ceramika malinowy kos

Ceramika z Malinowej ulicy

Rzemiosło

Z gałązkami wrzosu, jarzębin, dzikiej róży, jeżyn, paprociami, modrzewiami, ziołami – na glinianych naczyniach Ula odciska swoje znaleziska ze spacerów po łąkach i w pobliskim lesie.

Do pracowni wchodzi się małymi schodkami od strony lasu. Kiedy wszystkie dzieci są już odwiezione do szkół, Ula spędza tam długie godziny. towarzyszy jej tylko trzyletni hovawart Bery.

 

reklama

Malinowy Kos - pracownia ceramiki w sercu dolnośląskiego lasu

Krętą drogą, za kolejnymi pięknymi miasteczkami Dolnego Śląska, gdzie dalej już prawie nic nie ma prócz lasu (no i jeszcze domu pewnej ważnej sąsiadki), w cichym zakątku na poddaszu Ula odciska w glinie zebrane latem rośliny albo wyrzeźbione ręcznie stemple.
Pracownia nazywa się Malinowy Kos. Od nazwiska Uli – Kosiorowska (chociaż na wizyty ciekawskich kosów także nie może narzekać, bo są tu stałymi gośćmi) oraz ulicy Malinowej, przy której stoi jej dom. – Pomysł, żebym spróbowała z ceramiką na poważnie, ma dwoje rodziców chrzestnych – śmieje się. – Mojego męża Adama, który zawsze mnie wspierał, oraz Anitę, sąsiadkę zza płotu pod lasem, artystkę, rękodzielniczkę, fotografkę, jubilerkę.
To ona pomogła wymyślić nazwę, wspierała przy sesjach produktów, wprowadzała w tajniki tworzenia żywych profili w mediach społecznościowych. Do dziś razem jeżdżą na targi rzemiosł i designu – ostatnio na Stadionie Narodowym w Warszawie.

 

ceramika malinowy kos

Z pracowni germanistki do świata ceramiki

W rodzinnym domu Uli kartki, kredki, farby to akcesoria, które były codziennością, bo mama była nauczycielką plastyki.
Pokazywała więc córce, jak rysować, malować akwarelami czy później olejami na płótnie. Kreatywne działania to była swego rodzaju oczywistość w dorosłym życiu Uli – jako forma relaksu, wyciszenia. A te były potrzebne, bo pracowała jako germanistka w szkole.
– Żeby zdystansować się od bodźców ze szkolnych klas i korytarzy, potrzebowałam czasu w ciszy, w skupieniu – opowiada.
Próbowała ceramiki na kole, ale to praca w plastrach gliny daje jej najwięcej przyjemności.
– Jest powolna, subtelna i nie wymaga tyle siły – śmieje się artystka.

Zobacz też: Wśród palm i paproci. W pracowni Dzikie Rzeczy natura jest najważniejsza

ceramika malinowy kos

Sezonowe opowieści w glinie - od kosa do gęsi

Jeszcze niedawno wałkowała kawałki gliny ręcznie. Był to żmudny, czasochłonny proces. Teraz używa prasy.
Z gotowego plastra wycina równe prostokąty, przyszłe ścianki kubków, denka i wąskie paski na uszka. – Każdy model ma sprawdzony kształt.
Ulubiony kubek to taki, który idealnie leży w dłoni. A ja chcę, żeby kubki od Malinowego Kosa były tymi ulubionymi.
Na ściankach widzimy atlas roślin z okolicznych łąk i lasów. Wyrzeźbiła też kilka wzorów na stemplach, które odbija na wygładzonych powierzchniach plastrów.
Później skleja je, wyrównuje, wypala. Kos pojawia się w odsłonach letnich – na jeżynowej gałązce – i zimowych, w których śnieżynki odciskane są z małych łąkowych makówek.
Gęś też ma swoje sezonowe wersje: jedna letnia sauté, druga, na sezon chłodniejszy, w zawadiackim szaliku.

ceramika karkonosze

Gdy anyż przemienia się w ptaki 

Od zawsze Ula chętnie sięga po anyżowe gwiazdki. Najbardziej inspirujące są te połamane, nieidealne, czasem stają się ptakami, czasem wyniosłymi kwiatami jeżówek czy rudbekii. Zanim na karkonoskich łąkach zakwitną wiosenne rośliny, chętnie korzysta z liści ziół rosnących w pracowni: tymianku, rozmarynu czy szałwii.
Kubki to produkt podstawowy Malinowego Kosa, ale powstają też talerzyki czy podgrzewacze, z których sama artystka chętnie korzysta w pracowni.
Nawet kiedy wpadnie w twórczy zapał, kawa czeka zawsze ciepła. Pojawiają się czasem projekty specjalne: mleczniki, maselniczki czy podstawki do kadzideł, które formę zyskały dzięki liściom kobylaka rosnącego za domem.

Zobacz też: W tajemniczym świecie gliny - ceramika artystyczna na warszawskiej Pradze

Ceramikę Uli można zamawiać w sklepie internetowym, czasem klientki odbierają ją prosto z pracowni pod Jelenią Górą, kiedy przyjeżdżają na urlop w Karkonosze. Coraz częściej też znaleźć ją można na targach rzemieślniczych, czasem mniej oczywistych. Ula właśnie szykuje specjalne projekty na krakowskie targi włóczki. 

ZDJĘCIA, TEKST i STYLIZACJA: GUTEK ZEGIER 
URSZULA KOSIOROWSKA 
Inspirowana naturą ceramika z wioski Staniszów w Karkonoszach
IG @malinowy_kos
malinowykos.pl

 

Zobacz również