Wiwat bibliotekarz

Czy wiedzą Państwo, że 8 maja to dzień bibliotekarzy i bibliotek? Nie? To proszę koniecznie zapamiętać. Może się bowiem okazać, i to całkiem niedługo, że tylko biblioteki uchronią nas przed stoczeniem się w otchłań wtórnego analfabetyzmu. To wcale nie przesada! Kryzys szaleje, w księgarniach coraz większa drożyzna, a nowoczesne media rozleniwiają młodzież, której olbrzymia część nie potrafi już sklecić zdania wielokrotnie złożonego. Kto nie wierzy, niech zajrzy na dowolne forum internetowe. Po co się rujnować na książkę, skoro można przeczytać jej (darmowe) streszczenie w internecie? Albo wydać kasę na popcorn i bilet do kina na pełen eksplozji i seksu film made in Hollywood?

reklama

Tyle że potem ci „oszczędni” młodzi nie radzą sobie na rozmowach kwalifikacyjnych i na randkach, mylą Minotaura z mintajem, nie potrafią odcyfrować nawet instrukcji obsługi suszarki. Na szczęście są jeszcze miejsca, gdzie za książki nie trzeba płacić. Korzysta z nich prawie połowa czytających Polaków (a tylko niecałe 30 procent wydaje pieniądze w księgarniach). Mimo to sprawujący pieczę nad księgami bibliotekarze mają ciężkie życie. Niedofinansowani i niedoceniani, sprowadzani do stereotypu pokrytych kurzem i pajęczynami moli książkowych, wykorzystują całą swoją energię do walki z powszechnym skretynieniem. Przynajmniej mają własne święto, choć dopiero od 1985 roku. Gdyby z jego okazji każdy Polak przeczytał chociaż jedną chudziuteńką książeczkę…


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Andrzej Sidor/Forum, Dominika Mróz-Toton/forum, shutterstock.com

Zobacz również