Nasiona są fascynujące, a ich tajemnice to czasem historia na kryminał! Jak wędrują po świecie? Wyjaśnia dr Andrzej Kruszewicz
KrajobrazDlaczego szpaki zjadają czereśnie? "Zjedz mnie" wołają owoce do ptaków i zwierząt. I robią to nie bez powodu – dzięki temu nasiona w nich ukryte wędrują daleko od rośliny matki. Tajemniczy świat nasion jest super ciekawy. Poznaj go lepiej i dowiedz się, skąd w twoim ogrodzie pojawiły się rośliny, których nigdy tam nie sadziłeś.
Daleka droga do lasu
Kilka leszczyn przy moim płocie rodzi kilogramy laskowych orzeszków, które wiewiórki i sójki roznoszą po okolicy, ukrywając w ziemi i innych tajemnych miejscach. Ale skąd się wzięły cisy? W okolicy ich nie ma. Otóż kosy, rudziki i kwiczoły uwielbiają zjadać ich smaczne i pożywne owocki. Twardych nasion jednak nie trawią, więc je wydalają. Takie nadtrawione przez ptaki nasiona cisów kiełkują lepiej od tych, które nie odbyły wycieczki w przewodzie pokarmowym. A nasiona jemioły ukryte w białych śluzowatych owocach wręcz muszą być przez ptaka zjedzone, nadtrawione i wydalone z otoczką śluzu, który przykleja się do gałęzi drzew, gdzie wiosną nasionka wykiełkują, dając początek nowej kępie jemioły. Kwiczoły, paszkoty i jemiołuszki bardzo te owoce lubią.
Zjedz mnie!
Rozsiewanie nasion przez zwierzęta nazwano zoochorią. Jest to zjawisko powszechne. Dojrzałe jagody mają jaskrawe barwy i zaczynają świecić w ultrafiolecie. Są wtedy najsłodsze i najbardziej pożywne dla ptaków, a ukryte w nich nasionka gotowe do wysiania. Jagódka daje ptakom silny sygnał: „Zjedz mnie”, a ptaki ochoczo korzystają z zaproszenia ku utrapieniu plantatorów borówek amerykańskich, jagód kamczackich, aronii i winogron, a także wiśni i czereśni.
Czy tylko rzep się uczepia?
Robienie zapasów i zjadanie nasion z owocami to nie są jedyne sposoby rozsiewania roślin przez zwierzęta. Uczep trójlistkowy, rosnący często nad wodą, ma nasionka przyczepiające się do sierści zwierząt. Kiedyś w wełnianej kurtce musiałem sforsować nadrzeczne zarośla nad Wisłą i nazbierałem ponad 500 nasion uczepu. Dokładnie 536, bo nie było na nie innego sposobu niż wyskubanie z ubrania. Przeszedłem z nimi kilka kilometrów i rozsiałem w sporej odległości od miejsca pochodzenia. Nie opisano jednak homochorii, więc nadal była to zoochoria.
A ile łopianowych rzepów przeniosłem w dzieciństwie na spodniach, tego nie wiem, gdyż ich nie liczyłem. Za to kiedyś na ogonie mojego spaniela znalazłem ich dwa tuziny i miałem niezłą zabawę, bo psiak nie chciał współpracować w ich usuwaniu. Pamiętam też dzika, który mnie najpierw przestraszył, a potem rozśmieszył, gdyż miał na głowie i karku co najmniej kilogram rzepów. Ktoś kiedyś dokładnie takie rzepy obejrzał i wpadł na genialny pomysł. Dzięki temu mamy buty i ubrania zapinane na rzepy.
Słodki wabik
Przyrodniczą ciekawostką jest glistnik jaskółcze ziele, pospolita roślina lubiąca niezbyt wilgotną glebę bogatą w azot. Ma żółte kwiatki i żółty sok oraz wiele zastosowań medycznych. Sokiem smarowano kurzajki, by się ich pozbyć, ziela używano do leczniczych naparów, korzeń był uważany za magiczny dar niebios, a całe pędy palono w oborach, aby potruć muchy. Milimetrowej wielkości
czarne lub ciemnobrązowe nasionka mają na sobie odrobinkę czegoś, co naukowcy nazwali elajosom. Co to takiego? To pyszny wabik na mrówki. Przyciągnięte zapachem elajosomu zbierają nasionka glistnika i zanoszą je do mrowiska. Tam zjadają tylko smakowity dodatek do nasionka, co sprawia, że wiosną z mrowiska wykiełkuje nowe jaskółcze ziele. Gorzkie w smaku, więc dla mrówek niejadalne, ale kiedyś zapewni im nieco cienia i nową porcję nasionek z polewą.
Zadumałem się nad tym, wędrując po Polesiu. Mam tu kilka ulubionych miejsc, gdzie przy odludnych ścieżkach rosną grusze i jabłonie o wyjątkowo pysznych owocach. Skąd się tam wzięły? Przecież nikt ich nie posadził. Wytłumaczenie jest jedno. Zoochoria w wydaniu człowieka, który wcześniej jadł owoce i nie pogryzł nasion, a potem kucnął przy ścieżce i je wydalił z pożytkiem dla przyszłych pokoleń wędrowców, nie mając pojęcia o tym, że właśnie dokonał endozoochorii.
Tekst: dr Andrzej G. Kruszewicz Zdjęcia: Shutterstock