Patchworki Renaty przypominają wielkie szachownice, po których skacze się z kwiatka na kwiatek. Można zawiesić je na ścianie jak obrazy albo się nimi otulić.
Patchwork jak towar z Zachodu
Patchworkowa kołdra jest jak najlepsza przyjaciółka - jedna na lata i pełna ciepła zawsze, kiedy tego potrzebujesz. Tak twierdzi Renata. Pierwszą kołdrę uszyła wiele lat temu, jeszcze w czasach, kiedy szczytem krawieckich marzeń była kolorowa flanela. Do dziś pamięta tamten rzucik w łączkę, bo chociaż wyszło ciut koślawo, wszyscy się zachwycali. Znajomi, przekonani, że to cudo z Zachodu, pytali, jak jej się udało zdobyć taką pięknotę. Renata z dumą wyjaśniała, że uszyła ją sama. Ta pierwsza robótka służyła wiernie jako narzuta i koc piknikowy, latem razem z rodziną zabierali ją pod namiot.
Artystyczne pasje
Potem Renata szyła już dla swoich dzieci, Małgosi i Witka – a to kołderki ze skrawków, a to śpiworki czy ochraniacze do łóżeczek. W jej głowie kiełkował pomysł o własnej pracowni. Wreszcie dojrzała do decyzji, że nie wraca na etat. Z zawodu jest specjalistką od marketingu, ale zawsze wolała robótki ręczne. Już wcześniej, za namową koleżanki plastyczki, współpracowała z teatrami, robiąc maski i dekoracje. Pomagała też przy rekonstrukcji mozaiki w kaplicy Poznańskich na cmentarzu żydowskim w Łodzi. Wiedziała, że na swoim da sobie radę.
Patchworkowe inspiracje w naturze
Pomysłów na wzory szuka w przyrodzie. W upierzeniu brazylijskiego ptaszka – tangarki wspaniałej – znalazła przepiękne połączenie turkusu z indygo i pomarańczowej żółci z czernią. Do innej kolekcji wykorzystała karmazynową czerwień z jagodowym fioletem i kroplą żółci podpatrzone u prymulek na swoim parapecie. W jej patchworkach widać każdy spacer po ogrodzie botanicznym i każdy wypad w jesienne Tatry.
Quilterki przychodzą z pomocą
Parę lat temu przeżyła kolejną rewolucję, kiedy odkryła świat amerykańskich blogerek, tzw. quilterek – podobnych do niej dziewczyn szyjących patchworki. Nagle skarbnicę wiedzy o technikach szycia, tkaninach i akcesoriach miała na wyciągnięcie ręki! I tylko polskie sklepy z materiałami nadal nie nadążały za jej wyobraźnią i apetytem na barwne i wzorzyste tkaniny. Z pomocą więc przychodziły nieocenione w tamtym czasie ciucholandy, aukcje na Allegro. Dziś potrafi sprowadzić tkaninę z drugiego końca świata, jeśli takiej akurat potrzebuje do projektu. Bo nie lubi powtarzać tych samych wzorów, choć klienci często o to proszą.
Wyzwania dla cierpliwych
Większość wybiera romantyczne różyczki. Ale trafiają się i bardziej egzotyczne zlecenia, na przykład na patchworki w stylu japońskim – wabi-sabi z dżinsu, skóry i starych koronek czy boro z przeszyciami ściegiem sashiko, który przypomina naszą fastrygę. Renata uwielbia wyzwania. Patchworki to zajęcie dla cierpliwych. I trochę dla introwertyków takich jak Renata. Nad dużym pracuje od kilku dni do trzech tygodni – zależy od kształtu zszywanych kawałków. Do pikowania najchętniej używa ściegu fantazyjnego, który krawcowe nazywają lotem trzmiela. Do środka daje ocieplinę silikonową, bo nie uczula i przyjemnie grzeje. Efekt wart jest zachodu. Niektórzy wieszają jej prace na ścianie zamiast obrazów, u innych trafiają na stół. Część z nich wędruje z Pruszkowa w świat. Bo są klientki gotowe zapłacić cło, które wynosi niemal równowartość patchworku. Renatę to uskrzydla, gdy wie, że gdzieś tam, hen daleko, ktoś niecierpliwie czeka na kolejną kwiecistą układankę.
Kontakt do pracowni: Renata Ślusarska-Szczepanik tel. 606 930 984, www.domartystyczny.pl
Tekst i stylizacja: Alicja Radej, Zdjęcia: Dariusz Radej.