Których ryb nie jeść?

Według najnowszych badań WWF powinniśmy szerokim łukiem omijać (ryzyko wyginięcia bądź zagrażająca środowisku hodowla) łososia atlantyckiego i bałtyckiego, odławiane w Atlantyku dorsze, morszczuki, halibuty czy sole.
Na czerwonej liście znalazło się także miejsce dla tajskich i wietnamskich krewetek oraz nieszczęsnych, dziesiątkowanych między innymi ze względu na swoje płetwy (chiński przysmak) rekinów. Każdy, kto na poważnie myśli o byciu eko, powinien odmówić sobie tuńczyka, dorsza z mórz północnych, sardynki atlantyckiej i śródziemnomorskiej, labraksa czy dorady.
Osobną kategorię stanowią ryba maślana (smaczna, ale zawierająca trudno strawne woski, mogące spowodować poważne zatrucie u wrażliwszych smakoszy) oraz hodowana w nieludzkich warunkach, w coraz bardziej zanieczyszczonej delcie Mekongu panga, bez litości szprycowana hormonami i antybiotykami.
Z czystym (w miarę) sumieniem można za to wyprawić sobie ucztę z łososia hodowlanego, muli europejskich, krewetek atlantyckich, karpia, halibuta z Pacyfiku, śledzia, makreli, szczupaka, pstrąga, szprota, flądry lub mintaja.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: Materiały Prasowe, shutterstock.com