Pierwsze, pochodzące z połowy XVIII wieku rowery nie przedstawiały się imponująco.

Były to po prostu dwa koła połączone deską. Delikwent siadał na takim urządzeniu okrakiem i odpychał się od ziemi nogami. Istniała też wersja luksusowa, zbudowana przez nadwornego cieślę dla królowej Marii Antoniny. Miała aż cztery koła, dwie dźwignie i drąg wprawiający całość w ruch. Tyle tylko, że potrzeba było faceta postury Pudziana, żeby to dziwadło wprawić w ruch. Model „dwa koła i deska” okazał się bardziej przyszłościowy. W 1817 roku baron Karl von Drais dodał do niego ruchome przednie koło i kierownicę. Europejscy modnisie wpadli w zachwyt nad nowym pojazdem, zwanym przez bardziej statecznych obywateli, ceniących wygodę i pozbawiony sińców zadek, „maszyną do biegania” lub „wytrząsaczem kości”.

reklama

W 1861 roku za ulepszanie roweru zabrali się bracia Michaux: dodali pedały i siodełko, deskę zastąpili ramą. Ale nawet ich „welocyped” był machiną ciężką (z drewna i stali), niewygodną i niewiarygodnie powolną (wolniejszą nawet od spacerującej niewiasty). Przednie koło pojazdu powiększano, co zwiększało jego szybkość, ale i chybotliwość. Stanowiący rozwiązanie problemu łańcuch i napęd na tylne koło wynaleziono w 1879 roku; ramę z rur – w 1885; ale dopiero opatentowane przez braci Michelin ogumienie zakończyło metamorfozę „trzęsikości” w nowoczesny rower.


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografia: Stockfood

Zobacz również