dom z gliny i ze słomy

Sąsiedzi myśleli, że to będzie lepianka. Dziś ten ekologiczny dom ze słomy i gliny jest ozdobą okolicy

Domy w Polsce

Słomiany zapał? To nie tutaj! Karolina i Mariusz zakasali rękawy i błotnisty zakątek przemienili w ekologiczny dom z imponującym naturalnym ogrodem. Urządzone z prowansalskim sznytem wnętrza pasują do tego, co widać z oknem. Jest pięknie! 

 

reklama

Pamiętacie bajkę braci Grimm o trzech świnkach? Każda zbudowała swój wymarzony domek. Pierwsza, pracowita i zapobiegliwa, z cegieł, druga z drewna, a trzecia, najbardziej beztroska – ze słomy. W tej historyjce dla dzieci konfrontację ze złym wilkiem przetrwał tylko ten pierwszy – murowany. A jednak Mariusz i Karolina swój dom z marzeń wybudowali właśnie ze słomy i gliny. Jest ekologiczny, jak najbardziej trwały i jaki piękny!

Ten dom to nie tylko słoma i glina. Ściany działowe powstały z cegieł, które pochodzą z częściowo wyburzonego pałacu w Kazimierzy Wielkiej. Drewniane okna ze szprosami przyjechały z przebudowywanego klasztoru w Lublinie

Błotka, gdzie raki zimują

Chcieli zamieszkać w dużym domu wśród zieleni. Miejsce znali dobrze, oboje stąd pochodzą. Rodzinny dom Karoliny oddalony jest o kilkaset metrów, a Mariusz wychowywał się w pobliskich Pionkach. Na studia wyjechali do Kielc. Potem przyszła praca w korporacji.

Ale coś ich ciągnęło gdzie indziej. A gdyby tak wrócić na wieś i… po prostu pożyć? Złożyli wypowiedzenia, sprzedali mieszkanie, udało im się nawet przekonać znajomych, że to się dzieje naprawdę. Wrócili w rodzinne strony. Tam czekał na nich mały drewniany domek. Miał być letniskowy, ale na początek taki wystarczył.

Jednak gdy pojawiły się w ich życiu córki – Antonina i Adela – szybko się okazało, że potrzebują znacznie więcej przestrzeni do życia. Usłyszeli od sąsiadki, że w okolicy jest do sprzedania kawałek ziemi. Taki zarośnięty zakątek, gdzie wśród zieleni wybijają wody gruntowe. Kiedyś podobno łapało się tam raki! Dzisiaj nazywają to miejsce „Błotkami”.

Zakochali się w tych błotkach i tam właśnie postanowili się osiedlić. Najpierw z pomocą rodziców zaczęli karczować kruszyny, czeremchy, dziki bez i całe mnóstwo jeżyn, odsłonili pnie starych olch. W ich cieniu mogli już myśleć o nowym domu.

W kuchni króluje dąb – na frontach szafek, blacie, na podłodze. Do tego dodatki dobrane pod kolor kultowej lodówki SMEG.

Pomysł na ekologiczny dom: słoma z pola

Marzeniem obojga było przestronne drewniane siedlisko. Ale duży dom z drewna okazał się za drogi w realizacji. Z kolei o budowie betonowego klocka jednak nie mogło być mowy. – Nie chciałam mieszkać jak w plastikowej torbie, w budynku ocieplonym styropianem, folią czy wełną – śmieje się Karolina. Musiało być naturalnie.

Wtedy przypomniała sobie przeczytany jakiś czas temu artykuł o domu wybudowanym ze słomy i gliny. A więc tak można? Zaczęli przekopywać internet w poszukiwaniu przykładów, projektów, rozwiązań. Ale już wiedzieli – stawiają na biobudownictwo. Słomę zebrali z pola rodziców, dwie wywrotki gliny przywiózł pan Stasio z sąsiedniej wioski. I zaczęła się zabawa.

– Żartowaliśmy, że nasi fachowcy na budowie zamiast kielni używają wideł – wspominają właściciele. Początkowo było trochę niepewności, tata Karoliny namawiał ich nawet, żeby od strony drogi zasłonić budowę plandekami. No bo co ludzie powiedzą? Przecież to taka lepianka…

Jednak potem drewniany stelaż budynku okazał się naprawdę zjawiskowy. I tata żartem opowiadał ciekawskim grzybiarzom, że wyrasta tu… kaplica. Taki projekt nie powstał jednak sam z siebie. Gotowych planów na domy gliniane praktycznie nie było. Ten, który dał ostateczny kształt budynku, wypracowali wspólnie z architekt Ewą Gołębiowską-Koszańską. I dzięki temu, że wykorzystali tradycyjne materiały, jest teraz zdrowszy nie tylko dla nich, ale i dla środowiska.

Na antresoli przy zachodnim oknie można posiedzieć i poczytać albo podziwiać słońce przeświecające przez liście drzew.
Przemalowana na czarno toaletka to zdobycz z targu staroci pod Kielcami.

Piękne i wygodne wnętrza w stylu zero waste

Ten dom to nie tylko słoma i glina. Ściany działowe powstały z cegieł, które pochodzą z częściowo wyburzonego pałacu w Kazimierzy Wielkiej. Drewniane okna ze szprosami przyjechały z przebudowywanego klasztoru w Lublinie, wiele mebli gospodarze upolowali w składzie staroci w Mleczkowie.

Pięknie urządzone wnętrza pasują do tego, co za oknami. Karolina na co dzień zajmuje się aranżacją ogrodów, zaopiekowała się więc zielenią profesjonalnie. Postanowiła postawić na naturę i nie zmieniać zbyt wiele. Wiosną pojawiają się tu pierwsze brzozowe listki i zakwitają kaczeńce, latem łąka kwietna zmienia swoją odsłonę aż trzy razy. W sezonie dziewczynki zbierają poziomki i jeżyny, a jesienią kosze grzybów. Kiedyś, siedząc na tarasie, usłyszeli rozmowę przejeżdżających obok rowerzystów: „Zobaczcie, jak sobie stodołę odszykowali”. I wtedy Karolina z Mariuszem zrozumieli, że osiągnęli zamierzony efekt. Teraz chcą tu zapraszać więcej gości. Na poddaszu drugiego budynku, również ze słomy i gliny, powstają pokoje, gdzie będzie można zatrzymać się na chwilę, dotknąć glinianych ścian, wyjrzeć przez okno na naturalny ogród, wypić kawę na huśtawce, no i właśnie – po prostu pożyć.

Więcej zdjęć ekologicznego domu obejrzysz w galerii. 

Kontakt do właścicieli: lavenda ogrody – tel. 604 901 007

TEKST: MARTA KWIATKOWSKA, STYLIZACJA: ANNA SALAK, ZDJĘCIA: IGOR DZIEDZICKI

Zobacz także: Współczesna stodoła: dom pośród pól pod Poznaniem

Zobacz również