu zachowałem się jak prawdziwy patriota: gdy zjadłem amerykańca – nie bez dumy oświadcza pan Witold. Aż boję się pytać o szczegóły. Ale on śmieje się serdecznie i zaraz wyjaśnia. – Amerykańcem przezywamy raka, który przywędrował do nas z Ameryki Północnej i zdominował rodzime gatunki: raka szlachetnego i błotnego. Niestraszna mu zanieczyszczona woda, dlatego naszych wrażliwców bije na głowę. Wiem, perfidny byłem – kaja się.
Żłobek w piwnicy
Prawda jest jednak taka, że zamiast przyrządzać raki, woli je obserwować. Napisał nawet o nich doktorat w warszawskiej SGGW. Razem z grupą studentów próbuje ratować polskie gatunki i odtwarzać ich naturalne stanowisko.
W piwnicy uczelni założył raczy żłobek, gdzie hoduje młode. Olbrzymią salę zajmują trzymetrowe koryta z pleksi. Woda jest tu filtrowana i napowietrzana, a mamy i dzieci mieszkają w raczych blokowiskach, czyli cegłach dziurawkach. Po 4-5 miesiącach, gdy niemowlaki podrosną, wypuszcza je do rzek i stawów. – Zwykle pierwsze wyprawy organizujemy na początku maja. Zakładamy wysokie rybackie gumowce, bierzemy latarki i ciemną nocą wędrujemy w las – opowiada pan Witold.
Po jakimś czasie wracają zobaczyć, jak miewają się ich podopieczni. Sprawdzają, ile z nich przeżyło (na raki polują chrząszcze, węgorze, sumy, wydry), biorą do badania próbki wody. – Kiedyś Polska rakami stała – wspomina z żalem dawne czasy. – Wystarczy zajrzeć do przedwojennych książek kulinarnych: ile tam było przepisów na raki! Gotowane w wywarze koperkowym, z ryżem, faszerowane racze pancerze, masło racze – wymienia jednym tchem. – Dzisiaj miłośnicy takich specjałów muszą jechać aż do Szwecji, gdzie co roku w sierpniu organizowana jest rakowa uczta. Przy długich drewnianych stołach zasiadają biesiadnicy w śliniakach pod brodą i pałaszują skorupiaki. A wie pani, od czego pochodzi określenie „raczyć się czymś”? – zagaduje.
– Otóż, gdy zbliżają się gody, samce stają się wyjątkowo brutalne: wyciągają samice z nory, obezwładniają, przewracają do góry nogami i zabierają się do rzeczy. Z tym że raczy seks może trwać nawet kilkanaście godzin. To dopiero znaczy delektować się.
Siedzimy w przytulnym gabinecie: jamnik Tycia zwinął się u stóp i drzemie, w imbryku naciąga herbata, na talerzyku – raczki-cukierki. – Raki chyba zostały mi zapisane w gwiazdach. Bo jestem spod znaku Raka – śmieje się pan Witold. Choć nie umie pływać, zawsze ciągnęło go do wody i tego, co się w niej kryje. – Raki prowadzą nocne życie, a ja nie jestem nocnym markiem, dlatego osobniki, które działają wtedy, kiedy wszyscy smacznie śpią, zawsze mnie pociągały.
Francuskie pieski
Przez lata zdołał obalić wiele mitów o tych zwierzakach. – Rak, owszem, chodzi wspak, ale wówczas, gdy czuje się zagrożony i wycofuje do nory. Czerwony? Owszem, ale dopiero po ugotowaniu. Z reguły ma odcień ceglasty, brązowy, lecz bywają i błękitnawe – opowiada.
Okazuje się też, że nie zawsze ich obecność świadczy o czystej wodzie – tak jak w przypadku amerykańców, które mogą żyć niemal w ściekach. Nie są również stuprocentowymi padlinożercami, bo wystarczy, że ofiara poleży kilkanaście godzin i już jej nie tkną – takie z nich francuskie pieski. Za to nie mają oporów przed kanibalizmem, czasem matki zjadają własne dzieci – i to nie tylko wtedy, gdy brakuje pożywienia. Jedno natomiast się zgadza: jak uszczypną, będzie znak. Pan Witold coś o tym wie, bo nieraz łapał zwierzaki do badań.
– Zwykle ustawiamy na nie pułapki, tak zwane raczniki, do których wkładamy wątrobę wieprzową lub tuszkę płoci czy karasia – zwabia je zapach. A potem gagatka łapiemy od góry za głowotułów. Ale pamiętam, jak jednego razu żadna przynęta nie działała. Rak był olbrzymi i cwany. Pół dnia nam zeszło, by go schwytać. Już, już prawie się udało, gdy odbił się mocno odwłokiem od dna i jak torpeda umknął do nory. Nie mieliśmy cierpliwości i zostawiliśmy go w spokoju – mówi. Odtąd gigant często śni się panu Witoldowi: skrada się do raka, prawie go chwyta, a wtedy zwierzę ucieka. Co by na to powiedział Freud?
***
Racze ciekawostki
• W Polsce pod ochroną są dwa gatunki: szlachetny (ma gładki pancerz) i błotny (z minikolcami). Pręgowaty, znany jako amerykański, jest uważany za intruza – nie można go wpuszczać do stawów i rzek.
• Rak szlachetny przeciętnie ma 10-20 cm długości i żyje nawet 25 lat.
• Najczęściej hodowanymi w akwariach rakami są: marmurkowy i orange z rodzaju Cambarellus. Jeszcze do niedawna popularnym wśród akwarystów był rak luizjański, który często trafiał też do sklepów spożywczych.
• Jednym z gatunków raka amerykańskiego jest tajemniczy rak marmurkowy, nazwany tak od rysunku na pancerzu. Jego świat to prawdziwie „racza seksmisja”: jak dotąd wśród badanych osobników nie udało się odnaleźć samców, rozmnaża się przez dzieworództwo.
• Gdzie raki zimują? Wcale nie tak daleko – w swoich norach, od czasu do czasu wychodząc na małe co nieco.
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Archiwum Witolda Strużyńskiego, Be&W