Wróbelek istotka niewielka – pisał poeta. Ale gdy trzeba, potrafi nieźle uszczypnąć. Bo skrzydlaci sąsiedzi mają bardzo dobrze opracowane strategie obronne i dzielnie stawiają czoła drapieżnikom. A robią to na wiele sposobów.
Na ptaki można patrzeć i ich nie widzieć. Kiedyś przeżyłem szok, gdy przez lornetkę obserwowałem samicę sieweczki rzecznej i jej cztery pisklęta. Urocza rodzinka była na zupełnie odkrytym, pozbawionym roślin, żwirowym dnie wyschniętej rzeczki. Postanowiłem obejrzeć małe z bliska. Zapamiętałem charakterystyczny kamień tuż przy nich i szybkim krokiem się zbliżyłem.
Matka biegała przy mnie, udając, że ma kontuzjowane skrzydło. Taka strategia może być skuteczna w przypadku lisa lub psa, ale na mnie nie działała. Stanąłem w miejscu, gdzie miały być młode sieweczki, a tu nic. Tylko żwir i kamienie. Pochyliłem się i oglądałem kamyk po kamyku. Nic. Nie ma maluszków. Jak i gdzie się przemieściły? I nagle zobaczyłem wszystkie cztery. Przytulone do siebie, bez ruchu. Dokładnie tam, gdzie patrzyłem i ich nie widziałem. Mrugnięcie małego oczka odczarowało kamuflaż. Minimalny ruch powieki pisklęcia zwrócił moją uwagę.
W kolorze otoczenia
Mrugnięcie oka ukrytego ptaka pozwoliło mi już odkryć wysiadującą jaja kuropatwę, bażancicę czy jarząbka. Barwy maskujące samicy to najlepsza obrona dla jej lęgu. Wiele zagniazdowników (małe tych gatunków są samodzielne i nie zostają w gnieździe) wysiaduje jaja dopiero po złożeniu ostatniego w lęgu, więc pisklęta wykluwają się razem. W takim gnieździe jest aż gęsto od zapachów, a ciekawe świata maluszki popiskują i wiercą się pod matką. To niebezpieczny moment, bo drapieżniki stale czyhają na łatwy kąsek. Pisklęta zagniazdowników są od przyjścia na świat ubarwione maskująco. Muszą tylko szybko wyschnąć i zaraz opuścić „niebezpieczny dom”. A potem nauczyć się, że na sygnał ostrzegawczy mamy należy czmychnąć pod liść i czekać bez ruchu aż do odwołania alarmu.
Higiena przede wszystkim
Gniazdowniki tak łatwo nie mają. Kilka tygodni w gnieździe to bardzo ryzykowny okres w ich życiu. Rodzice stale przynoszą pokarm, co może zwrócić uwagę drapieżników. Dlatego bardzo ostrożnie zbliżają się do gniazda – rozglądają, nasłuchują i tylko, gdy są pewni, podchodzą do piskląt. A po karmieniu zabierają odchody swych pociech, żeby zapach nie zwabił amatora smakowitej przekąski.
Sprzątanie po maluchach jest łatwe, bo pisklęta wydalają odchody w śluzowej paczuszce, którą rodzic chwyta w dziób i wynosi daleko od domu. Takiej strategii nie mają jedynie pisklęta ptaków gniazdujących w dziuplach, gdyż są w bezpiecznej kryjówce. Dlatego gniazda szpaków i wróbli są brudne, a pokrzewek czyściutkie, jakby nowo zbudowane.
Sąsiad ostrzega
Ptaki gniazdujące obok siebie znają swoje głosy ostrzegawcze. Inne są sygnały, gdy zagrożenie jest z powietrza, inne, gdy z ziemi. Komunikaty międzygatunkowe pozwalają na zmasowany atak sąsiedzki. Nękany intruz musi zmykać. Najbardziej agresywne są przy tym kosy i wilgi, a kwiczoły bombardują lepkimi odchodami. Biada kotkowi, co się pod gniazda kwiczołów zakrada! Podobne głosy ostrzegawcze obowiązują w zimowych stadkach sikor, do których zwykle dołączają pełzacze, kowalik lub dzięcioł. Wszyscy prawidłowo reagują na wysoki świst wydany przez sikorę, która odkryła zagrożenie.
Aktorskie sztuczki
W razie niebezpieczeństwa przestraszony ptak zamiera w bezruchu. Albo stara się napuszyć tak, by wydawał się ogromny i niewart zaatakowania. Postępują tak sikory, kosy, kawki, sójki, bąki. Te ostatnie robią się nawet dwa razy większe. Zaniepokojony bąk najpierw wyciąga się pionowo jak struna i udaje trzcinę (pomaga mu w tym ubarwienie), a gdy wieje wiatr, chwieje się razem z nią. W takiej pozie może przeczekać pojawienie się drapieżnika, a nawet, gdy ten się zbliży, walnąć go w oko silnym, wystrzeliwanym z prędkością błyskawicy dziobem.
Inną strategię ma dudek zaskoczony na łące przez krogulca lub jastrzębia. Lata wolno, podrygując śmiesznie, więc przed drapieżnikiem nie ucieknie. Może go jednak zmylić. Atakowany kładzie się na ziemi, rozpościera czarno-białe skrzydła i ogon i liczy, że drapieżnik albo odstąpi od ataku, albo nie rozpoznając kształtu ciała, zaatakuje tylko pióra. Te odrosną w ciągu trzech tygodni, więc strata jest do odrobienia.
Czasem trzeba siły
Zaskoczone młode dudki bronią się inaczej. Strzykają w oczy napastnika rzadkim kałem i cuchnącą wydzieliną, co skutecznie zniechęca młode kuny i łasice. Sikory i krętogłowy syczą jak węże. Krętogłowy kręcą przy tym szyją jak prawdziwe gady. Kto tego nie widział, może się przestraszyć, tak jak jaskrawoczerwonej w środku paszczy lelka, uderzenia skrzydłem gołębia czy uszczypnięcia przez wziętego do ręki wróbla. Wszystko po to, by w razie zaskoczenia zyskać szansę na ucieczkę. A przecież takich trików jest więcej. Życzę miłych i odkrywczych obserwacji.
Tekst: dr Andrzej G. Kruszewicz, lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego zoo
Zdjęcia: Naturepl/Be&W, Mauritius Images/Be&W, Nfpa/Photoshot/East News, Alamy/Be&W