Co by ci tu jeszcze pokazać? – zastanawiali się znajomi, gdy mój pobyt w Ontario powoli dobiegał końca. – Zaraz, zaraz. Przecież jeździsz konno, prawda? – zawołał nagle kolega. I niemal jednocześnie z żoną wykrzyknęli: – Coffey Creek Farm! Pojechaliśmy drogą między zielonymi pastwiskami.
Kiedy w 1996 roku Robert i Robin Ogilvies kupili tu 116 hektarów ziemi, na wzgórzu stała tylko zaniedbana stodoła przebudowana przez poprzednich właścicieli na dom. Musieli zakasać rękawy, bo w planach mieli założenie stadniny, trzeba więc było zbudować stajnie, boksy, wybiegi. – Dobrze, że przynajmniej mamy dach nad głową – cieszyła się Robin. Tymczasem z istniejącego budynku udało się uratować jedynie szkielet. Podłogi, tynki, dach były do wymiany. – Okazało się, że będziemy musieli postawić zupełnie nowy dom. A my marzyliśmy o wiekowym siedlisku z pasjonującą historią w tle – wspomina Robin. Entuzjazm jakby zmalał.
„Przecież ten dom ma ze sto lat” – wyrywa się dziś każdemu, kto zabłądzi w okolice Coffey Creek Farm. Wtedy Robin tajemniczo się uśmiecha i wymienia nazwisko Wayne’a Swadrona. Znany architekt z Toronto sprawił, że marzenie Ogilviesów jednak się spełniło. Udało się oszukać czas.
Plan był następujący: stworzyć „nowy stary dom”, łącząc w nim trzy różne style – angielskiej prowincji, Prowansji i rustykalny, typowy dla Ontario. By uniknąć chaosu, Swadron podzielił farmę na trzy części: główny salon z kominkiem – cały w kamieniu – przypomina wiktoriańskie domy z książek Jane Austen; kuchnia i jadalnia w skrzydle o bielonych ścianach nawiązują do francuskiego Południa; a dawna ceglana stodoła obrośnięta bluszczem sięga do tradycji kanadyjskiej wsi. Do tej ostatniej części, oddzielonej od reszty domu, przechodzi się odkrytymi kamiennymi arkadami. Na parterze znajdują się: garaż, sauna i spiżarnia, na piętrze pokoje dla gości.
Każdemu, kto patrzy na farmę, wydaje się, jakby powstawała etapami przez co najmniej kilkadziesiąt lat. Trudno uwierzyć, że zbudowano ją praktycznie od zera w jeden rok. – I o to chodziło – cieszy się Swadron. – Chcieliśmy, by wyglądała na XIX-wieczną, więc jeździliśmy po okolicy, szukając odpowiednich rekwizytów.
Na przykład drewniane belki są z opuszczonego gospodarstwa leżącego po sąsiedzku, a mosiężne okucia zrobił kowal. Teraz Coffey Creek Farm to już nie tylko dom Roberta i Robin, ale i rodzinny biznes. Robin spełniła swoje młodzieńcze marzenie i założyła stadninę. Hoduje 20 koni, które zdobywają nagrodę za nagrodą. Oczywiście, wykorzystałam okazję i wybrałam się na przejażdżkę. To był mój ostatni dzień w Ontario. Niezapomniany.
Tekst: Lara Sargent/Gap Interiors
Tłumaczenie: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Robin Stubbert/Gap Interiors