Dereniówka

Jeśli jesteście szczęściarzami i macie w ogrodzie stary dereń, możecie już w lutym na jego łysych gałęziach podziwiać pierwsze delikatne, złociste kwiaty przypominające gwiazdki. W marcu, gdy inne drzewa i kwiaty ledwie co wybudzają się z zimowego snu, on stoi otulony żółtym płaszczem. Dopiero potem pojawiają się liście – dekoracyjne, o ładnym pokroju i wyraźnie wytłoczonym rysunku. Pod koniec sierpnia i we wrześniu z jego gałązek zwisają czerwone, podłużne, jakby polakierowane owoce. Późną jesienią, choć już bez liści, dereń nie poddaje się ogrodowej melancholii. Jego gałęzie przebarwiają się na intensywnie czerwony lub czerwonobrązowy kolor, więc na tle ponurych szarości wyglądają niezwykle malowniczo.
Dziko rosnący dereń to dziś na naszych terenach rzadkość. Spotkacie go jeszcze na Kaukazie, Podolu i Ukrainie. Można jednak kupić sadzonki i ozdobić nimi, wzorem dawnych wiejskich ogrodników, klomby przed domem. Drzewka świetnie nadają się też na żywopłoty. Zwłaszcza, gdy zależy wam na towarzystwie ptaków, które uwiją w koronach gniazda, a zimą będą podjadać owoce (jeśli zostawicie je z myślą o nich na gałązkach).
Nasze babcie ceniły ten krzew właśnie za owoce i nie oddawały ich ptakom. Zimą, gdy łatwo było złapać przeziębienie, wykorzystywały lecznicze właściwości twardych, czerwonych „śliweczek”. Konfiturę z derenia podawały słabeuszom, anemicznym i gorączkującym dzieciom oraz dorosłym miłośnikom długiego biesiadowania (bo sok pobudza przemianę materii). Słynna dereniówka była chyba najbardziej cenioną nalewką. Uchodziła za napitek luksusowy również dlatego, że drylowanie derenia było zajęciem iście upiornym. Dereń jest mocno związany z kulturą polskiego kresowego dworu. Każdy przydomowy park obowiązkowo musiały zdobić te piękne rośliny. Z bardzo twardego dereniowego drewna, uchodzącego za niezniszczalne, rzeźbiono czółenka tkackie, a nawet główki kijów golfowych. Indianie z derenia kwiecistego w przeszłości często wytwarzali groty strzał.
Potrzebujemy 1/3 kilograma dojrzałych owoców derenia, pół litra czystej wódki, półtora kilograma cukru.
Owoce myjemy, następnie każdy przekłuwamy drewnianą wykałaczką (dereń nie lubi kontaktu z metalem), wrzucamy do słoja, zasypujemy cukrem i odstawiamy na noc. Następnego dnia zalewamy wódką i odstawiamy na miesiąc. Potem filtrujemy przez gazę, przelewamy do butelek (najlepiej z ciemnego szkła) i zatykamy korkiem. Nalewka powinna dojrzewać przynajmniej pół roku.
Tekst: Monika Grzybowska
Zdjęcie: Shutterstock