U Izy najciekawsze rzeczy dzieją się zawsze po zmroku. To wtedy wychodzą czerwone krasnale, króliki w baletkach i kurki w kratkę. Nie z szafy, ale spod... igły.
Siedzimy w pracowni Izy Kamińskiej, terkocze maszyna. Nowoczesna, japońska. Jeszcze rok temu na jej miejscu stał stary rodzinny łucznik.
– Dawniej w każdym domu coś się przerabiało, doszywało, skracało – mówi Iza. W niej miłość do drutów, szydełka i igły rozbudziły szkolne zetpety. Dziergała, robiła serwetki, makatki. Kiedyś wpadła na pomysł, że pozszywa kawałki różnych materiałów i zrobi z tego sukienkę. – Wyszła okropnie – śmieje się. – Ale wtedy bardzo mi się podobała. Dopiero później dowiedziałam się, że to, co uszyłam, to patchwork.
Ręczne robótki długo były dla Izy rozrywką
Pracowała w lokalnej telewizji, pisała do gazet, była korespondentką TVN24. Aż przyszedł moment, gdy dziennikarstwo ją znużyło. I okazało się, że nowe zajęcie ma pod ręką.
– Zaczęłam próbować różnych ściegów, testowałam nici i materiały – opowiada. – Wykorzystywałam resztki uzbieranych przez lata tkanin. Projektowałam własne wzory,
bo nie chciałam korzystać z gotowców.
Lepsze niż angry birds
Tak powstała pierwsza kolekcja krasnali. Potem były króliczki w baletowych spódnicach, kropkowane gęsi i kury. Z dnia na dzień domowa manufaktura zmieniała się w firmę z solidnym biznesplanem. Nazwała ją Po Zachodzie, bo uważa, że o zmroku dzieją się najciekawsze rzeczy, to jej ulubiona pora dnia. Sklep internetowy ruszył pełną parą. Trudno było nadążyć z zamówieniami, dlatego Iza dokupiła jeszcze dwie maszyny do szycia.
– Okazało się, że dzieci wciąż kochają krasnale – mówi z dumą. Któregoś razu na targach mama sześciolatka szukała czegoś dla znajomej dziewczynki. Iza zagadnęła jej synka: „Znasz się na krasnalach? Może jakiegoś wybierzesz? Będziesz mógł mu zdradzać swoje tajemnice, a on tobie swoje”. „Proszę pani – uśmiała się mama. – On kocha tylko wojowników z klocków lego. I Angry Birds!”. Jednak chłopiec upatrzył sobie niewielkiego skrzata. Dwa tygodnie później zadzwoniła mama: „Nie wiem, co pani mu powiedziała – oznajmiła. – Ale synek śpi z krasnalem, szepcze mu do ucha, a mnie i mężowi każe po pracy siadać i opowiadać swojemu nowemu przyjacielowi, co nam się przydarzyło w ciągu dnia”.
Muszą być piękne
– Nad każdą maskotką trzeba posiedzieć od 2 do 4 godzin – Iza zdradza tajniki produkcji. – Najdłużej schodzi z tymi najmniejszymi, które mieszczą się w dłoni. Do tego łóżeczko jak pudełko po zapałkach i cały zestaw pościelowy: kołderka, poduszka.
Laleczki dostają najlepsze, naturalne tkaniny
Materiały przyjeżdżają z Niemiec, Czech i Litwy. Iza żałuje, że polskie są trochę byle jakie. – Nie wytrzymują testu prania, wirowania, miętoszenia – wylicza. – A ja postanowiłam sobie, że wszystko, co robię, będzie świetnej jakości. Rynek jest zasypany zabawkami z Chin. Sztuczne, poliestrowe, kiepsko wykończone. Dlatego zanim zamówię len, jadę go podotykać, a gdy do fabryki jest daleko, proszę o próbki. Nie żałuję na to pieniędzy, bo nie da się zrobić pięknej rzeczy z byle czego.
Krasnal dla strażaków
– Nie zasypiam, jestem aktywna – zapewnia Iza. Sprzedaje zabawki w swojej pracowni, jeździ na targi, oferuje firmom produkcję gadżetów. Pierwszy większy kontrakt podpisała ze strażą pożarną. Krasnal w mundurze, z czerwoną czapką, stał się symbolem wrocławskich strażaków.
Firma już po roku zarabiała na siebie
– Kto by pomyślał, że krasnale wskażą mi drogę do biznesu! – śmieje się Iza. – Staram się, żeby to, co robię, trafiało do różnych odbiorców. Ale jednocześnie dbam, żeby kolejne rzeczy pasowały do pozostałych – wyjaśnia.
Do zabawek dołączyły kuchenne chlebaki, serwetki i fartuchy uszyte z tych samych tkanin. Ostatnio w kolorach bolesławieckiej ceramiki. Iza wychowała się w Bolesławcu, a przecież wiadomo, że po inspiracje najlepiej sięgnąć do wspomnień z dzieciństwa.
Kontakt do pracowni www.pozachodzie.com
Tekst: Sonia Ross
Zdjęcia: Karolina Migurska (współpraca Krzysztof Migurski)
Stylizacja: Anna Frania