Lawendowe pole na Podlasiu
Na Podlasiu wierzą w magiczną moc ziół. To działa i dlatego fioletowe pole Uli i Grzegorza tak bujnie tu rozkwita.
Droga do Dworzyska wije się wśród starych drzew Puszczy Knyszyńskiej. Więc kto chce tu dojechać, niech lepiej trzyma się wskazówek gospodarzy. Inaczej łatwo pomylić kierunki, a nawet uszkodzić samochód na dzikich wertepach albo utknąć między wycinką drzew.
Ula i Grzegorz zamieszkali tu trzy lata temu, ale przyjeżdżali już wcześniej. Najpierw zasadzili pierwsze na Podlasiu pole lawendy. Pełni entuzjazmu kupili wszystkie dostępne w Polsce odmiany, jednak szybko okazało się, że większość nie wytrzymuje ostrego klimatu. Dzisiaj rosną tu tylko ‘Hidcote blue’ i ‘Munstead’. To z nich robią mydełka, pilingi, kremy, dekoracyjne wianki i pyszną lemoniadę.
Podlasie ziołami stoi.
Miejscowi wiedzą, jak wyleczyć grypę i wypędzić licho z komina za pomocą magicznych roślin.
– Lawenda – mówi Grzesiek – choć nie jest tutejsza, też ma niesamowitą moc: wyleczy skórę, nerwy, przeziębienie. A jeżeli kogoś nie przekonuje magia, proponuje eksperyment. Wystarczy kilka kropli olejku lawendowego wylać na nadgarstek i relaks gwarantowany. Bo lawenda dobrze działa na układ nerwowy – dowiedziono tego naukowo. Jej skuteczność w walce z grypą potwierdził zaś znajomy farmaceuta, szykując własną recepturę naparu na ból gardła – z imbiru, grejpfruta i oczywiście lawendy.
Ula i Grzesiek chcieli, aby fioletowe kwiaty wyróżniały ich siedlisko, ale doceniają również tutejszą tradycję. Zamieszkali w stuletniej chacie z widokiem na pola aż po horyzont. Podczas remontu ratowali każdy jej fragment. Podłogę wyłożyli starymi deskami ze ścian działowych, a w przedpokoju powiesili oprawione w ramki kawałki starych tapet. Nad kuchennymi szafkami jest nawet dziura po zbłąkanej kuli, która utkwiła w ścianie w czasie strzelaniny niemieckich i radzieckich oficerów, gdy trafili tu na siebie przypadkiem.
To miejsce poprawia humor.
Czy sprawia to lawenda, czy kojące widoki – nie ma pewności, ale tak czują i ludzie, i zwierzęta.
Bary, pies sąsiadów, przeprowadził się do nich na stałe. Diabeł, czarny bezpański kot, tak długo świecił co wieczór oczami przez okno, aż Ula i Grzesiek uznali go za swojego. Nocą odwiedza ich lis i podkrada skórzane buty na zabawki dla swoich dzieci. Nad siedliskiem kołują orliki, a pole, na którym latem można spotkać żurawie, jesienią zamienia się w rykowisko jeleni.
Co chwilę ktoś tu zagląda. Sąsiadka, która biega dla zdrowia, wracając z treningu, wpada po drodze na lawendowe zakupy. Wczasowicze z pobliskich agroturystyk przyjeżdżają na warsztaty robienia mydła. Przy zbiorach kwiatów czy koszeniu trawy w sezonie pomagają dziewczyny i chłopaki z okolicy. Na wakacje przyjeżdża Wiktoria, siostrzenica Grześka.
A co w planach? Przyjmowanie gości, kąpiele pod gwiazdami w lawendzie i całodzienne uczty przy wspólnym stole zastawionym domowym jedzeniem.
tekst: Joanna Zaguła
zdjęcia: Gutek Zegier
współpraca: Feko Rouppert
kontakt do właścicieli: www.dworzysk.pl