Ślub, dom, dzieci. Nie planowała żadnych większych rewolucji. Ale jakoś tak samo wyszło, że nie wróciła już na etat, tylko zajęła się majsterkowaniem.
Kto tu mieszka? Ania i Marcin z dwójką dzieci: Matyldą i Antosiem.
Wprowadzili się tu w dniu ślubu. Pewnie wyobrażacie sobie romantyczną scenę? Marcin przenosi świeżo upieczoną żonę przez próg, a ona otwiera oczy i nie może wprost uwierzyć – jak tu pięknie... Nic takiego! Rano prosto od fryzjera Ania biegła przypilnować montowania schodów, na młodą parę w nowym domu czekał materac, czajnik elektryczny i bardzo dużo pracy. Zamiast
niezapomnianej podróży na Majorkę – wycieczka do Castoramy. Powiecie, że proza życia? Nie! Remont okazał się przygodą życia.
Blogerka. To miała być elektroniczna wersja pamiętnika z budowy. Wnętrzarskich blogów nie było wtedy dużo. Dziewczyny się znały, wymieniały nowinkami i pomysłami, nawiązywały przyjaźnie. W internecie głupio pisać o intymnych sprawach, ale w prywatnych wiadomościach to dopiero są historie! O tym, jak łatwo zapędzić się w wymyślaniu idealnego domu, a w nim idealnych rodzin, na zdjęciach. Od czasu do czasu trzeba spaść na ziemię, a nawet nabić sobie guza. Ana – takie jest jej blogowe imię – nauczyła się już zdrapywać lukier, potrafi przyznać, że jej się nie chce, że blog ma być frajdą, ale czasem zamienia się w obowiązek i bywa, że traci do niego cierpliwość.
Ale blog też ją czegoś nauczył, na przykład poznała swój gust. Na początku chciała mieć wszystko. Jak był szał na pastele i dodatki w kwiatki, to i jej kuchnia zakwitła – dzieci dostawały śniadanie w miętowych miseczkach, a obiad na różowej zastawie. Było słodko i ślicznie, lecz Anię coś uwierało. Nigdy przecież nie przepadała za taką słodyczą. Z czasem zaczęła traktować modę bardziej krytycznie. Już wie, że nie wszystko, co jej się podoba na zdjęciach, musi wprowadzać w swoim domu.
Majsterka. Pojawienie się dzieci wywróciło jej świat do góry nogami, wiadomo. Ale taka rewolucja to także świetny moment na zmiany zawodowe. Ania zawsze miała dryg do majsterkowania, po tacie – złotej rączce. Jako nastolatka sama remontowała swój pokój. Z meblami zaczęło się prozaicznie – z oszczędności, ciekawości i wolnego czasu na urlopie macierzyńskim. Pierwsza była ława w salonie. Ania ochoczo zabrała się do pracy, ale kiedy zobaczyła, w jakim tempie idzie usuwanie starego szelaku, zniechęcona wyniosła ją z powrotem do garażu.
Po roku Marcin skutecznie ją zmobilizował – albo coś z nią zrobi, albo mebel wyląduje na śmietniku. A więc zakasała rękawy. Dalej poszło już prawie z górki. Nie wróciła do pracy w biurze, zajęła się na poważnie stolarką i otworzyła swój sklep. Struga meble na zamówienie, drewniane miski i podstawki. – Jestem naprawdę szczęściarą – mówi. – Znalazłam sposób, żeby zarabiać, robiąc to, co naprawdę lubię. Wygląda na to, że niektórym największe przygody przytrafiają się we własnym domu.
Kontakt do właścicielki www.any-blog.pl
Tekst: Eliza Otto