Nad morzem, ale w górach. Trzy Morza to sielska agroturystyka ze śniadaniowymi ucztami
PensjonatyDorota i Wawrzyniec mieli inne plany, ale zakochali się w tej sudeckiej kotlinie. Wyremontowali dom, a teraz rozpieszczają gości lokalnymi przysmakami.
Już nazwa tego miejsca wywołuje zaskoczenie. Trzy Morza. Skąd te morza wzięły się w górskiej kotlinie? Przecież do bałtyckich wydm jest stąd ponad 600 kilometrów, a do innych plaż jeszcze dalej. Jest za to w okolicy Trójmorski Wierch, jedyne miejsce w Polsce, skąd woda spływa do trzech mórz. Na szczyt można wejść szlakiem wiodącym obok domu. Na jego cześć Dorota i Wawrzyniec nazwali pensjonat. Nawet apartamenty mają morskie imiona: Morze Bałtyckie, Morze Północne i Morze Czarne. Sami właściciele poznali się na wodzie.
On jest sternikiem i żeglarzem. Ale to także specjaliści od pięknych domów – architekt i dekoratorka. Przeprowadzili się tutaj z Wrocławia i Tychów i zamienili stary ośrodek wczasowy w uroczy dom z dopieszczonym wnętrzem.
Ale wszystko miało być zupełnie inaczej – to zdanie często pojawia się w rozmowie z Dorotą. Teraz przyjmują gości w sudeckiej wioseczce Jodłowie, chociaż wcale nie planowali zakładać agroturystyki. Goście nie mogą nachwalić się pysznych śniadań. A gospodarze wcale nie mieli w planach gotowania. Jak to się więc zaczęło?
Drugie życie peerelowskiego domu wczasowego
W latach 90. rodzice Doroty kupili peerelowski dom wczasowy. Chociaż mieszkała we Wrocławiu, znała tę okolicę od dziecka, bo spędzała w Jodłowie wakacje. Jednak rodzice zdecydowali, że czas sprzedać budynek, bo nie chcieli z nim wiązać życia. Wtedy dorosła już Dorota, z mężem i niespełna rocznym synkiem, przyjechała w Sudety, by uprzątnąć dom przed sprzedażą. Zachwyciły ją na nowo widoki, przestrzeń, spokój. Zobaczyła, że można wyjść z dzieckiem na spacer przed dom i oddychać czystym powietrzem. Zadzwoniła więc do mamy z dobrą wiadomością. – Jeszcze nie skończyliśmy sprzątać, a już mamy kupca na dom. To my! Ośrodek wymagał remontu. Od kiedy przestali tu przyjeżdżać wczasowicze i rodzina Doroty, popadał w ruinę. A w dodatku to stary budynek, z 1935 roku, który pełnił przed wojną funkcję strażnicy granicznej. Kiedyś nawet odwiedziła ich starsza pani z Niemiec i opowiadała, że jej ojciec był tu na służbie.
Renowacja poszła sprawnie, podjął się jej Wawrzyniec; wiele zrobił sam, zaufana ekipa szybko wymieniła dach. Razem z Dorotą zaprojektowali wnętrza. Ona przywiozła piękne przedmioty ze swojego wielkiego magazynu w Tychach, z którego korzystała, organizując wesela dla klientów. Część z nich to kolekcja Doroty, część – zbiory rodziców i rzeczy odziedziczone po dziadkach. Wiele z nich odnawiała sama, z pomocą lokalnego mistrza tapicera.
Drobne przyjemności kulinarne to klucz do serca gości
Zaczęli przyjmować gości w pierwszym apartamencie, w tym samym czasie na spokojnie wykańczając kolejne. Chcieli, by goście mieli pełną prywatność, więc każdy wyposażyli w kuchnię. I to nie taką z czajnikiem i mikrofalówką, ale ze zmywarką, lodówką, piekarnikiem, by mogli sami gotować. Ale pensjonariusze pytali o domowe jedzenie. Zresztą trudno tu nawet zrobić zakupy, bo do najbliższego sklepu w miasteczku trzeba jechać 10 km. Dorota zaczęła więc piec dla nich bułeczki. I tak je chwalili, że zdecydowała się przygotowywać całe śniadania. Podaje je w pokojach, żeby każdy mógł zjeść w spokoju, w piżamie, w łóżku, leniwie. Co rano puka do drzwi ze skrzynką pełną przysmaków.
Skrzynka ma przypominać te używane na statkach, a są w niej prawdziwe skarby: domowe przetwory, wegetariańskie pasty warzywne, jajka od kur sąsiadów, bułeczki Doroty, chleb na zakwasie, który piecze Wawrzyniec, i lokalne sery – świeże i pleśniowe. Kupują je od sąsiada, który sam je robi i zaopatruje eleganckie restauracje w czeskiej Pradze. Potem goście znikają, bo wokoło tyle atrakcji. Można iść w góry, jeździć na rowerze, latem pływać w dawnym basenie przeciwpożarowym, a zimą wybrać się na narty. Do świetnych stoków można dotrzeć stąd w pół godziny. A kiedy wracają po południu, często czeka na nich niespodzianka – domowe ciasto. Dorota lubi im sprawiać takie drobne przyjemności. Sama najlepiej odpoczywa, gdy patrzy na kotlinę przed domem. Za każdym razem zaskakuje ją swoim pięknem. W komórce ma setki zdjęć gór we mgle.
Więcej zdjęć agroturystyki Trzy Morza obejrzysz w galerii.
ZDJĘCIA GUTEK ZEGIER, STYLIZACJA GUTEK ZEGIER I DOROTA DON-RATAJSKA, TEKST MARTA KWIATKOWSKA
Kontakt do właścicieli: Trzymorza.pl