dom na skałkach

Dom na Skałkach: stuletnie drewniane bale, beton i mnóstwo światła

Domy w Polsce

Dom z zewnątrz jest taki sam, jak wiek temu. Zanurzony w starych magnoliach, w dzikiej róży nad furtką i podparty wysokimi świerkami od północy. A gdy wejdziesz do środka, nagle jesteś na wielkim tarasie widokowym. Przez szerokie okna z każdego miejsca widać niezwykły pejzaż i zieleń u stóp.

 

reklama

Domek stoi, właściwie wisi, nad stromą uliczką, wieki temu nazywaną na Skałkach. Wiodła stąd bowiem droga, którą od roku 1602 ściągano z istniejącego tu niegdyś kamieniołomu piaskowiec na budowę klasztoru kalwaryjskiego i jego 44 kaplic i kościołów.

Potem wędrowali tędy pielgrzymi, więc pobudowano, gdzie się dało, chałupy przyczepione do skał, by przyjmować ich na noclegi. Niewiele z tych drewnianych budynków ocalało, a szkoda, bo to dzięki nim i pejzażowi uliczka jest najbardziej malownicza w miasteczku i przypomina włoskie krajobrazy. Można podziwiać stąd całą dolinę Wisły aż do Tyńca, stary zamek i kościół w Zebrzydowicach. Moi rodzice mogli stąd patrzeć na wsie wśród wzgórz Beskidu, z których pochodzą, a ja – na drogę przez las Borysok, którą chodziłam do gospodarstwa babci. Widać też klasztor i Lanckoronę.

Stromy, skalisty teren jest wyjątkowo trudny, nie można tu dojechać ciężkim sprzętem. Podczas remontu wszystko trzeba było wnieść i wynieść ręcznie.

Skarby ukryte pod sidingiem

Dla tego widoku kupiłam obłożony sidingiem niszczejący domek. Zbudowano go z sosnowych bali na kamiennej piwnicy w 1922 roku. Rozebraliśmy starannie ściany, pogłębiliśmy mury piwnic, podnieśliśmy dach. Stromy, skalisty teren jest wyjątkowo trudny, nie można tu dojechać ciężkim sprzętem. Wszystko trzeba było wnieść i wynieść ręcznie. 

Na szczęście trafiliśmy na prawdziwych artystów w swoim fachu. Ekipa Andrzeja Pyki, zwłaszcza panowie Adam i Mirek, doskonale czują drewno i kamień. Dzięki nim dom odrodził się na nowo. Pomalowaliśmy go na kolor, który kiedyś miały tu chałupy i który odnaleźliśmy na deskach pod warstwą sidingu.

Parter jest jedną przestrzenią, dzielą ją dwie ściany bez drzwi. W jasnej kuchni stoi wielki stół na 10 osób z surowego i wyjątkowo twardego drewna rzadkiej w naszych ogrodach igliczni, zrobiony bez użycia gwoździ przez Czarka Zielińskiego z firmy Ronald Regał. Rozsuwane drzwi wychodzą na ogródek ziołowy. 

Domek jest niewielki. Na parterze kuchnia i salon połączone ze sobą, choć osobne

Taras na zboczu kamieniołomu

Salon to wielka kanapa, parę poduszek, stoliki ucięte z pni brzozy, moje biurko do pracy i dwoje drzwi na taras z oszałamiającym widokiem. Tu latem jemy śniadania, a wieczorami pijemy wino, patrząc na zachody słońca. Na poddasze prowadzą metalowo-dębowe schody, za którymi przez szklaną taflę widać ogród i drzewa na zboczu dawnego wyrobiska. Choć wyglądają stromo, wygodnie wchodzi się po nich do dwóch sypialni z łazienkami i z balkonami. 

Do dawnych piwnic prowadzą stopnie z miejscowego szarego piaskowca. Tu mamy troszkę odrębny „apartament dla rodziców z głośnymi dziećmi”. Jest w nim mała kuchnia i dwie osobne sypialnie. Mniejszą nazywamy stodołą, bo dzielą ją grube bale dawnego budynku. Większa ma trzy szerokie okna na własny, otoczony starymi drzewami taras z widokiem oraz łazienkę z wyjściem na mały ogród z lawendami i trawnikiem.

Zbocza kamieniołomu wzmocniliśmy murami i tak powstał całkiem spory ogród tarasowy. Jego trzy poziomy łączą schody, które prowadzą na parking. Był niezbędny, bo chociaż samochody tu prawie nie jeżdżą, na stromej uliczce zaparkować trudno.

Salon to wielka kanapa, parę poduszek i stoliki ucięte z pni brzozy
Salon to wielka kanapa, parę poduszek i stoliki ucięte z pni brzozy
Zapierające dech w piersiach widoki to jeden z największych atutów tej lokalizacji
Zapierające dech w piersiach widoki to jeden z największych atutów tej lokalizacji
Sypialnia ma widok na własny, otoczony starymi drzewami taras oraz łazienkę z wyjściem na mały ogród z lawendami i trawnikiem.

Życie w wieży na wysokim zamku 

Dom jest jak gniazdo na skale albo, jak powiedziała moja córka, jak wieża na wysokim zamku. Mam w nim swoje ulubione miejsce w kuchni z widokiem na Mogilany i drogę do Krakowa. Lubię spacerować po malowniczych dróżkach, wśród starych kaplic, leśną drogą do pustelni świętej Rozalii albo na ruiny zamku na Włodkowej Górze. Mogę też wybrać się do pobliskiej Lanckorony, rowerem pojechać do dworu w Stryszowie czy nad zalew do Swinnej Poręby. Samochodem w pół godziny jestem w Krakowie, a za godzinę – w największym parku rozrywki czy Dino Parku, gdy są wnuki...

Klasztor kalwaryjski od 1617 roku wystawia w dolinie Cedronu, między górami, najstarsze w Europie widowiska pasyjne, na które zjeżdżają tysiące ludzi. Warto tu zajrzeć w Wielki Tydzień przed Wielkanocą, obejrzeć teatrum Męki Pańskiej i wśród malowniczego tłumu pątników poczuć się jak w średniowieczu. W sierpniu zaś patrzeć na radosne uroczystości Wniebowstąpienia Matki Boskiej.

Marzy mi się, by wszystkie stare domy, które przy mojej uliczce jeszcze stoją, ocalały i były świadectwem tego, że to, co mija, można zatrzymać i cieszyć się tym tak, jak my naszym domkiem na Skałkach.

TEKST: TERESA JASKIERNY,  STYLIZACJA: KAROLINA MEARS,  ZDJĘCIA: MICHAŁ MROWIEC, KRZYSZTOF JASKIER/ 500px.com/jaskierphoto

Więcej zdjęć domu na Skałkach obejrzysz w galerii. 

Zobacz również