adaptogeny

Żen-szeń, rokitnik, grzyby shiitake – naturalne adaptogeny, które wzmocnią odporność

Naturalna apteczka

Żen-szeń, rokitnik, ostropest, głóg, grzyby shiitake... Pomogą walczyć z chorobami, dodadzą sił, poprawią humor, przegonią zmęczenie i stres.

reklama

Co to są adaptogeny? To mistrzowie przetrwania

Często rosną w trudno dostępnych miejscach. Niestraszne im wysokie góry i syberyjskie mrozy. Potrafią się świetnie dostosować do najgorszych nawet warunków. I nam pomagają zrobić to samo! Dlatego nazywane są adaptogenami.

Od lat zbierali je i wykorzystywali ludzie żyjący w miejscach, gdzie trudno jest przetrwać – mieszkańcy rosyjskich puszcz czy chińskich stepów, a dziś jedzą je kosmonauci. Ale i my, oddychający smogiem i żyjący w stresie, bardzo ich potrzebujemy, bo poprawiają odporność i wyciszają napięcia nerwowe. Organizm stresem reaguje na wiele czynników – nie chodzi tylko o zdenerwowanie, lecz także o to, jak żyjemy, czyli o wdychanie toksyn, niezdrowe jedzenie, ciągły pośpiech, a nawet to, że siadamy w autobusie obok kichającego współpasażera. Przyczyną każdej choroby jest brak równowagi, a adaptogeny potrafią ją przywrócić. 

Zobacz też: 
6 przepisów na koktajle mocy z adaptogenami
Adaptogeny - właściwości, badania historia

Jakie rośliny to adaptogeny?

Nie ma jednej listy. Wiemy jednak, jakie warunki muszą spełnić rośliny, żebyśmy mogli tak je nazwać.

Podczas badań nad odpornością organizmu na stres badacze ustalili trzy cechy:
• nie mogą mieć działania toksycznego i uzależniającego,
• muszą wspierać cały organizm, a nie tylko wybrany narząd czy układ,

• mają łagodzić skutki stresu.

Sporo roślin spełnia te kryteria. Szeroko znany jest żeń-szeń, zarówno chiński, jak i syberyjski (eleuthero) czy indyjski (ashwagandha). Działanie syberyjskiej odmiany było już w połowie XX w. sprawdzane na pracownikach tamtejszych kopalń i radzieckiej drużynie olimpijskiej. A kiedy okazało się, że spożywanie tej rośliny przynosi efekty, rozpoczął się na nią prawdziwy boom, najpierw wśród obywateli ZSRR, potem dosłownie wszędzie. Dziś żeń-szeń jest modny, wciąż pojawia się na blogach kulinarnych. My przedstawiamy również inne  adaptogeny, które wymienia się rzadziej, a są równie dobre, jeśli nie lepsze.

Uwaga! Przed dłuższą kuracją adaptogenami porozmawiaj z lekarzem!
• Lukrecji, ostropestu i żeń-szenia nie wolno jeść w ciąży i w czasie karmienia piersią. 

• Lukrecja i ostropest mogą obniżać skuteczność tabletek antykoncepcyjnych. 

• Ostrożność powinny zachować osoby leczące się na choroby przewlekłe (nadciśnienie i cukrzycę). 

Jak najlepiej przyjmować adaptogeny? Radzi Kamila Rólkiewicz, dietetyczka kliniczna

Można kupić je w niemal każdej postaci – w proszku, kapsułkach, tabletkach i w płynie. Ale warto wiedzieć, że najsłabiej przyswajamy proszek, czyli po prostu zmieloną roślinę. Niewiele bardziej skuteczny jest ekstrakt w proszku zapakowany do kapsułek. Najsilniej działa wyciąg z rośliny w formie płynnej, na bazie alkoholu, a nie gliceryny. Jego przygotowanie jest pracochłonne i kosztowne, ale taki preparat lepiej się wchłania i skutecznie pomaga. Kupując adaptogeny (podobnie jak inne zioła), warto zwrócić uwagę, by ekstrakt nie był standaryzowany. Do standaryzacji używa się bardzo silnej chemii i mocno ingeruje ona w pierwotny skład ekstraktu. To sprawia, że każda buteleczka ma identyczną zawartość, ograniczoną do jednego wystandaryzowanego składnika. To tak, jakby do walki z wrogiem, jakim jest choroba, użyć samego generała, ale pozbawić go jego armii.

 

Najpopularniejsze adaptogeny:

  • Ostropest plamisty

Ostropest plamisty to adaptogen, który zastąpi leki na wątrobę i oczyści organizm z toksyn. Sproszkowany można jeść zamiast tabletek. Wzmacnia wątrobę, a tym samym działa odtruwająco na cały organizm, bo to wątroba musi sobie poradzić z filtrowaniem toksyn z krwi. Ostropest to przeciwutleniacz, pomaga uniknąć nowotworów. Wspomaga leczenie cukrzycy (przed użyciem porozmawiaj z lekarzem), ponieważ obniża poziom glukozy we krwi. Zmielonych ziaren można zjeść 1-2 łyżeczki dziennie.

