Zieleń z Laosu, żółty z Afryki, różowy z Chin. W tym domu kolory są pamiątkami z dalekich podróży. W Azji zachwyciły ich kolory tradycyjnych strojów. Poduszki na sofie są więc szyte z tkanin z Laosu i Kambodży. Te eklektyczne wnętrza z etnicznymi dodatkami przyciągają wzrok.
Włochy. Umbria. Średniowieczne miasteczko Spello z brukowanymi uliczkami, z mnóstwem schodków, mostkami, bramami i klimatycznymi zaułkami. Słynie z kwiatowych dywanów, które mieszkańcy co roku układają przed procesją na Boże Ciało. To tu, niedaleko głównego placu, stoi staruteńki dom – czternastowieczny! – który kilka lat temu kupili Andrea i Feliciano. Wybudowany z miejscowego różowego kamienia, ma tak grube mury, że latem niepotrzebna jest klimatyzacja. Okna wychodzą na ogród z drzewami pomarańczowymi, lawendą, różami i cyprysami. W oddali widać stąd pola i łagodne zalesione wzgórza.
Feliciano pochodzi ze Spello, Andrea urodziła się w Austrii. Oboje uwielbiają podróże. Ich dom jest pełen wspomnień z różnych zakątków świata. Zwykle ludzie przywożą pamiątki i tych tu nie brakuje – poduszki z Kambodży, francuskie lampy, marokańskie dywany, zabytkowa chińska szafa, w której gospodarze schowali telewizor. Ale Andrea i Feliciano poza przedmiotami przywożą też kolory. Szarość ścian i schodów przypomina im japońskie ogrody zen ze żwiru i piasku. Żółtopomarańczowa sypialnia to wspomnienie pustyni na północy Afryki. Do jednego z pokoi wybrali zielony i pomarańczowy na pamiątkę Birmy, Indii i Laosu. A urządzając różową sypialnię, inspirowali się Chinami. W wolnych chwilach najbardziej lubią wyciągnąć się na leżakach w ogrodzie z widokiem na malownicze pagórki. Miasteczko leży na zboczu góry Subasio i widać stąd niedaleką Toskanię. Z błądzących swobodnie myśli zwykle kiełkuje plan kolejnej podróży.
Tekst: Lise Septimius Krogh/House of Pictures
Opracowanie: Katarzyna Szczerbowska
Zdjęcia: Kristian Septimius Krogh/House of Pictures