ślady dzika

Czy z dzikiem można się zaprzyjaźnić?

Zwierzęta w naturze

Jan Brzechwa napisał o dziku, że jest dziki i zły. Jakie miał doświadczenia i dlaczego wydał o tych zwierzętach tak negatywną opinię – nie wiem. Prawda jest inna i wiem, co mówię. Loszka mieszkała z nami w domu.

reklama

Ślady dzików i ich obyczaje

Od wielu lat mieszkam w lesie. Na co dzień pracuję w Biebrzańskim Parku Narodowym, zajmując się między innymi monitoringiem dzikich zwierząt. Podczas codziennych patroli często spotykam dziki i zawsze z wielką uwagą i przyjemnością obserwuję te zwierzęta. Nie są bestiami bezmyślnie atakującymi ludzi. Boją się ich i schodzą im z drogi. 

O inteligencji tych zwierząt można długo mówić. Żyją w dobrze zorganizowanych watahach, w których obowiązują hierarchia i porządek. Swoje barłogi wyściełają trawą, gałęźmi czy trzcinami. W środku leżakują dziki najmłodsze lub najsłabsze, a po obrzeżach starsze lochy, przelatki i wycinki. Przytulone do siebie ogrzewają się wzajemnie. Lochy są troskliwe i, co nieczęsto zdarza się w świecie zwierząt, opiekują się także obcymi sierotami. Jeśli zobaczycie kiedyś matkę z młodymi różnej wielkości, będzie to znak, że matka prowadząca zlitowała się nad biedakami. Gdyby pasiaczkowi nie pomogła, byłby skazany na śmierć.

 

DZIK jest niezastąpiony.  Buchtując i ryjąc, niszczy i wyjada duże ilości poczwarek i larwy owadów, które są niebezpieczne dla drzew.  jest też  sanitariuszem lasu,  oczyszczając go z padliny.
DZIK jest niezastąpiony. Buchtując i ryjąc, niszczy i wyjada duże ilości poczwarek i larwy owadów, które są niebezpieczne dla drzew. jest też sanitariuszem lasu, oczyszczając go z padliny.
Przez kilkadziesiąt lat codziennych leśnych wędrówek tylko dwukrotnie musiałem ratować się ucieczką przed tymi zwierzętami. były to spotkania  z lochą prowadzącą warchlaczki.
Przez kilkadziesiąt lat codziennych leśnych wędrówek tylko dwukrotnie musiałem ratować się ucieczką przed tymi zwierzętami. były to spotkania z lochą prowadzącą warchlaczki.

Czy dzika można oswoić?

Przybłąkał się do nas przed kilku laty taki mały, chudy dziczek. Wyczerpany, ledwie trzymał się na nogach. Postanowiliśmy całą rodziną, że małej pomożemy. Bobka miała wielką chęć życia. Od pierwszej chwili chętnie piła z butelki ciepłe mleczko. Szybko została pełnoprawnym członkiem rodziny. Inne zwierzęta zaakceptowały nową koleżankę i stworzyły zastępczą watahę. Loszka razem z psami i kotami chodziła po domu i po podwórku, zwierzęta wymyślały przeróżne zabawy, gonitwy, kopanie dołów. Razem jadły, razem spały i razem rozrabiały. Wychowując się z psami, mała przyjęła od nich wiele nawyków: umiała się do nas podlizywać, siadała jak pies, dawała całusy, zaczepiała nogą, aby dostać smakołyk. Wskakiwała dzieciom do łóżek i często z nimi spała. Podkradała nasze buty i ubrania i wyścielała sobie nimi legowisko.
 
W miarę dorastania robiła się coraz bardziej czujna. Rozpoznawała swoich, na obcych nieufnie fukała, a nawet mogła ugryźć. Gdy urosła, musiała powoli opuścić mieszkanie. Dostała dużą kwaterę na podwórku i do towarzystwa jednego z piesków. Początkowo spali w jednej budzie, ale gdy dzik przekroczył sto kilogramów, dostał własną. 

To była przyjaźń! Razem jedli, odpoczywali, bawili się i wspólnie pilnowali podwórka. Byli zazdrośni o głaskanie i nasze pieszczoty. Każdemu codziennie należało poświęcić trochę czasu. Któregoś roku Boba poczuła zew natury. Był koniec listopada. Pod naszą chatę w lesie regularnie przychodziła mała wataha dzików, a loszkę coraz bardziej do nich ciągnęło i w końcu któregoś dnia nas opuściła. Razem ze swoimi kuzynami odeszła na dobre do lasu, do puszczy na bagna... Smutno nam było pożegnać się z Bobą. Miała jednak prawo wyboru, a my nie przeszkadzaliśmy jej. Tam był jej prawdziwy dom.


Tekst i zdjęcia: Darek Karp zwany Szarym Wilkiem.
Pracuje w Biebrzańskim Parku Narodowym jako strażnik obwodu ochronnego Grzędy i Czerwone Bagno. Od urodzenia związany z Bagnami Biebrzańskimi i Puszczą Augustowską.

Zobacz również