Czyli coś lub ktoś nie do ruszenia, jak na przykład wierchuszka PZPN. Polakom kojarzy się źle, bo kto to słyszał, żeby takie wielkie bydlę łaziło gdzie chce, zamiast skwierczeć na patelni. Hindusi muszą być szaleni, skoro pozwalają snuć się krasulom po centrach miast, a z okazji świąt malują im rogi i zakładają wieńce. Ale ich krowy ani nie są do końca święte, ani nie mają łatwego życia. Owszem, nie wolno ich zabijać (każda mućka jest wcieleniem Kamadhenu – prakrowy spełniającej życzenia), co nie znaczy, że jeśli którejś przyjdzie ochota na warzywa z ulicznego stoiska, sprzedawca nie da jej kopniaka. Inne powody poważania? Mało kogo stać na traktor, więc w polu niezbędne są woły, a bez krów wołów nie ma. Krowy dają mleko i produkują nieograniczone ilości paliwa, czyli obornika. Po trzecie: święta krowa wcale się nie snuje, tylko wyżera z ulic odpadki i śmiecie, a więc sprząta. Niestety, nawet takie zasługi nie chronią jej przed morderczymi zakusami biedoty, która nie ma nic do stracenia. Jak widać, bycie świętą wcale nie zapewnia życia w raju.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: www.galeriafolk.pl, www.folkstar.pl, Krystyna Bartosik/East News, Fotochannels, Forum, shutterstock.com