Warto spróbować!

Nie jest zbyt smaczny, ale jeśli dosypie się go do sosu, jogurtu czy sałatki, smak potrawy znacząco się nie zmieni, a wątroba będzie wdzięczna.
  • Żeń-szeń 

Zmęczeni zimą, spragnieni słońca i smutni, jedzmy żeń-szeń, który dodaje energii i poprawia nastrój. Poleca się go także osobom ciężko pracującym umysłowo (np. studentom w czasie sesji) i zmagającym się z depresją. Najlepiej zrobić z niego w domu nalewkę. Szklankę krojonego korzenia (bez problemu kupimy go przez internet albo w sklepach zielarskich) zalewamy butelką ciepłego czerwonego wina, odstawiamy na 2 tygodnie, a potem przecedzamy i popijamy po kieliszku dziennie. 

Warto spróbować! 

Sproszkowany żeń-szeń wsyp do miodu i odstaw na noc. Potem można w nim macerować mięso albo dodawać taki miód do sosów sałatkowych.

  • Grzyby shiitake i reishi

Wyciąg z shiitake stosowany jest pomocniczo w terapii nowotworów i wirusa HIV dzięki silnemu działaniu na układ immunologiczny. Grzyby te pomogą również uniknąć kataru w sezonie grypowym. Reishi (po polsku lakownica lśniąca) wygląda jak huba, ale zamiast zrywać ją w lesie, kupmy ekstrakt. Pomaga szczególnie w leczeniu raka piersi.

Warto spróbować!

Suszone albo świeże grzyby shiitake to świetny dodatek do chińskiego makaronu z sosem sojowym i miodem, pyszne są też w omlecie.

  • Różeniec górski

Poprawi humor i kondycję. Znany jest jako arktyczny korzeń, ale rośnie nie tylko na Syberii. Znajdziemy go też w naszych Sudetach i Karpatach, najczęściej w parkach narodowych, gdzie nie wolno go zbierać. Lepiej więc kupić tabletki albo zasadzić go w skalnym ogródku. Przede wszystkim daje siłę – i tę fizyczną, bo poprawia kondycję, i tę psychiczną, bo walczy ze stanami depresyjnymi, skutkami stresu, pomaga na pamięć i koncentrację.

Warto spróbować!

Młode listki oraz łodygi z domowego ogródka nadadzą się na sałatkę. 

  • Lukrecja 

Dodaje sił! Jej korzeń zaparzony w mleku (posłodzonym po ostygnięciu  miodem) jest prawdziwym przysmakiem. Działa rozkurczowo, łagodzi bóle brzucha, leczy też wrzody żołądka i jest świetny na suchy kaszel. Mimo że lukrecja kojarzy się z cukierkami dla dzieci, jest to roślina dla prawdziwych twardzieli – zwiększa wydolność sportowców i pomaga budować mięśnie. Mimo że jest taka wspaniała, nie stosujmy jej dłużej niż miesiąc. 

Warto spróbować! 

Sambuca (włoski likier z lukrecją) to delicja i lek zarazem! Pije się ten alkohol w sposób zwany „con la mosca” (z muszką). Do kieliszka z likierem należy wrzucić ziarenko kawy, podpalić, a gdy alkohol się wypali, zdmuchnąć płomień i wypić napój. Kawę można żuć. 

Polskie rośliny o silnym, prozdrowotnym działaniu jak adaptogeny 

Jedni przypisują im właściwości adaptogenne, inni twierdzą, że są po prostu zdrowe. Pewne jest to, że warto te swojskie rośliny poznać bliżej, bo działają równie wzmacniająco, co ich słynni krewniacy. 

Rokitnik – bomba witaminowa! W mig poprawia odporność. Pomarańczowe owoce nadają się na soki i dżemy (świetne do drobiu). 

Głóg – dla sercowców. Obniża ciśnienie, poprawia krążenie. Pomaga też na drogi moczowe, ułatwia trawienie, łagodzi bóle menstruacyjne, działa rozkurczowo, przeczyszczająco i wzmacnia. 

Czystek – dla alergików i grubasów. Odchudza, przeciwdziała miażdżycy, rozpuszcza skrzepy we krwi. W inhalacjach leczy gardło i oskrzela. Napar trzeba pić codziennie przynajmniej przez miesiąc, a ochroni przed wszelkimi chorobami.   

Jagody – pomagają oczom wpatrzonym w ekran! Obniżają ciśnienie, mają mnóstwo antyoksydantów – dzięki nim wolniej się starzejemy, lepiej widzimy i nie tracimy pamięci. Każdy internauta powinien jeść po garści jagód dziennie.

Tekst: Joanna Zaguła   
Zdjęcia: Shutterstock