Jak się obchodzi Oktoberfest

To wielkie święto piwa, a zarazem największy na świecie festyn ludowy. Miejsce akcji: Monachium, Bawaria. Czas: koniec września – początek października.
14 gigantycznych (największy ma ponad 8000 miejsc siedzących!) i ze 20 mniejszych namiotów, każdy z innym wystrojem i muzyką, każdy wypchany po brzegi amatorami piwa. Tu picie to nie przelewki! Trunek o mocy 6,2 promila podaje się w litrowych kuflach zwanych Mass, dawniej ceramicznych, dziś robionych ze szkła, aby łatwiej było zdemaskować każdą niedolewkę.
Kelnerki Oktoberfestu to, pardon za wyrażenie, „pudziany gastronomii”. Nie dość, że każda potrafi „poderwać” do dziesięciu kufli naraz, to jeszcze bez problemu donosi je na miejsce, lawirując między nie zawsze trzymającym pion tłumem gości. Nawet okazjonalne uszczypnięcie w pupę nie zmusi jej do ulania choćby kropelki. Oprócz piwa te fantastyczne kobiety roznoszą także wielkie półmiski „zagrychy”: kura z rożna, pieczona wieprzowina, kluski serowe, placki ziemniaczane, knedle, kapusta kiszona, precle, kiełbasy… To konsumpcyjne szaleństwo trwa od 16 do 18 dni. I tak od dwóch wieków.
Pierwszy raz odbyło się w 1810 roku, z okazji wesela bawarskiego księcia Ludwika i księżniczki Teresy von Sachsen-Hildburghausen. Festyn udał się lepiej niż książęce małżeństwo (Ludwik notorycznie zdradzał żonę), za to Oktoberfest urządzano już co roku. Z czasem ofertę uzupełniono o targ rolniczy, budki z loteriami czy karuzele. W ciągu dwuwiekowej historii festynu odwoływano go w sumie 24 razy – ze względu na wojny, ale także z powodu… epidemii cholery, w 1854 i 1873 roku.
Nic nie zapowiada, żeby tej jesieni taka katastrofa miała miejsce. Znów, jak co roku, burmistrz Monachium odszpuntuje pierwszą beczkę festynowego piwa i pewnie po raz kolejny wystarczą mu dwa uderzenia wbijakiem (słabsi burmistrzowie potrzebowali i kilkunastu). A potem poleje się piwo…
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Stockfood/ Free, Fotochannels, Gap Photos/ Medium, BE&W, shutterstock.com