Uroda tego miejsca trafia prosto w serce. Karin trafiła tak mocno, że wraz z psem Chile i kotką Mają przeniosła się do chatki na brzegu jeziora.
Zwykła chata nad jeziorem
Po latach spędzonych w wielkim domu z wieloma pokojami Karin Pollack zatęskniła do życia w zwykłej chacie. Chciała, by było tam tylko kilka niezbędnych pomieszczeń: kuchnia, łazienka, jadalnia, salon. Również dwie sypialnie: jedna dla niej i druga dla jej syna, który wprawdzie już z nią nie mieszka, ale czasem wpada z wizytą. No i – naturalnie – najważniejsza ze wszystkich części domu: wspaniałe, jasne studio, w którym Karin, projektantka tkanin, może pracować.
Zrujnowany dom z widokiem
Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, gdy na brzegu jeziora Siljan odkryła zrujnowaną starą chatkę. I choć działkę porastał wówczas gęsty zagajnik, natychmiast wyczuła potencjał drzemiący w tej wspaniałej lokalizacji. Po wykarczowaniu drzew i krzewów domek przeniesiono w górę działki, skąd roztaczał się lepszy widok na jezioro. Brat Karin pomógł jej wyremontować budynek, po czym pod kierunkiem architekta zaczął prace nad przybudówką zaprojektowaną przez siostrę. Karin upierała się tylko przy jednym: dobudowywana część nie powinna być wyższa od starej.
Łączenie starego z nowym
– Zależało mi na tym, by uniknąć brzydkiej wysokiej podmurówki. I żeby z każdego pomieszczenia można było bez problemu wyjść na zewnątrz. Ponieważ dobudówka wychodzi w pole i jednocześnie jest zaprojektowana jako skrzydło starego budynku, mam tu i tam pewne różnice poziomów, ale spokojnie da się z tym żyć. Nawet dodaje to domowi uroku i charakteru. W nowej części znajdują się kuchnia i pokój dzienny – z ich wielkich okien roztacza się wspaniały widok na jezioro – a także, od strony wejścia do budynku, łazienka i sypialnia Karin. Stary drewniany domek to właściwie jedno duże pomieszczenie. Jest to pokój gościnny (mieszka w nim też syn Karin, gdy odwiedza matkę).
Oranżeria, która jest pracownią
A jeśli gości nie ma, miło jest tam po prostu posiedzieć przed kominkiem. Dom jest utrzymany w kolorystycznej palecie beży, szarości i brązów, dzięki czemu sprawia wrażenie przytulnego i ciepłego. Dobudówkę pomalowano siarczanem żelaza, aby „dodać jej lat” i by dobrze się komponowała ze starą drewnianą chatą. Oba domy połączył hol z wielkimi taflami szkła, zarówno od strony wejścia, jak i jeziora. Zimą Karin planuje zrobić tu oranżerię dla swoich ukochanych drzewek i krzewów cytrusowych, które latem są wystawiane na zewnątrz. Na razie jednak rośliny muszą konkurować z wszelkiego rodzaju tkaninami obiciowymi, bo pomieszczenie bardziej niż jako oranżeria służy Karin jako pracownia, w której projektuje ona swoje tapety. Osobne, wolno stojące studio na razie istnieje wyłącznie na papierze – dopiero niebawem zostanie wybudowane.
Tekst: AnnBritt Walmen/House of Pictures
Fotografie: Per Magnus Persson/House of Pictures