Wiosenne porządki

Francuz czy Niemiec swój kawałek lasu natychmiast uporządkuje, Anglik już dawno go wyciął, my zaś traktujemy las jak wielkie darmowe wysypisko śmieci. Każdej wiosny zdumiewa mnie, co wyrzucają spacerowicze, amatorzy jazdy na rowerach, dziatwa szkolna, a także nasi nieco dalsi sąsiedzi. Gdy więc stopniały w końcu śniegi, wzięliśmy z mężem grube worki na śmieci, taczki, grabie, rękawice i ruszyliśmy zebrać całe to „bogactwo” wzdłuż naszego ogrodzenia i w okolicy. Dotarliśmy aż do przystanku autobusowego – i tu się poddaliśmy, nie tyle z powodu przeciążenia taczek, ale intensywnego, dojrzałego zapachu, niespłukanego jeszcze przez wiosenne deszcze. Najwyraźniej czekający na gminny środek lokomocji bez skrępowania odpowiadają tu na zew natury. W zaciszu krzaków, uprzejmie odwróceni tyłem do drogi, gotowi grzecznym skinieniem głowy pozdrowić przechodzące osoby...
Pchając taczki z worami, usłyszeliśmy nagle wściekły stukot młotka. Na leśnej polanie sąsiad wbijał w ziemię słupek z napisem: „Prywatne – wstęp wzbroniony” z taką furią, jakby biedny kołek przed chwilą znieważył mu matkę. Na ziemi leżało ich jeszcze kilka. Najwyraźniej chciał zabarykadować polankę, przez którą prowadziła droga do jego domu. „To po to, żeby ci miastowi się wszędzie nie pchali. Widzieliście, co mi tu podrzucają” – rozłożył szeroko ręce.
Rzeczywiście, las wzdłuż jego płotu wyglądał jak zasobny śmietnik. „My byśmy też tak mieli, gdybyśmy co tydzień nie zbierali” – sapnął mąż, wskazując nasz ostatni urobek. „O, co to, to nie! Chcecie sobie państwo za śmieciarzy robić, wasza rzecz. Ja po brudasach zbierać nie będę!” – oburzył się i zapalił papierosa, wyrzucając puste pudełko w krzaki.
Tego samego dnia po południu przetrząsnęliśmy jeszcze rozkwitający nieśmiało ogród, ale znaleźliśmy głównie resztki rac sylwestrowych. Zebraliśmy je starannie, zapakowaliśmy w gustowną torbę razem z kolorową kartką o treści: „Naszym nowym sąsiadom wesołych, szczęśliwych i spokojnych świąt wielkanocnych życzą okoliczne zwierzęta: psy, koty, wiewiórki, ptaki, oraz najbliżsi sąsiedzi i ich małe dzieci, którzy przeżyli trzygodzinne bombardowanie noworocznymi racami”.
Nie należę do tak odważnych, by wręczyć im ten pakiecik osobiście. Wczesnym rankiem powiesiłam go na furtce sąsiadów. Mimo że mieszkają tu już z pół roku, nie widziałam ich jeszcze na oczy z powodu wysokiego, szczelnego płotu, jakim odgrodzili się od reszty świata. Jak przystało na dzikie okolice, opuszczają swój dom wyłącznie piętrowym vanem, więc trzeba by mocno zadzierać głowy, żeby zobaczyć, kto w nim siedzi. Na wiosnę las dźwięczy inaczej. Ptaki śpiewają coraz głośniej, pierwsze kwiaty zaczynają nieśmiało kwitnąć. Ludzie stają się łagodniejsi i życzliwsi. W czystym lesie, na dróżce bez śmieci spacer jest o wiele milszy, cisza o wiele piękniejsza. Wierzę, że coraz więcej ludzi to rozumie.
Pozdrawiam
Teresa Jaskierny
Fot. Andrzej Szeliński