Ostoja Stanclewo – jeszcze do niedawna stare zapuszczone poniemieckie gospodarstwo, a wokół 70 ha łąk i 30 ha lasu. Dziś po mistrzowsku odrestaurowane. Jednym słowem luksus, nieskalana natura i cisza.
Jak się znajduje takie miejsce? – pytam Agnieszkę i Sławka – gospodarzy tej niezwykłej ostoi piękna i natury leżącej koło Bolesławca na granicy Warmii i Mazur. – Na pewno nie z ogłoszenia. Trzeba po prostu pojeździć po okolicy. Szukać w odludnych, opuszczonych zakątkach, o których nikt już nie pamięta, gdzie praktycznie nie da się dojechać. Ale tym razem było inaczej. Przez parę lat mieszkali pod Warszawą. – To lepsze niż w samym mieście, ale i tak zawsze marzyliśmy o totalnej głuszy, samotni pośród pól i łąk, gdzie w nocy jest tak cicho, że słyszy się bicie własnego serca. No i dwa lata temu marzenie zaczęło się spełniać.
Dostali propozycję zajęcia się Ostoją Stanclewo. Remont stareńkiego gospodarstwa z początku XX w. właśnie dobiegał końca, a nowy właściciel szukał stałych zarządców. Pojechali. Z duszą na ramieniu zostawili podwarszawski dom pod opieką 18-letniego syna, zdającego do maturalnej klasy. Ale niecodziennie spełniają się skryte życzenia. Podjęli więc wyzwanie. Cztery ceglano-kamienne budynki były już prawie gotowe. W stodole zachowano całe obelkowanie, w stajni tylko fundamenty.
Dom z kamienia, który był kiedyś kurnikiem, także powstał praktycznie od nowa. Na szczęście udało się uratować ponad połowę starych cegieł i sporo dachówek. Resztę dokupiono z poniemieckich rozbiórek i dosztukowano przemyślnie otoczakami z okolicznych pól. Wokół było głębokie na pół metra błoto, w którym gubiło się kalosze. Już po paru miesiącach grzęzawisko zamienione zostało w piękny ogród z czterema stawami (w tym jeden rybny z karpiami, karasiami, okoniami; jeden z rakami), a budynki gospodarcze w luksusowe domy z gościnnymi pokojami, jadalnią i bawialnią z kominkiem oraz kuchnią. W niegdysiejszej stajni umieszczono saunę i całkiem spore jacuzzi. Jest wiata z grillem, na którym można przyrządzić świeżo złowione ryby. Powstała agroturystyka o podwyższonym standardzie. Można tu się wybrać – niczym Starsi Panowie Dwaj – na ryby lub na grzyby, bo dookoła lasy. Na lwy by trochę trudniej, gdyż internet słabo działa wewnątrz budynków o półmetrowych ścianach. Kontakt z wirtualnym światem łatwiej złapać pod wierzbą lub w gabinecie gospodarzy. Tylko po co, skoro na tym pustkowiu idealnie się odpoczywa. Można pobyć z samym sobą, pogadać z ptakami, popatrzeć na Mleczną Drogę... Tu się młodnieje! Wyraźnie poczułam, jak ubywa mi lat, gdy patrzyłam na ośmiomiesięczne kundelki Karo i Dino, konkurujące z rówieśnicami, kotkami Zuzią i Fruzią w przyciąganiu uwagi ukochanej Pani. Na pierwszy rzut oka widać, że to jeszcze dzieciaki. Cudownie jest obserwować, jak poznają świat. Psy sprawdzają każdą rzecz, robiąc przy tym komiczne miny. Kotki uwielbiają się wspinać. Wszystko takie ciekawe, takie nowe! Ta ich radość poznawania świata jakoś się udziela – młodość tu, pośród staroci, w miejscu z niezłym kawałem historii, działa jak eliksir życia.
Tekst i stylizacja: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Jan Brykczyński
www.ostojastanclewo.pl