Wiejskie życie: mazurski dom w stylu prowansalskim
Domy w PolsceMarta zawsze chciała mieć dom nad wodą, najlepiej na Mazurach. Wojtka z kolei ciągnęło w góry. Na stałe mieszkają co prawda w warszawskim Międzylesiu, w typowo miejskim, nowoczesnym domu, ale od kiedy zaczęli przyjeżdżać do przyjaciół koło Szczytna, okolica zauroczyła ich oboje.
Dobre miejsce, czyli wymarzona działka pod dom
Jezioro Sasek Wielki, ciągnące się przez 12 kilometrów, otacza z trzech stron las. Z Dąbrowy rozciąga się widok na ten piękniejszy, bardziej dziki brzeg. Wieś leży kawałek od głównej trasy, na odludziu, z daleka od popularnych szlaków turystycznych. Do tego tylko dwie i pół godziny jazdy samochodem od Warszawy.
Miejsce miało same zalety, dlatego kiedy usłyszeli o działkach na sprzedaż, zaraz pobiegli je obejrzeć. Jedna z nich, położona nad samym jeziorem na wzniesieniu, była spełnieniem marzeń. On miał gó́ry, ona wodę. Mimo chwastów, oczami wyobraźni widzieli już siebie na tarasie, słuchających szumu wiatru w sitowiu. Smak świeżo złowionych sielaw rozbudził w Wojtku marzenie o wędzarni.
Jak pobudować się w dwa miesiące?
Zdecydowali się na drewnianą chałupę w typowo mazurskim stylu, z tarasem podcieniowym ciągnącym się wzdłuż jednej ściany. – Budowa trwała dwa miesiące, zmieściliśmy się podczas wakacji. Ale szybkość to był tylko dodatkowy bonus – mówi Marta. – W takim domu zdrowo się żyje.
On oddycha zupełnie inaczej niż cegła czy beton. – I cały czas pracuje, żyje, deski zimą skrzypią, pękają i nam się to bardzo podoba – dodaje Wojtek. – Nigdzie nie kładliśmy gładzi gipsowych, mamy tylko bielone ściany i sufity. Chcieliśmy pięknego widoku z salonu, więc powiększyliśmy okna balkonowe o dodatkowe skrzydło.
Właściciele lubią również budownictwo z okolic Białowieży. Dlatego ozdobne wycinanki zamówili u tamtejszego artysty. – To nasz podlaski dodatek do mazurskiego stylu – mówią.
Prace zmianowe: renowacja antyków i prace budowlane
Ustalili, że Wojtek pilnuje ciężkich prac i aranżacji ogrodu, a Marta urządzania domu. Największym wyzwaniem było doglądanie wszystkiego na odległość. Zależało im na tym, żeby budową i wykończeniem zajmowały się ekipy z okolic Dąbrowy. Dom z sosnowego bala postawił znany w okolicy stolarz z Mrągowa – firma Stomasz. Szukając klimatycznych mebli, znaleźli koło Ostródy Monikę Płechę, specjalistkę od renowacji antyków. Podłogi ze starej cegły to dzieło Manufaktury Regalia z Jezioran.
Wojtek w każdy weekend przyjeżdżał sprawdzać postępy, przywoził materiały, ustalał kolejne etapy. Był to bardzo wyczerpujący czas, bo przecież życie w Warszawie toczyło się swoim rytmem: oni mieli pracę, dzieci szkołę.
Z zewnątrz – prowansja, w środku – klasyka
– Na szczęście dobrze wiedzieliśmy, czego chcemy – mówi Wojtek. – Wiejskiego domu z zewnątrz, z jasnym wnętrzem, w stylu lekko prowansalskim. Urządzaliśmy się już trzy razy, więc mieliśmy trochę doświadczenia i nie potrzebowaliśmy pomocy projektanta. Uznaliśmy, że nad wszystkim zapanujemy sami.
Prace trwały równo dwa lata. Pod koniec trochę się niecierpliwili, bo bardzo chcieli kolejne wakacje spędzić już u siebie na Mazurach. I udało się, chociaż spali na materacach, a w domu nie było jeszcze światła. Drobnych wpadek jednak nie uniknęli. Planowali dom góra na 140 metrów, jednak
okazało się, że z powodu wzniesienia na działce trzeba zbudować piwnicę – 100 metrów ekstra do umeblowania.
Wymarzony piec kaflowy
Przygoda z piecem, choć kosztowna, zakończyła się dobrze. Marta bardzo chciała mieć kaflak. – Nie kominek czy kozę, ale prawdziwy pałacowy piec, jak te w Nakomiadach – opowiada.
– Znalazłam projekt, zaakceptowałam wycenę i już grzałam się w myślach w cieple pieca. Nie wzięłam jednak pod uwagę, że trzeba go wymurować, a do środka włożyć wkład kominkowy.
Koszty podskoczyły dwukrotnie! Nie wiem, czy zdecydowalibyśmy się na niego, gdybym wszystko dobrze wyliczyła. Na szczęście wyszedł piękny. Jest najważniejszym meblem w domu.
Ogródek po wiejsku
Innego sobie nie wyobrażali. Miał okalać dom i zachwycać kwiatami: dzikimi różami, szałwią, słonecznikami. Wojtek jest zapalonym ogrodnikiem, urządził więc także warzywnik, sad i winnicę.
Posadzili ponad 40 drzewek i krzewów owocowych: jabłonie, grusze, śliwy, aronie, agrest, porzeczki, rabarbar. – Jesteśmy niemal samowystarczalni – mówi Marta.
– Uprawiamy całą włoszczyznę, jarmuż, cukinie. Ogórków zbieramy kilkadziesiąt kilogramów w każdym sezonie, a nasze maliny słyną na całą wieś, takie są wielkie i słodkie! – Ale najbardziej dumni jesteśmy z winnicy – dodaje Wojtek. – W tym roku butelkujemy nasz pierwszy rocznik.
TEKST, STYLIZACJA I ZDJĘCIA MONIKA FILIPIUK–OBAŁEK
Za WYPOŻYCZENIE ZASTAWY, DREWNIANYCH MIS, KOSZA, RĘCZNIKÓW I PLEDÓW dziĘkujemy ZARA HOME.