Decyzja zapadła, przeprowadzamy się za miasto. Tam gdzie zieleń, świeże powietrze i las. Ale co na to wszystko nasz kot-kanapowiec, który nigdy nie wychylił nosa za próg mieszkania?
Przede wszystkim proszę nie panikować. Koty na ogół dobrze znoszą przeprowadzki z mieszkania w bloku do domu z ogrodem – to odwrotna sytuacja jest dla nich najtrudniejsza. Zanim spakujemy walizki, należy zaopatrzyć się w „koci niezbędnik”, w którego skład wejdą: obróżka (najlepiej odblaskowa i koniecznie z wszytą gumką), identyfikator z wpisanym telefonem i adresem właściciela zwierzęcia, dzwoneczek (jeśli nie chcemy mieć na sumieniu ptaków i myszy), preparat przeciw kleszczom i pchłom oraz środki odkażające, niezbędne przy okazji scysji z innymi kotami, psami, a nawet ptakami broniącymi swoich gniazd.
Należy także odpowiednio wcześniej udać się do weterynarza i zafundować kotu komplet szczepień oraz kurację odrobaczającą, którą od tej pory trzeba będzie regularnie powtarzać. Jeśli zwierzak nigdy wcześniej nie wychodził na dwór i nie miał styczności z czyhającymi na zewnątrz wirusami i bakteriami, to jest wobec nich całkowicie bezbronny i wypuszczony bez odpowiedniego zabezpieczenia, złapie jakieś choróbsko.
Na nowym miejscu dajmy kotu trochę czasu na oswojenie się z sytuacją. Jeśli zaszyje się w jakimś kącie, nie wyciągajmy go stamtąd na siłę. Postawmy obok miski oraz kuwetę i dajmy mu święty spokój. Wyjdzie sam i to szybciej, niż byśmy się tego spodziewali. Dobrze byłoby nie zostawiać kota samego w nowym miejscu, przynajmniej przez kilka pierwszych dni. Zwierzę musi przecież przekonać się, że nie zostało gdzieś „zesłane” i porzucone, tylko że przeniosło się wraz z całym „stadem”.
Na pierwsze oględziny ogrodu (z którego usunęliśmy już wszystkie trujące substancje, np. trutki na ślimaki czy nawozy) lepiej wyprowadzić kota na smyczy. Pozwólmy mu iść tam, gdzie mu się podoba, bez brania zwierzaka na ręce co dwie minuty. To sprawi, że kot uzna ogród za swoje terytorium.
Dobrym pomysłem jest przedstawienie czworonoga nowym sąsiadom – nie będzie już anonimowy i dzięki temu będą go lepiej traktować. Najlepszym sposobem na sprawienie, by kot wracał do domu wtedy, kiedy sobie tego życzymy, jest wprowadzenie stałych godzin karmienia. Nawet gniazdo myszy czy najpiękniejsza kotka w okolicy nie wygrają z miską pełną smacznej karmy.
Na koniec kilka słów o plusach posiadania kota „wychodzącego”. Po pierwsze, nie trzeba już będzie obcinać mu pazurów (to jego naturalna broń i nie należy go jej pozbawiać) ani martwić się poszarpanymi meblami (do ostrzenia będą teraz służyć okoliczne drzewa). Po drugie, nie trzeba będzie na okrągło czyścić kuwety, bo kot zacznie załatwiać swoje potrzeby na zewnątrz. Po trzecie, nasz wybiegany i wyżyty podopieczny będzie mniej rozrabiał w domu, a do tego trudniej mu będzie się roztyć. Powodzenia!
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Joanna Halena, Corbis