Rodzinne Szpilkowo
W Nowicy u Ani i Artura szczęście chodzi parami. Mają dwoje dzieci, po dwa psy i koty, do tego dwa konie. I wszyscy najlepiej czują się na łące. Bo tu jest ich dzika kuchnia. A kuchnia to przecież serce każdego domu.
Dzień idealny
Mój idealny dzień? – zastanawia się Artur. – Taki jak dziś. Świeci słońce, wieje delikatny wiaterek, w kuchni leci sobie jakiś jazzik, dzieciaki się bawią, a my z Anią dłubiemy coś przy domu – odpowiada. W Szpilkowie zawsze jest coś do zrobienia. Ich dom w Nowicy to składak z dwóch starych chałup, wyremontowali go sami i wciąż coś dorabiają.
– A mój idealny dzień – zaczyna Ania – był wtedy, kiedy objuczyliśmy Hattie, zapakowaliśmy prowiant do sakw i poszliśmy z małą Niną przed siebie wzdłuż potoku. Od nas do Leszczyn przeszliśmy wodą aż osiem brodów, dawniej nie było innej drogi do Nowicy. Gdy Nina się zmęczyła, sadzaliśmy ją na konia albo zatrzymywaliśmy się na popas. My skubaliśmy bułeczki cynamonowe, Hattie trawę – wspomina Ania.
Hattie i (nie) jej pranie
Hattie, klacz zaprzęgowej rasy cob, przyjechała tu za nimi aż z Little Hallingbury w Anglii, gdzie Ania z Arturem pracowali prawie osiem lat. Ona w liniach lotniczych, on w stadninie przy koniach. Hattie była jego ulubienicą i dostał ją w prezencie od właścicieli. W Nowicy od razu się zadomowiła. Chodziła luzem, własnymi ścieżkami, wszyscy ją tu znali. Latem pasła się nad strumykiem, jesienią przenosiła się na łąkę przy domu, bo trawa była tu słodsza. Kiedy tylko usłyszała, że jedzie sklep obwoźny, pierwsza biegła i stawała w kolejce po bułkę.
– Przez nią musieliśmy ogrodzić nasz teren. Łobuzowała – mówi Artur. Zeżarła sąsiadce pranie, nam stratowała poletko buraków, przetrzymała turystę na drodze, blokując przejście. Raz nawet zniknęła na dwa dni. Odnalazła się pod barem w Łosiach, dziewięć kilometrów stąd.
Od niedawna Hattie ma wreszcie przyjaciółkę. W Szpilkowie zamieszkała Mika, mieszanka hucuła z fiordem, od sąsiadki zza góry. Teraz razem skubią trawę na łące. Mało brakowało, a zaoraliby tę łąkę przed domem. Trudno uwierzyć, bo przecież Artur rosnące na niej „chwasty” dodaje do wszystkiego – jajecznicy, sałatek, placków, herbaty.
Świeże zioła w kuchni
Szpilkowo słynie z ziołowej kuchni. Ania ze śmiechem wspomina, że pierwsze śniadanie, jakie zrobił jej Artur, to była kajzerka z pasztetem z puszki.
– Powiedziała wtedy, że nie jest głodna... No ale kiedy to było! Za studenckich czasów! – broni się Artur. Dziś goście proszą go o przepis na chleb (nad idealną recepturą pracował rok!), jego pizza to żelazny punkt programu wszystkich towarzyskich spotkań w Szpilkowie, podobnie jak proziaki, czyli proste placki z ziółkami.
– Zaczynasz od jednej rośliny. U mnie to był bluszczyk kurdybanek. Ktoś mi powiedział, że można go jeść, więc dodałem, tak na próbę, do jajecznicy. Potem zerwałem kolejną roślinę i jeszcze jedną. Sprawdzałem, co jak smakuje. W ogóreczniku najlepsze okazały się młode listki. Drobno je siekam i wrzucam do twarożku. Krwawnik ma bardzo mocny smak, więc daję go mniej. Kiedy dostaliśmy genialną książkę Łukasza Łuczaja „Dzika kuchnia”, zabrałem ją na łąkę. Okazało się, że rośnie tam hektar sałatki! – śmieje się Artur. I zaraz dodaje: – To nie jest żadne „eko”, tylko proste jedzenie z ogródka. Kiedyś wiedza o ziołach była na wsi powszechna, potem zanikła, a teraz wraca, ale robi się z niej nie wiadomo co.
Plany porzucone na dobre
Ich dzieci też kochają jedzenie z łąki. Nina miała 2 latka, kiedy zrywała pierwsze rydze. – Trujadków nie zbieramy! – uczyła babcię, a dziadkowi tłumaczyła: – To jest żółtlica. Tata używa tego do sałaty. A to... Dziadek, ty nie wiesz?! To jest bazylia!
– Na początku plany były ogromne – mówi Artur. Wybudujemy dom i stadninę. Ale szybko zeszliśmy na ziemię i musieliśmy wybierać – ekipa albo materiał. A potem okazało się, że gdybyśmy wybudowali wszystko zgodnie z planem, Szpilkowo straciłoby klimat. Nie byłoby ani łąki, ani pieca chlebowego w ogrodzie.
Tekst: Agnieszka Berlińska
Zdjęcia: Gutek Zegier (współpraca Feko Rouppert)
Zapraszamy również do obejrzenia innego, drewnianego domu na polskiej wsi: Dom z niebieskimi oknami.