loft w oborze

Stare wnętrze, nowoczesny design. Oborę z cegieł zamienili w przestronny loft

Domy w Polsce

Pomysł, by stary mazurski dom urządzić nowocześnie i designersko, Agnieszka i Radek podpatrzyli za granicą. Mają tu kolorową kolekcję mebli i limonkową lodówkę.

 

reklama
Obrazy młodych polskich artystów właściciel wyszukuje w galerii na Starej Pradze w Warszawie.

Lisewo nad Jeziorem Rajgrodzkim to prawdziwy kres Mazur. Przed wojną była tu granica polsko-niemiecka. Wieś leżała w Prusach Wschodnich, ale ludność miała głównie polskojęzyczną, więc Niemcy w latach 30. wysyłali osadników, by te ziemie zgermanizować. Budowali dla nich domy odmienne od dawnych lokalnych budynków (tynkowanych, z białymi oknami), ale dopasowane do nich kształtem. Miały ściany z czerwonej cegły, kamienne fundamenty, dachy spadziste jak w tutejszych siedliskach, a nad oknami łuki. W środku jedna trzecia przypadała gospodarzom, a reszta trzodzie i zapasom – były tam obora i stodoła. Po wojnie niemieccy osadnicy nie mieli po co tu wracać. Opuszczoną wieś zasiedlili Polacy z okolic Rajgrodu.

Nowe życie starego siedliska

Siedlisko, które kupił Radosław, nie miało szczęścia do gospodarzy. Stopniowo niszczało. Ostatnia gospodyni, mocno już starsza, nie miała sił dbać o naprawy, a w piecu paliła kolejnymi belkami ze stodoły. Po jej śmierci dom kupił pośrednik, który wyczyścił teren i zrobił nowy dach, a od niego nabył go Radek. – Niestety – ubolewa nowy właściciel – zostały tu tylko ściany i trzy podkowy, które wykopaliśmy podczas remontu. Całą resztę trzeba było zrobić od nowa.

stare siedlisko
Z oryginalnego budynku zostały tylko ściany i trzy podkowy, które wykopano podczas remontu. Całą resztę trzeba było zrobić od nowa.
Więźbę dachową udało się uratować, ale część belek trzeba było wymienić.

Powrót w rodzinne strony

– Oboje z żoną jesteśmy z pobliskiego Ełku, ale po studiach zostaliśmy w Warszawie – opowiada Radek. – Kocham nasze praskie mieszkanie i warszawskie klimaty, ale latem tęsknię za mazurską przyrodą i jeziorami, po których żegluję właściwie od urodzenia. Lisewo znałem z dzieciństwa, miałem tu kiedyś biwak szkolny. Stąd pochodzi też mój szwagier, więc bywaliśmy w tej wsi. Kupowanie domu w okolicy to nie był jednak żaden wielki plan. Raczej tak wyszło, gdy gospodarstwo wpadło nam w oko. Po tej ruinie nikt nie spodziewał się zbyt wiele, znajomi pukali się w głowę, ale ja wiedziałem, że można z niej zrobić coś fajnego, bo dom był piękny – dodaje.

Zaczął od znalezienia lokalnego architekta, który pomoże go uratować. Tomasz Truchan z Ełku wymyślił, by dodać zewnętrzne żelbetowe fundamenty dla wzmocnienia ścian (wewnętrzne z polnych kamieni zachowali). Zaprojektował też stalową konstrukcję na betonowych podporach, bo inaczej mury nie utrzymałyby mieszkalnego piętra oraz dobudowaną drewnianą saunę. Nieoceniona okazała się też ekipa pana Grzegorza. Ten dbał, żeby zachować co się da i miał wiele świetnych pomysłów. Ściany domu są podwójne z powietrzem pomiędzy. W wewnętrznych cegły mocowano gliną, która sypała się ze starości, więc jego ekipa fugowała przerwy między nimi betonem. Znalazł też cegielnię, która produkowała cegły trzeciej kategorii, przypominające stare.

Po tej ruinie nikt nie spodziewał się zbyt wiele, znajomi pukali się w głowę, ale ja wiedziałem, że można z niej zrobić coś fajnego, bo dom był piękny – mówi właściciel.

Jak połączyć stare z nowym

O nadzór nad remontem Radek poprosił mieszkającego w okolicy teścia Jana. – Bez niego nic by się nie udało – podkreśla. – Nie tylko czuwał nad wszystkim, ale zrobił ze mną kuchnię i stół na 12 osób według mojego projektu. Zbudowaliśmy go z dech odzyskanych z dachu, za to na współczesnych metalowych nogach. Idealnie pasuje do wnętrza, które miało być loftowe.

Rewitalizacje, w których stare, uratowane domy mebluje się współczesnymi sprzętami, Radek podpatrzył na północy Włoch i w Anglii. Spodobały mu się znacznie bardziej niż pomysł urządzania starego siedliska à la polski dworek pełen antyków. Zachował układ chaty, dlatego salon i schody, czyli dawna obora, są nieco niżej, a do części kuchennej, kiedyś mieszkalnej, wchodzi się po trzech schodkach. – Stawiałem na lokalne materiały – cegłę z tutejszych cegielni, drewno, kamienie – mówi. Meble i sprzęty to miks rzeczy starych (ale nie klasycznych antyków), jak przemysłowe lampy do salonu, designerskich – krzesła Pantone z włókna szklanego czy sofy Togo w salonie i nowych – choćby łóżka oraz wyposażenie sypialni. – Dbałem, by nie było ich za dużo – mówi Radek.

Ten brak nadmiaru i przestrzeń chwalą dziś goście, którym właściciele wynajmują dom. Oni sami mieszkają teraz w Londynie, a w Lisewie bywają najchętniej… w październiku. Radek naturalnie natychmiast schodzi nad wodę, a Agnieszka z dziewczynkami najchętniej spacerują po polach ciągnących się po horyzont.

Zobacz więcej zdjęć siedliska Mazur kres

KONTAKT DO WŁAŚCICIELI: mazurkres.pl

TEKST: AGNIESZKA WÓJCIŃSKA,  ZDJĘCIA: MICHAŁ MROWIEC, STYLIZACJA MICHAŁ GULAJSKI

Zobacz również