Chcesz zamieszkać w parku krajobrazowym? I nic dziwnego. Widoki piękne, cisza. Aby spełnić marzenia, warto się przygotować, bo droga do postawienia domu może być wyboista.
Moi znajomi kilka lat temu kupili od zaprzyjaźnionych górali działkę w Murzasichlu na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Marzyli o niewielkim tradycyjnym weekendowym domu. Dyrektor parku nie zgodził się jednak na budowę trakcji elektrycznej i wodociągowej – a bez tego domu postawić nie mogli. Efekt: poszukali działki gdzie indziej. Ta w Murzasichlu do dziś stoi pusta. Nie oznacza to jednak, że na terenach objętych ochroną w ogóle domów czy pensjonatów budować nie wolno. Wolno, ale tylko wtedy, gdy spełnimy szereg warunków, które postawi nam dyrekcja parku lub regionalna dyrekcja ochrony środowiska. Już przy spisywaniu umowy zakupu działki może się okazać, że z naszych planów nic nie będzie, bo o takiej transakcji trzeba powiadomić dyrekcję parku. A ta może skorzystać z prawa pierwokupu. Jeżeli tego nie zrobi, obowiązuje nas procedura taka, jak przy każdej inwestycji.
Daleko od brzegu
Najpierw składamy wniosek o pozwolenie na budowę (gdy jest plan zagospodarowania przestrzennego) albo o tzw. WZ-kę, czyli warunki zabudowy i zagospodarowania terenu (gdy takiego planu nie ma). Pamiętajmy jednak, że na terenach objętych ochroną obowiązują różne obostrzenia. Nie można na przykład kopać głębokich rowów albo stawów, zapomnijmy też o basenie, bo to zaburza równowagę środowiska: doprowadza do zanieczyszczenia wód gruntowych. Nie wolno zasypać rozlewiska znajdującego się na działce. Powód? Żyją w nim przecież rośliny i zwierzęta, możemy więc zniszczyć unikalny ekosystem. Ostatnio głośno było o właścicielu działki znajdującej się na terenie Wigierskiego Parku Narodowego, który nie dostał pozwolenia na budowę, bo na jego ziemi rosły rzadkie gatunki roślin. Na terenach chronionych obowiązuje też zakaz budowy nowych domów, jeżeli odległość od linii brzegowej rzeki czy jeziora jest mniejsza niż 100 metrów (w przypadku wybrzeża morskiego strefa ta jest dwa razy większa). Podobne obostrzenia obowiązują również w przypadku oddalenia budynku od linii lasu. Jeśli w szczegółowych warunkach zabudowy będzie to np. 150 metrów, a nasza działka jest niewielka, nie pozostanie nam nic innego jak zmniejszenie wielkości planowanego domu.
O wycięciu kilku drzew nie ma mowy.
Ekologia kosztuje
Reżim obowiązuje też przy projektowaniu budynku. O tym, jak ma on wyglądać, decydują wytyczne zawarte w warunkach zabudowy, ustalone przez lokalny wydział architektury. Może się na przykład okazać, że w grę wchodzi wyłącznie dom parterowy ze spadzistym dachem o nachyleniu 30 stopni, więc marzenia o nowoczesnych kubikach nie zrealizujemy. Bywa też, że urzędnicy godzą się na wybrany kolor i typ elewacji. Z reguły lepiej widziane są materiały naturalne, takie jak drewno, kamień, gont, dachówka ceramiczna, charakterystyczne dla regionu. Na terenie parku nie można też stawiać murowanych ogrodzeń, które utrudnią swobodne poruszanie się zwierząt. Władze parku często sugerują prywatnym inwestorom budowę małych zbiorników retencyjnych zbierających wody opadowe czy nakazują kompostowanie odpadów w specjalnych kompostowniach. Niech nas nie zdziwią zalecenia dotyczące ekologicznych rozwiązań grzewczych i energetycznych. Jeżeli więc piec, to np. na drewno, gaz czy tzw. lekki olej. A co zrobimy, jeśli część energii będziemy musieli pozyskać z niekonwencjonalnych źródeł, jak elektrownia wodna, wiatrowa albo baterie słoneczne?
Gargamele wykluczone
Budowa domu na terenie objętym ochroną może się więc okazać bardziej czasochłonna i droższa niż klasycznego domu na wsi. I nie ma co się buntować – zeszpecić naturę jest bardzo łatwo, naprawić – trudniej. Do dziś w Tatrach, nad Bałtykiem czy na Mazurach straszą murowane molochy, które wypierają regionalną wiejską zabudowę. Większość z nich powstała w latach 70., 80. i na początku lat 90., gdy przepisy nie były tak rygorystyczne. To właśnie wtedy nieodwracalnie zepsuto wiele rejonów Wigierskiego Parku Narodowego, stawiając tam domy w różnych „stylach” i kształtach. Robili to zarówno okoliczni mieszkańcy, którzy chcieli jak najwięcej zarobić na szybko rozwijającej się turystyce, jak i mieszczuchy marzące o daczy w leśnej głuszy. Do dziś straszą gargamele w Leszczewie czy Starym Folwarku. Dziś na szczęście samowola to już przeszłość. W polskich parkach obowiązują takie same przepisy jak w innych krajach Unii Europejskiej. I nawet największe osobistości świata polityki i biznesu muszą się do nich dostosować. Niedawno słynny piłkarz Cristiano Ronaldo musiał rozebrać dom budowany w Parku Narodowym Peneda-Geres, w północno-zachodniej Portugalii, bo zlekceważył wytyczne lokalnego architekta. Inwestycja kosztowała cztery miliony euro.
Tekst: Mirosław Wesołowski, Atelier Wnętrz i Architektury
Fotografie: shutterstock.com