Zagroda Podlasie z wnętrzami w stylu wiejskim i stadem żubrów pasącym się po sąsiedzku
Domy w PolsceStary podlaski dom z ażurowymi zdobieniami kupili do remontu. Na strychu w sianie Robert znalazł dziurawe garnki i kankę na mleko. Dziś zdobią półki. Przed domem w krzakach stała drewniana ławeczka, na jakich starsi przesiadują i prowadzą długie rozmowy. Mebel stoi teraz w kuchni. Zobaczcie perełkę w stylu wiejskim.
Życie w wiejskim stylu – marzenie z dzieciństwa
Robert: – Wszystko zaczęło się w latach 80. Jako dzieciak oglądałem telewizyjny kurs dla rolników zamiast „Teleranka”. Od tej pory wiem, jak zrobić remont skrzyni biegów w traktorze, zebrać buraki cukrowe lub zorganizować dół na kiszonkę. Wszystko to zasiane w głowie wracało jak bumerang: chcę być rolnikiem! Mimo tego, że cała moja rodzina ma korzenie wielkomiejskie, mnie ciągnęło na wieś. Marzyłem, by budzić się przy pianiu koguta, czuć zapach z obory i robić zakupy w wiejskim sklepiku. Żeby zrealizować taki plan, trzeba było pomyśleć o miejscu jak najmniej skalanym cywilizacją i jednocześnie przypominającym jak najwierniej klimat, który pamiętałem ze starego telewizora marki Rubin.
Marlena: – Fakt, to on chciał domek na wsi. Ja byłam na początku bardzo przeciwna. Sama zachodzę w głowę dlaczego. Teraz nie wyobrażam sobie, że nie mamy Zagrody!
Podlasie było dla obojga tajemniczą okolicą, która kojarzyła się z napisem „Hajnówka” na pociągu przejeżdżającym przez stację kolejową Warszawa-Rembertów. – Trochę wstyd się przyznać, ale trafiliśmy tu dopiero w momencie poszukiwania siedliska. Nigdy wcześniej nie udało się nam zorganizować wyprawy w te rejony Polski – mówi Marlena. – Tak naprawdę zawsze mi się wydawało, że wszystko, co znajduje się na wschód od Warszawy, to już prawie Syberia.
Życie na wsi to nie bajka
Kiedy tu dotarli, oczarowały ich brak industrialnej zabudowy, drewniane domy, życzliwość ludzi i dzika przyroda. – Okolica znana jest z puszczy, zabytków Białowieży, muzeum przyrodniczego, parku i odległego zaledwie o kilka kilometrów największego, o czym niewiele osób wie, jeziora zaporowego w Polsce, Siemianówki – mówi Robert. – A i my jesteśmy znani z bardzo unikalnej atrakcji. Stado żubrów, które w zimie pasie się na naszej łące pod domem. Niezwykły widok.
Jest tylko jeden mankament – gdy przy mocno minusowej temperaturze któryś z uczestników kolacji, składającej się z wygrzebanych spod śniegu jabłek, postanowi pośrodku wjazdu na podwórko oddać naturze to, co pochłonął, nisko zawieszonym autem nie wyjedziesz i trzeba czekać na odwilż – śmieje się.
Dom w stylu wiejskim
Dom na pierwszy rzut oka wyglądał dobrze, ale – jak to mówią – im dalej w puszczę, tym więcej chaszczy. Problemem okazały się dach i podwaliny, czyli najwyższa i najniższa część budynku. – Więźba była zrobiona z czegokolwiek – opowiada Robert – czyli okrąglaków wyciętych z pobliskiego lasu, nakrytych eternitem. Nie nadawała się do renowacji. Trzeba było rozebrać całą konstrukcję i strych budować od nowa.
Fundament oparty był na polnych kamieniach. Na szczęście bardzo twardy grunt spowodował, że dom stał idealnie prosto. Czyli żaden z podpierających go kamieni nie zapadł się, co często spotyka stare domy. Dlatego cała operacja zakończyła się na lewarowaniu chałupy, wylaniu zbrojonego fundamentu, wymianie podwalin i posadowieniu w tym samym miejscu. Potem przyszedł czas na czyszczenie belek z kurzu i sadzy.
Jakie akcenty tworzą styl wiejski?
– Najprzyjemniejsze było dobranie szczegółów oddających klimat regionu, czyli wyrzynek – mówi Marlena. – Długo czekaliśmy w kolejce do rzemieślnika, który je robi. Wybraliśmy wzór z charakterystycznymi elementami rosyjskimi i białoruskimi. Nad oknami ma tradycyjne krzyże. Katolickie i prawosławne, by uszanować wielowyznaniowość regionu.
Ponieważ nie mieszkają tu na stałe, zdecydowali się na ogrzewanie hybrydowe: grzejniki elektryczne, które wyłączają się po osiągnięciu odpowiedniej temperatury w domu, oraz kominek z rozprowadzeniem ciepła. Steruje się nimi przez aplikację w telefonie. Ogrzewanie uruchamiają, gdy idzie mróz i przez kilka dni nie ma ich w domu albo przed przyjazdem.
Co daje matka natura?
– Kiedy tu jesteśmy, prawie nie odwiedzamy sklepu – mówi Marlena. – Wszystko kupujemy od sąsiadów: jajka od kurek spacerujących po podwórku, mleko i sery od krów, które pasą się kilkaset metrów od nas. Ziemniaki, cebulę, marchewkę wykopane z ziemi, pomidory i ogórki, które zrywa się przy nas z krzaka. A do tego wszystkiego grzyby. Jeśli się wie gdzie, a nasz sąsiad Mikołaj wie doskonale, można w godzinę nazbierać pełne kosze rydzów.
Ja jednak i tak najbardziej lubię babkę ziemniaczaną, którą w węglowej kuchni piecze nasza sąsiadka Walentyna (dobry duch tego domu, u której zawsze zostawiają klucze). Któregoś dnia nasza suczka Sara wyskoczyła z samochodu i pognała jak szalona do domu. Zanim się rozpakowaliśmy, zdążyła nam wyjeść babkę do ostatniego okruszka!
Siedlisko w stylu wiejskim – bajka!
– Wszyscy nasi przyjaciele i rodzina już tu byli – dodają – ale lubimy też sobie czasem pomieszkać tylko we dwoje. W tym roku właśnie wtedy nagle podjechał pod dom samochód, z którego wysiedli znajomi, niewidziani od ładnych paru lat. Przejeżdżali, znaleźli nas na mapie Google’a i wpadli pogadać. Gdy sami nie mają czasu tu przyjechać, Wiejską Zagrodę Podlasie – bo tak nazwali dom – wynajmują (podlasie.ynox.pl).
Robert wspomina dzień, w którym przywiózł swoją mamę, żeby zobaczyła, dokąd będzie jeździć latem na wakacje: – Padał deszcz, była późna jesień, podwórko wyglądało jak po wybuchu bomby. Do tego wszystkiego były akurat wyjęte podwaliny, zdjęty dach, a dom wisiał w powietrzu. Mama, kiedy to zobaczyła, załamała ręce ze słowami: „Syneczku, na coś ty wydał pieniądze?! Przecież ty tego nigdy nie wyremontujesz!”. Teraz jeździ do nas przynajmniej dwa razy w roku i nie wyobraża sobie urlopu w innym miejscu.
Zobacz więcej zdjęć w galerii.
TEKST, STYLIZACJA I ZDJĘCIA: MONIKA FILIPIUK-OBAŁEK
Zobacz też: