Skąd wziął się krawat

Na początek odrobina historii. Krawat objawił się w modzie europejskiej w drugiej połowie XVII wieku. Wtedy bowiem Ludwik XIV, z zawodu król, z powołania dyktator mody, zauważył na szyjach defilujących przed nim żołnierzy regimentu chorwackiego kolorowe, jedwabne chusteczki.

Zachwycony nazwał je „cravattes” (od narodowości „nosicieli) i włączył do swojej garderoby. Pod koniec życia miał ich już tak wiele, że przydzielił im osobnego opiekuna zwanego „cravatierem”, którego jedynym celem w życiu miało być dbanie o królewskie krawaty. Dwór, a potem cała Europa, grzecznie zastosował się do mody wprowadzonej przez Ludwika i w ten sposób krawat wszedł do kanonu odzieżowego, gdzie niewzruszenie tkwi po dziś dzień.

reklama

Niestety, współczesne krawaty są nudne jak flaki z olejem. Już sama wystawa oferującego je sklepu ma działanie soporyficzne (czyli nasenne) – kolorów niby cała gama, ale wciąż te same wzorki, drobne, nijakie, bezpieczne i „bezpłciowe”. Nie to co szalone krawaty z lat 1970! Osławiony „zwis męski” to dziś „ozdoba męskiego stroju” i „symbol wysokiego statusu społecznego”, ale także korporacyjnego stresu, zesztywnienia i owocującego wrzodami żołądka przepracowania.

Szkoda więc, że tylko raz do roku możemy go sobie oficjalnie odpuścić, a na co dzień w grę wchodzi najwyżej poluzowanie krawata po spotkaniu z jakimś wyjątkowo upierdliwym petentem.


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: East News, Fotochannels, Stockfood/ Free, Shutterstock.com

Zobacz również