stary dom agroturystyka

Nowe życie starego domu – historia prawdziwej chatki z marzeń

Domy w Polsce

Ta chatka została przeniesiona w dosłownym znaczeniu. Owszem, przyjechała do Odrzykonia ciężarówką, ale do miejsca, w którym miała stanąć, nie było drogi. Transport odbywał się więc na plecach, stromym zejściem. Trudno zliczyć, ile w trakcie budowy padło przekleństw. Klął Piotrek, który wylewał fundamenty, klęli cieśle, klęła ekipa od dachu… – Może kawka, może drożdżóweczka? – Monika, pomysłodawczyni przedsięwzięcia, zagadywała wtedy fachowców.

reklama

Kiedy zaczynasz swój slow life? – O siódmej rano i, jak dobrze pójdzie, po dwunastu godzinach jestem wolna – śmieje się Monika. 
 

stary dom

Kto tu mieszka?

Monika i Piotr (prowadzą agroturystykę WsiaMać), syn Jaś i gościnnie córka Gosia oraz koty szarobury Elmo, zwany też Sołtysem, i Finka.


Instagram właścicielki: @wsiamac

stara chata

Z miłości do drewna – historia starego domu i jego drugiego życia

Cynk o chałupie do wzięcia Monika z Piotrkiem dostali od teściów. To był rodzinny dom ich przyjaciół, w okolicach Dukli, ze 30 kilometrów od Odrzykonia.
– Kiedy go zobaczyłam, zakochałam się. Choć oczywiście był w tragicznym stanie, najstarszy ze wszystkich naszych domów – wspomina. A mają ich trzy.
W jednym mieszkają, w dwóch prowadzą agroturystykę. Zresztą na drewnianym budownictwie znają się jak mało kto.

Piotrek skończył turystykę, a tematem jego pracy magisterskiej była drewniana architektura. Od zawsze też odwiedzali kościółki i fascynowali się łemkowskimi chyżami.
– Do przeniesienia chaty podeszliśmy zbyt nonszalancko. Choć nie do końca wszystko poszło gładko, jest dokładnie taka, jak chciałam – przyznaje Monika.
Wcześniej miała dwie izby i boisko, czyli skład na narzędzia zastępujący stodołę. Zrobili w nim salonik.
W jednym z pokoi powstała kuchnia, w drugim sypialnia z łazienką. Część, w której gospodarze trzymali zwierzęta, „obcięli”.
Nie potrzebowali aż tyle miejsca. Dom ma białe okiennice i białe uszczelnienia między balami. Kiedyś robiono je z gliny zmieszanej z mchem.
Oni poszli z duchem czasu i zastosowali własny patent, czyli mieszankę betonu, kleju i fugi. Dobudowali też ganek i zadaszony taras.

niesamowity kominek
To wyobraźnia podsunęła kształt kominka. Pasują do niego antyczna sofa z likwidowanej warszawskiej restauracji i znalezione na aukcji fotele.

Urządzanie wnętrz? Tylko własnymi rękami

– Prace wykończeniowe robiłam sama. Ociepliłam poddasze, oczyściłam deski, kładłam płytki, boazerie… To moje dziecko – chwali się gospodyni.
Przez zielone drzwi wchodzi się prosto do salonu. A tam wzrok przyciąga duży organiczny kominek.
Jesienią, kiedy dom nie miał jeszcze okien i podłóg, Monika postanowiła wynająć go na sylwestra. – Wydawało się, że mam mnóstwo czasu.
Tymczasem dwa tygodnie przed końcem roku brakowało podłóg, łazienki i kominka.
Zadzwoniła wtedy znajoma, usłyszała, jak szlocham w słuchawkę, i… razem z mężem przyjechali nam pomóc. A prowadzą niedaleko agroturystykę.

Pomoc konkurencji okazała się bezcenna – mówi. Lepili go przez dwa dni i ręce starli do krwi. Nie dało się pracować w rękawiczkach, bo fakturę materiału trzeba czuć pod palcami.
Ten materiał to również ich patent, mieszanka tynku kominkowego i strukturalnego. Dobrym pomysłem okazała się boazeria.
Pomalowana na szałwiowy kolor rozjaśnia i dodaje lekkości. Zasłania niedoskonałości sztukowanych belek. Podobną funkcję pełni też tapeta.

Zobacz też: Na leśnej polanie. Rustykalny dom pełen starych obrazów i mebli z duszą

stary dom z duszą
ak umyć okno? Trzeba wykazać się cyrkowymi umiejętnościami i wejść na daszek ganku. Potem usiąść okrakiem na parapecie i balansować ze ścierką.

Meble z duszą – zbierane, odnawiane, darowane

Meble to zbieranina. Sporo pochodzi z targu w Dukli. Zdjęcie bujanego fotela podesłał jej kiedyś teść, który myszkował wśród staroci.
Napisała, żeby brać, tym bardziej że cena była dobra. I tak za 150 zł ma sygnowany duński mebel.
Lampę nad stół wypatrzyła w jakimś pudle. Ponieważ nikt się nią nie interesował, dobiła targu za 50 zł.

A teraz poszukajcie portretu mężczyzny z wąsem, który wisi obok kanapy.
– To prezent od starszego pana. Zatrzymał się kiedyś przy furtce i zapytał, czy może przejść przez działkę, by skrócić sobie drogę. Od słowa do słowa okazało się, że to potomek pana Michała, pierwszego właściciela siedliska. Pan spisał nawet jej historię – stąd wiemy, kiedy piorun zapalił dach, kiedy posadzono orzech, który obok niego rósł – i podarował nam to zdjęcie. Romantyczna historia, jak na romantyczny domek przystało – uśmiecha się Monika.

Zobacz też: Białe wnętrza pełne kwiatów w domu prawdziwej zielarki

TEKST: Beata Woźniak
ZDJĘCIA: igor dziedzicki  
stylizacja: monika Walciszek-szczurek